Tysiące za bilety i klapa. Kulisy Ronaldinho Show

Organizatorzy Ronaldinho Show nie dowieźli. Internauci dostrzegli wiele mankamentów w sobotnim meczu gwiazd.
W sobotni wieczór na Stadionie Śląskim w Chorzowie odbyło się Ronaldinho Show, a zatem spotkanie z udziałem gwiazd Polski oraz Brazylii. Skończyło się ono rezultatem 2:2 (k. 4:2).
Stadion został tłumnie wypełniony. Przez całe starcie panowała na nim znakomita atmosfera, zaś sympatycy mogli cofnąć się w czasie i obejrzeć po latach sporo legend futbolu w grze.
Na tym właściwie można jednak zakończyć wymienianie zalet widowiska. Było za to wiele wad, niedociągnięć i niedoróbek, wiele z nich związanych z zachowaniem samego Ronaldinho.
- W dniach poprzedzających mecz zachowywał się jak obrażone dziecko, otoczył się ochroną, unikał kontaktu z fanami, nie wspominając o autografach czy zdjęciach (oprócz tym, którzy za to zapłacili, na zamkniętym evencie) - wyjawił Wojciech Peciakowski.
- Nie był tą uśmiechniętą radością futbolu, co w czasie zawodowej kariery, wydawał się zmęczony. W meczu zagrał ponad 70 minut, co akurat było na plus, bo obawiałem się, że po pierwszej połowie powie pas - podsumował założyciel Brazylijskiego Futbolu.
Nie popisali się też organizatorzy. Wiele elementów nie doszło do skutku. Ronaldinho nie przejechał wokół boiska przed startem spotkania, a w przerwie zabrakło występu gwiazdy.
Internauci podkreślili również skromność przedmeczowego pokazu artystycznego. Narzekano też na głośną muzykę, brak zorganizowanego dopingu czy atrakcji dla dzieci na trybunach.
Co więcej, samo starcie rozpoczęło się o godz. 20:45, nie o godz. 20:30. Z kolei Brazylijczycy, w odróżnieniu od Polaków, grali w nieswoich koszulkach lub nie byli wpisani do protokołu.
A zapłacić trzeba było sporo. Standardowe bilety kosztowały kilkaset złotych, a wejściówki VIP - 10 i 50 tysięcy. Wydaje się, że sympatycy nie zapłacą kolejny raz tak dużych pieniędzy.
Tym bardziej, że niektórzy, mimo obiecanego 10-minutowego występu u boku Ronaldinho, nawet nie powąchali murawy. Pozostali weszli na boisko dopiero po zejściu z niego gwiazdora.