Tak trener uniknął zawieszenia. Czyste kuriozum [ZDJĘCIE]
![Tak trener uniknął zawieszenia. Czyste kuriozum [ZDJĘCIE] Tak trener uniknął zawieszenia. Czyste kuriozum [ZDJĘCIE]](https://pliki.meczyki.pl/big700/572/681a0cb241a7c.jpg)
Wielu trenerów może pozazdrościć Nikicie Andriejewowi bujnej wyobraźni. Szkoleniowiec obszedł karę zawieszenia w kreatywny sposób.
W niedzielę rozegrano część meczów 11. kolejki estońskiej ekstraklasy. Wśród nich znalazło się spotkanie Nomme Kalju z Levadią Tallinn. Było 2:0 po trafieniach Ibrahima Jabira i Kristjana Kaska.
W mediach społecznościowych jest jednak głośno nie o rezultacie, a o... zachowaniu trenera gospodarzy Nikity Andriejewa. 36-letni Rosjanin zdołał wprawić w zdumienie nawet sympatyków gości.
Pod koniec kwietnia szkoleniowiec otrzymał czerwoną kartkę w doliczonym czasie gry starcia Nomme Kalju z Florą Tallinn (3:2). Zdaniem sędziego zdecydowanie zbyt żywiołowo protestował przeciwko podyktowaniu rzutu karnego dla przeciwników w ostatnich minutach zaciętego widowiska.
Rywale "jedenastki" nie wykorzystali, napomnienie na koncie pozostało. Wobec tego Andriejew nie mógł być obecny przy linii bocznej podczas następnego spotkania. Postanowił to sprytnie obejść.
Szkoleniowiec wykorzystał, że jego ekipa rozgrywa następny mecz na własnym stadionie. Przed pierwszym gwizdkiem... wspiął się na dach trybuny znajdującej się za ławkami rezerwowych.
W silniejszych rozgrywkach wejście na dach stadionu bez zabezpieczeń byłoby karkołomne. Jednak nie w Estonii. Hiiu Staadion mieści zaledwie 650 widzów i dysponuje niziutką trybuną. Zdrowie i życie Andriejewa nie było więc zagrożone. Z kolei gracze wciąż mogli słyszeć jego wskazówki.
Tamtejsza federacja nie skomentowała wyczynu Andriejewa. Nie wydaje się jednak, by związek miał podstawy do ukarania 36-letniego Rosjanina, który w tym tygodniu będzie mógł zejść na ziemię.