Tragiczny mecz Śląska. Wpadka z czerwoną latarnią

W taki sposób Śląsk Wrocław do Ekstraklasy nie wróci. W sobotę spadkowicz sensacyjnie przegrał 1:2 (0:2) ze Zniczem Pruszków.
Znicz naciskał na gości od samego początku spotkania. Początkowo Śląsk ratował jeszcze Szota, ale w 25. minucie obrońca skapitulował. Gospodarze objęli prowadzenie dzięki trafieniu Bąka po świetnej asyście Koprowskiego.
Przed przerwą pruszkowianie ruszyli po kolejnego gola. Najpierw interweniować zdołał Szromnik, jednak w 42. minucie golkiper przegrał pojedynek z Majewskim. Sensacyjnie było 2:0 dla Znicza.
Przyjezdni mogli wrócić do rywalizacji w samej końcówce pierwszej połowy. Zdobyli nawet bramkę, ale gol nie został uznany ze względu na spalonego. Starać trzeba było się po zmianie stron.
Wrocławianom udało się względnie szybko. W 51. minucie gola strzelił Banaszak. Asystę zaliczył Dijaković, ale kluczowe było samo uderzenie posłane zza pola karnego.
Śląsk miał więc niezłą sytuację, aby dogonić gospodarzy, ale tego nie zrobił. Kolejne 40 minut zostało w gruncie rzeczy przespane. Jedyną konkretną okazję miał Szota, który obił słupek.
Tym samym Znicz, zajmujący przed sobotnim meczem ostatnie miejsce, niespodziewanie wygrał 2:1 (2:0). Śląsk zaś ma czwartą lokatę, ale znów stracił punkty. W taki sposób trudno będzie wywalczyć błyskawiczny powrót do Ekstraklasy.