Trudne początki Glika. "Wypłatą za zwycięstwo było 100 złotych, piwo i kiełbasa, ale i tak pomagałem rodzinie"

Trudne początki Glika. "Wypłatą za zwycięstwo było 100 złotych, piwo i kiełbasa, ale i tak pomagałem rodzinie"
Shutterstock
Kamil Glik, obrońca AS Monaco, opowiedział o trudnych początkach swojej piłkarskiej kariery w rozmowie z serwisem "Sportowefakty.pl".
Polski zawodnik przyznał, że sytuacja w rodzinnym domu nie należała do najłatwiejszych. - Ojca w domu nie było, a jak już się pojawiał, to pod wpływem alkoholu. Zmarł wcześnie, kiedy miałem ledwie 21 lat - powiedział.
Dalsza część tekstu pod wideo
Glik nie stracił życiowej równowagi dzięki swojej ówczesnej dziewczynie, a obecnej żonie. - Gdyby nie ona, dziś pewnie wciąż znajdowałbym się na moim słynnym jastrzębskim osiedlu "Przyjaźń". Gdy robiłem jakieś głupoty, to od niej zbierałem najcięższe baty. W przenośni i dosłownie. Parę razy otrzymywałem od Marty, nazwijmy to, porcję klapsów - dodał.
Mimo przeciwności losu Glik dbał o swoją rodzinę, jak tylko potrafił. - Gdy tylko mogłem, próbowałem pomagać swojemu bratu oraz mamie. Kiedy grałem w okręgówce, a moją wypłatą za zwycięstwo było 100 złotych, piwo i kiełbasa, czułem odpowiedzialność za swoich bliskich - zaznaczył.
Glik nie ma wątpliwości, że trudne chwile w przeszłości sprawiły, że teraz jest w takim miejscu, a nie innym. - Wykształciło to mój charakter oraz system wartości - zakończył.
 
Źródło: sportowefakty.pl

Przeczytaj również