"Ronaldo był wściekły". Tak urządził awanturę współpracownikom. "Płacę wam za to, żebym nie miał problemów!"

O występach Lionela Messiego i Cristiano Ronaldo powiedziano już w zasadzie wszystko. Rozpisywały się o nich gazety, powstawały książki. O ich kosmicznych zagraniach i pięknych bramkach dyskutowano w studiach telewizyjnych i w internecie. Ale co można powiedzieć o ich życiu poza boiskiem?
Nieustająca rywalizacja, dwie supergwiazdy futbolu i era, która na nowo ukształtowała światową piłkę nożną.
MESSI VS. RONALDO Jonathana Clegga i Joshua'y Robinsona od 8 listopada w księgarniach!
W tej błyskotliwej książce poznajemy kulisy powstania ich biznesowych imperiów, które z nazwisk Messi i Ronaldo uczyniły marki o globalnym zasięgu, zapewniając im rozpoznawalność zarezerwowaną dla najważniejszych światowych polityków i największych gwiazd show-biznesu.
Messi vs. Ronaldo nie jest biografią wybitnych piłkarzy. To próba ukazania okoliczności, które sprawiły, że dwaj geniusze futbolu odmienili światowy sport. Autorzy, uznani dziennikarze sportowi, przedstawiają mechanizmy rządzące nowoczesną piłką nożną i tworzą studium władzy, bogactwa i wpływów w świecie tej dyscypliny.
Oparta na analizach dokumentów i niezliczonych rozmowach z ludźmi sportu i biznesu - szefami klubów, agentami, piłkarzami i trenerami – książka prezentuje galaktykę, którą ci ludzie wspólnie stworzyli. Galaktykę, w której centrum znalazły się dwie najjaśniejsze gwiazdy. W epoce Messiego i Ronaldo każdy fan piłki nożnej, od Pekinu po Brooklyn, rozumiał, że jej prawa kreują właśnie oni.
Joshua Robinson to europejski korespondent sportowy "The Wall Street Journal". Pisał również dla "New York Timesa", "The Washington Post" i „"Sports Illustrated".
Jonathan Clegg jest starszym wydawcą "The Wall Street Journal". Publikował na łamach "The Daily Telegraph", "The Independent" oraz "FourFourTwo" i relacjonował Mistrzostwa Świata w Piłce Nożnej rozgrywane w 2018 roku Rosji.
Książkę "MESSI VS. RONALDO" znajdziesz TUTAJ.
Materiał powstał przy współpracy z Domem Wydawniczym REBIS.
Fragment książki:
Cristiano Ronaldo był wściekły.
Bez żadnego uprzedzenia pewnego późnego wieczoru w 2016 roku wezwał przyjaciół, doradców i pieczeniarzy na nadzwyczajne spotkanie w La Finca, ekskluzywnym strzeżonym osiedlu pod Madrytem, gdzie zarówno on, jak i Jorge Mendes mieli imponujące domy. Ludzie najpierw zgromadzili się u Ronaldo, a potem przenieśli do Mendesa. Wkrótce wszyscy, z wyjątkiem Cristiano, zajęli miejsca siedzące. Portugalczyk był zbyt wzburzony, żeby siedzieć.
Nazwisko Ronaldo bezustannie pojawiało się w dokumentach wykradzionych przez portugalskiego hakera o nazwisku Rui Pinto, publikowanych przez niemieckiego "Der Spiegla". Informacje te świat zdążył już określić mianem Football Leaks. Na podstawie 18 milionów dokumentów dotyczących całej rzeszy piłkarzy i klubów "Der Spiegel" przedstawił finanse Ronaldo jako rozległą sieć holdingów umiejscowionych w rajach podatkowych oraz firm posiadających adresy pocztowe wyłącznie do korespondencji, rzekomo utworzonych w celu ukrycia dochodów piłkarza przed hiszpańskim urzędem skarbowym. Cristiano znalazł się w oku cyklonu i czuł, że są temu winni otaczający go ludzie.
- Mówiłem wam! - wrzeszczał, wskazując po kolei na osoby siedzące w salonie. - Nie życzę sobie żadnych problemów, a wy tymczasem ściągnęliście na mnie kłopoty.
Grupę stanowił cały wewnętrzny sztab Ronaldo, od Mendesa po doradcę finansowego, którego wynajął Mendes, i Ricardo Regufe, byłego przedstawiciela Nike, który najpierw nadzorował kontakty z CR7, a potem został pracownikiem firmy Ronaldo. Wszyscy ci ludzie znali Cristiano przez większość jego kariery, w trakcie której osiągnął nieprawdopodobne bogactwo, a także ich samych uczynił bogatymi. Nikt z nich nie był teraz w stanie poskromić złości Ronaldo.
Jedna z obecnych tam osób opowiedziała później, że wymyślania zdawały się nie mieć końca. Ronaldo miał dość tych ludzi, miał dość wścibstwa i miał już dość Hiszpanii. W jednym z bardziej poruszających artykułów Football Leaks zdążyły już ujawnić kontrakt Ronaldo z saudyjskim producentem telefonów komórkowych, który zapłacił mu 1,1 miliona euro za jednodniową sesję fotograficzną. Do tej pory misternie i skrycie budowane imperium finansowe Ronaldo zobaczył już prawie cały świat. Ujawnione dokumenty zawierały takie mnóstwo nieznanych dotąd szczegółów, że większość z nich stanowiła nowość nawet dla Ronaldo, którego reputacja traciła na wartości z dnia na dzień.
- Płacę wam za to, żebym nie miał problemów! - krzyczał do doradców. - Bo kiedy się one pojawiają, to moje nazwisko znajduje się w gazetach, nie wasze!
Odkąd Cristiano został zawodowym piłkarzem, jego życie organizowała firma GestiFute, którą Jorge Mendes założył w 1996 roku jako upełnomocniony przez niego agent. To firma negocjowała kontrakty Ronaldo, zarządzała jego pieniędzmi i znajdowała dla niego partnerów biznesowych. W 2015 roku, kiedy kariera piłkarza trwała od trzynastu lat, dokumenty GestiFute wykazywały, że osobisty majątek Ronaldo wynosi około 227 milionów euro, choć według "Der Spiegla" był to tylko pobieżny szacunek. Jak twierdzą jego najbliżsi współpracownicy, agencja Mendesa posiada tak złożoną strukturę, że sam Cristiano nie ma pojęcia, jaka właściwie jest wartość jego majątku.
O jakiejkolwiek kwocie byśmy mówili, znaczna część pieniędzy Ronaldo przechowywana była w przeróżnych miejscach na świecie. Prawie cały jego dochód z gry w piłkę krążył między Bermudami, Hongkongiem, Panamą, Szwajcarią i Brytyjskimi Wyspami Dziewiczymi - konstytuując wirtualną Ligę Mistrzów w dziedzinie tajnej bankowości.
Tam, gdzie nazwisko Cristiano nie pojawiało się bezpośrednio w zhakowanych materiałach, występowali jego pełnomocnicy.
(...)
Korzystanie z bankowości w rajach podatkowych samo w sobie nie jest nielegalne. Staje się problemem dopiero wtedy, kiedy zaczyna służyć oszukiwaniu organów jurysdykcji podatkowej - co w sumie jest celem numer jeden takiej bankowości. Rewelacje na temat systemu księgowego Ronaldo wystarczyły, aby pod koniec 2015 roku wzbudzić zainteresowanie hiszpańskich śledczych. Piłkarz zaprzeczył wszelkim oskarżeniom i zdecydowanie zapewnił, że zawsze płacił podatki na czas i w pełnych kwotach.