Topowy klub płacił za niego 70 mln euro. Teraz jest wart tyle co Rajović
Jeszcze kilka lat temu biły się o niego największe kluby świata. Dziś walczy o utrzymanie w hiszpańskiej ekstraklasie. Po latach forma i wartość Thomasa Lemara poleciały na łeb, na szyję.
Thomas Lemar rozpoczynał przygodę z futbolem we francuskiej akademii Solidarite Scolaire. Stamtąd szybko wyłowiło go Caen, gdzie w 2013 roku zadebiutował w profesjonalnych rozgrywkach. Z czasem nieczęste wejścia z ławki rezerwowych zmieniły się w występy w podstawowym składzie. Francuz szybko stał się jednym z filarów ekipy, najpierw na zapleczu, a następnie we francuskiej ekstraklasie.
Mimo nastoletniego wieku pomocnik wyróżniał się na tle ligowych rówieśników, przyciągając wzrok topowych klubów. Ostatecznie w 2015 roku sięgnęło po niego AS Monaco. Pomocnik niemal od razu stał się ważnym elementem drużyny. Pokazywał wartość zarówno w defensywie, jak i w ofensywie, zdobywając kluczowe bramki czy notując ważne asysty. Przełomowy okazał się 2016 rok.
Wówczas AS Monaco włączyło się do walki o mistrzostwo kraju, przez wiele kolejek dotrzymując kroku PSG, a także wygraną w Lidze Mistrzów, docierając aż do półfinału. Lemar stał się gwiazdorem francuskiej ekstraklasy, a uwagę na niego zaczęło zwracać coraz więcej klubów. Gdy dyspozycję z sezonu 2015/16 powtórzył w kampaniach 2016/17 i 2017/18, stało się jasne, że ten kraj jest za mały na Francuza.
W mediach pomocnika łączono z Arsenalem oraz Liverpoolem. Finalnie w trakcie letniego okna transferowego przeniósł się do Atletico Madryt - kosztował 70 milionów euro. Cena mogłaby być pewnie znacznie wyższa, gdyby nie to, że rozpoczęła się rozbiórka AS Monaco. Sprzedaż największych gwiazdorów była niezbędna, żeby ekipa z Księstwa mogła bez żadnych problemów przystąpić do kolejnych rozgrywek.
Początek w nowej ekipie Lemar miał znakomity. Choć występował przede wszystkim w środku pola, co uniemożliwiło mu częste strzelanie goli i notowanie asyst, imponował niemal w każdym występie: techniką, czytaniem gry i jej organizacją. W 2018 roku osiągnął najwyższą wartość w karierze. Portal Transfermarkt wycenił go na 70 milionów euro. Potem nastąpił jednak monumentalny zjazd.
W następnych latach Francuz był częścią ekipy sięgającej po mistrzostwo Hiszpanii, jednak zaczął mieć coraz większe problemy z kontuzjami. Szczególnie często doznawał urazów mięśniowych, które wykluczały go przynajmniej z kilkunastu występów w każdej kampanii. Wreszcie postanowiono nie polegać tylko na Lemarze i ściągnąć nowych graczy wzmacniających konkurencję w środku pola.
Lemar zaczął coraz częściej siadać na ławce rezerwowych zamiast występować w pierwszej jedenastce. Przestał być również powoływany do reprezentacji, mimo że w latach 2016-2021 zanotował 27 występów w kadrze, grając m.in. na mistrzostwach świata i mistrzostwach Europy. W kolejnych latach sytuacja pomocnika nie ulegała zmianie. Cały czas tułał się między gabinetami a ławką rezerwowych.
Atletico Madryt wystawiło Francuza na listę transferową, jednak wobec niepewnej dyspozycji nie znalazł się chętny na jego zakup. W trakcie kolejnych okien transferowych klub zmienił taktykę i zaczął oferować go na wypożyczenie. Ostatecznie przed rozpoczęciem rozgrywek 2025/26 propozycję ściągnięcia go na 12 miesięcy zdecydowała się Girona. Nawet tam nie pokazuje jednak swoich umiejętności.
Nie gra, a wciąż doznaje nowych kontuzji. Uraz goni uraz, a dawny gwiazdor spędza kolejne miesiące na trybunach, nie otrzymując praktycznie żadnych szans na zaistnienie w szeregach czerwonej latarni LaLiga. Szansą wydaje się obecnie wyłącznie transfer na Bliski Wschód. Portal Transfermarkt wycenia go aktualnie na dwa miliony euro, to aż 35 razy mniej niż w szczytowym momencie kariery.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Ciekawostki: Piłka Zagraniczna", w którym piszemy o obecnych, byłych, czy niedoszłych gwiazdach futbolu, których historia zasługuje na przypomnienie.