Robert Lewandowski wspomina czas w Legii Warszawa. "Moja mama od razu wiedziała, że stało się coś złego"

Robert Lewandowski udzielił obszernego wywiadu katalońskiemu dziennikowi "Sport". Jednym z poruszonych tematów była nieudana przygoda napastnika z Legią Warszawa.
Obecny napastnik Bayernu Monachium u progu swojej kariery był związany ze stołecznym klubem. Przy Łazienkowskiej nie poznano się na Lewandowskim i bezrefleksyjne pozbyto się go z zespołu. Wówczas Mirosław Trzeciak zdecydował się postawić na Mikela Arruabarrenę.
Teraz reprezentant Polski w rozmowie ze "Sportem" wrócił do tamtych wydarzeń.
- To jedna z najgorszych sytuacji w moim życiu. Byłem kontuzjowany przez kilka miesięcy i kiedy wróciłem do gry, nie byłem oczywiście w formie. Potrzebowałem czasu, ale mój kontrakt dobiegał końca. Nikt nie mówił mi, co się wydarzy, czy otrzymam nowy kontrakt, czy też nie. Udałem się więc do sekretarza klubu i powiedział mi, że mogę odejść - wspominał 32-latek.
- To była dla mnie bardzo trudna sytuacja. Miałem 17 lat. Moja mama czekała na mnie na parkingu i od razu wiedziała, że stało się coś złego - dodał.
Strzałem w dziesiątkę dla Lewandowskiego okazała się decyzja o przenosinach do Znicza Pruszków. Tam rozpoczął marsz ku wielkiej karierze.
- Zastanawiałem się czy moja kariera dobiegła końca. Zdecydowałem się jednak poczynić krok wstecz. Udałem się do mniejszego klubu i dałem sobie drugą szansę. Udało się - podsumował.