"W przeciwieństwie do klubu, Milik pokazał klasę. Nie dziwię się, że chce odejść z SSC Napoli"

Choć od kilku miesięcy mnóstwo pisano na temat transferu Arkadiusza Milika, Polak przynajmniej do zimy zostanie w drużynie Napoli. Mateusz Skwierawski z "WP Sportowe Fakty" uważa, że winę za całą sytuację ponosi przede wszystkim klub. Jest przekonany, iż wszystko skończy się dobrze dla samego napastnika.
Arkadiusz Milik przez długi czas nie komentował medialnych doniesień na swój temat. Zrobił to dopiero teraz, w długim wywiadzie z Mateuszem Skwierawskim. Otwarcie przyznał, że chciał odejść z Napoli, a negocjacje między klubami trwały do ostatnich godzin okienka transferowego.
Wcześniej włoskie media informowały, iż to Milik blokował całą transakcję. Polak zaprzecza tej wersji wydarzeń, podkreślając chęć polubownego rozwiązania całej sprawy.
W jego wersję wierzy Skwierawski. Dziennikarz "WP Sportowe Fakty" przyznał, że całkowicie rozumie decyzję napastnika o odejściu z Neapolu. "Azzurri" chcieli bowiem zatrzymać go na pięć kolejnych lat i nie brali pod uwagę krótszej umowy.
- Z czysto sportowego punktu widzenia nie dziwię się naszemu zawodnikowi, że chce odejść z SSC Napoli. To co mógł tam zdziałać, osiągnął. Pokazał się w czołowym europejskim klubie, wyrobił sobie bardzo dobrą markę we Włoszech. Występował w Lidze Mistrzów, dwa razy był najlepszym strzelcem drużyny i sięgnął po Puchar Włoch. I fakt, że to dopiero jego pierwsze trofeum w karierze, też ma tu znaczenie - napisał.
Dziennikarz stanął po stronie zawodnika, jeśli chodzi o cały konflikt z Napoli. Jego zdaniem to "Azzurri" zachowali się w tym sporze nie w porządku, utrudniając Milikowi odejście.
- W stwierdzeniu, które padło w wywiadzie, że nasz piłkarz "nie robi rzeczy, których nie czuje", jest wszystko. I właśnie takie stanowisko Milik uczciwie przedstawił prezesom z Neapolu. W przeciwieństwie do klubu, Milik pokazał klasę. W naszej rozmowie kilka razy podkreślał szacunek do Napoli i kibiców i nie było to sztuczne. Mógł się przecież "wyrzygać" na pracujących tam ludzi, bo dobrze wie, że to oni zrobili mu pod górkę - podkreślił.