Wielka wtopa transferowa Widzewa. Niebywałe, że kiedyś tyle kosztował

Widzew Łódź pokładał w nim wielkie nadzieje, lecz wystarczyło zaledwie kilka spotkań, aby okrzyknięto go totalnym niewypałem. Były mistrz Polski nie był jednak pierwszym, który dał się nabrać na Hilary'ego Gonga.
Hilary Gong miał posiadać niemal wszystko, aby stać się czołowym skrzydłowym w PKO BP Ekstraklasie. Dynamika, potężna szybkość, drybling - Widzew Łódź wiedział, dlaczego go ściąga.
Ogromny potencjał drzemiący w tym graczu został doceniony już znacznie wcześniej. W lipcu 2018 roku nie umknęło to działaczom Vitesse. Holenderski klub wykupił go ze słowackiego AS Trencin za dwa mln euro. Mimo wielkich oczekiwań, ruch ten się finalnie nie zwrócił.
Gong rozegrał w Eredivisie zaledwie 15 spotkań i zanotował w nich jedną asystę. Nieudany epizod na holenderskiej ziemi sprawił, że najpierw skrzydłowy szukał szczęścia w Norwegii i Nigerii, później nie poradził sobie w Armenii, aby na koniec raz jeszcze trafić do Trenczyna.
Wygląda na to, że gra na Słowacji była mu po prostu pisana, bo znów zaczął notować liczby. Pierwszy sezon po powrocie do AS Trencin nigeryjski atakujący kończył z dorobkiem 31 spotkań, pięciu bramek oraz czterech asyst. Bardzo dobre występy za południową granicą przykuły uwagę polskich zespołów.
Najkonkretniejszy w wyścigu o Gonga okazał się Widzew Łódź. Były mistrz Polski, który był tuż przed zmianą właścicielską, nie szastał jeszcze pieniędzmi i latem 2024 r. przeznaczył na jego sprowadzenie 300 tys. euro.
27-latek od początku miał kłopot ze wskoczeniem na odpowiednie tory, co skutkowało nieregularną grą. Na pierwszy występ od pierwszych minut czekał aż dwa miesiące, do meczu z GKS-em Katowice.
W międzyczasie Gong otrzymywał tylko pojedyncze szanse z ławki rezerwowych. Fatalne występy w barwach Widzewa sprawiły jednak, że szybko został skreślony przez sztab szkoleniowy. Lutowy mecz przeciwko Pogoni Szczecin był jego ostatnim w Łodzi. Kolejne trzy miesiące spędził już poza składem.
Kariera Nigeryjczyka w barwach Widzew okazała się całkowitym niewypałem. Gong opuścił szeregi byłego mistrza Polski w lipcu tego roku, zaledwie 12 miesięcy po przyjściu do klubu. Łącznie uzbierał 19 spotkań, nie zdobył w nich ani bramki, ani asysty. Kibice będą zaś chcieli o nim szybko zapomnieć.
W trakcie letniego okna transferowego Gong przeniósł się do Spartaka Trnawa. Pierwsze miesiące w barwach słowackiego klubu są dla niego kompletnie nieudane. Do tej pory zagrał tylko siedem razy.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.