Trener Radomiaka ruszył na sędziego. "Nigdy nie będę go szanował"
Joao Henriques stracił panowanie nad sobą po meczu Radomiaka z Jagiellonią. Portugalczyk przypuścił bezpardonowy atak na sędziego Wojciecha Mycia.
Radomiak w niedzielę przegrał z Jagiellonią 1:2. Jego trener pomeczową konferencję prasową zamienił w tyradę na temat sędziego. Według niego zachowanie Mycia przed spotkaniem i w jego trakcie było nie do zaakceptowania.
- Sędzia spotkania nie uszanował naszego klubu, tej grupy ludzi i trenera. Sam jestem synem, mam rodziców, którzy są w wieku 80 lat. Jestem ojcem, mam dwie córki. Jestem mężem. Wszyscy w Radomiaku są rodziną. Wszyscy zostaliśmy potraktowani bez szacunku - wypalił Henriques, którego cytuje portal Weszlo.com.
- Ten arbiter przyjechał i zrobił coś, co dla mnie jest nie do wyobrażenia. Dla piłki, Ekstraklasy to wstyd. Radomiak, jego kibice nie zasłużyli na coś takiego. Od początku, zanim jeszcze mecz się zaczął, ten sędzia zupełnie inaczej zachowywał się wobec mnie i wobec trenera rywali. Chciałem zaznaczyć wyraźnie, że Jagiellonia nie miała z tym nic wspólnego. To dobry zespół, ma dobrych piłkarzy i oni nie potrzebują czegoś takiego - kontynuował Portugalczyk.
Henriques nie podał zbyt wielu szczegółów zachowania Mycia. Zwracał uwagę przede wszystkim na to, że ten w nierówny sposób traktował oba zespoły. O innych sprawach nie chciał mówić.
- Nie jestem przyzwyczajony do czegoś takiego. To ten sam sędzia, który prowadził mecz Jagiellonia – Widzew. Dali im już drugi raz tego arbitra. To śmieszne. Nigdy nie będę szanował tego człowieka. Nie wiem nawet, czy to zawodowy sędzia. Jeżeli ktoś robi coś takiego, to nie może być zawodowcem w piłce - grzmiał Henriques.
- Sposób, w jaki rozmawiał z naszą ławką i ich ławką, był inny. Tak samo było z rozmowami z naszymi zawodnikami i ich piłkarzami. Jedyne, czego chcemy, to takie samo traktowanie ze strony arbitra. Przyszedłem do was, by o tym powiedzieć. Jeżeli będziecie chcieli pytać o to, co ten pan robił przed meczem i podczas niego, to proszę bardzo, ale jeszcze nie teraz. To naprawdę poważne sprawy. Moi zawodnicy zasługują na to, żebym ich chronił. Pewna osoba nie pozwoliła nam osiągnąć innego wyniku. Ten mecz z tego powodu był bardzo trudny do wygrania - zakończył Henriques.