Odrodzenie niewypału Legii. Strzela aż miło, przyszedł i od razu został kapitanem

Odrodzenie niewypału Legii. Strzela aż miło, przyszedł i od razu został kapitanem
Rafal Oleksiewicz / pressfocus
Oczekiwania wobec niego były ogromne. Do Polski trafiał bezpośrednio z Juventusu, lecz w Legii Warszawa totalnie się nie sprawdził. Po zmianie otoczenia nieoczekiwanie jednak odżył. Ostatni sezon był dla Cristiana Pasquato najlepszym w karierze. Włoch strzelał oraz asystował jak najęty.
W 2017 roku Legia Warszawa przeprowadziła odważną ofensywę na rynku transferowym. Szatnię stołecznego zespołu wzmocnili m.in. Domagoj Antolić, Marko Vesović, Armando Sadiku, Krzysztof Mączyński, Eduardo czy Cristian Pasquato. Szczególnie intrygująco zapowiadał się transfer Włocha.
Dalsza część tekstu pod wideo
Doświadczony pomocnik przeniósł się na Łazienkowską bezpośrednio z Juventusu. Słynny klub nie dorobił się na jego sprzedaży fortuny i puścił go za totalne grosze. Legia zapłaciła około 250 tys. euro, choć bogate CV jasno wskazywało na to, że Pasquato może być w Polsce jedną z największych gwiazd.
W przeszłości Włoch regularnie grał w Empoli, Padovie, Pescarze, Livorno czy Krylji Sowietow Samara. Pojedyncze występy zanotował też w Bolonii, Torino, Lecce i przede wszystkim Juventusie.
Kariera w Ekstraklasie nie wyglądała jednak aż tak kolorowo. Pasquato, choć bardzo szybko zyskał pozycję w podstawowym składzie, nie notował spektakularnych liczb. Na przestrzeni całego sezonu rozegrał 22 mecze, zdobył dwie bramki i dołożył trzy asysty. Łącznie spędził na boisku 1001 minut.
Jeszcze gorzej z perspektywy niedoszłej gwiazdy "Wojskowych" przebiegał drugi sezon. W nim już totalnie wypadł z obiegu i uzbierał kompromitujące 87 minut. Na koniec został nawet usunięty z obozu przygotowawczego stołecznego zespołu. Głównym powodem bezkompromisowej decyzji sztabu były względy pozasportowe, w tym naganne podejście do treningów, co jedynie przyspieszyło zapowiadane rozstanie.
Kolejne tygodnie były dla Pasquato naprawdę trudne, wszak od lipca do października 2019 roku pozostawał bez klubu. Brak zainteresowanych jego osobą sprawił, że musiał zadowolić się grą na czwartym poziomie rozgrywkowym we Włoszech. Najpierw spędził pół sezonu w Campodarsego.
Później były piłkarz Legii odgrywał kluczową rolę AS Gubbio oraz AC Trento. Przez cztery balansował na granicy Serie C i Serie D. Każdy kolejny sezon kończył z bardzo dobrymi liczbami, bo dowoził zarówno gole jak i asysty. Świetne występy nie przyniosły mu jednak sportowego awansu.
Pasquato ugrzązł w czwartej lidze włoskiej, przy okazji znajdując swoje miejsce na ziemi. W lipcu ubiegłego roku wrócił do Campodarsego i na dobry początek otrzymał opaskę kapitana. Tak, nowy gracz z miejsca został liderem zespołu, co jak zweryfikował czas, było strzałem w dziesiątkę ze strony sztabu.
Wychowanek Juventusu rządził nie tylko w szatni, ale również na boisku. I to dosłownie, wszak na przestrzeni całych rozgrywek Serie D uzbierał 38 meczów, 13 bramek oraz dziewięć asyst. Wysoka dyspozycja dała mu czwarte miejsce w klasyfikacji kanadyjskiej ligi.
Jego zespół zajął zaś szóstą pozycję w tabeli i otarł się o baraże. A Pasquato? Mimo że ma 36 lat, odżył na dobre i znów błyszczy na murawie. Nawet jeśli to tylko czwarta liga włoska.
***
Tekst powstał w ramach cyklu "Polska Piłka", w którym wspominamy m.in. piłkarzy biegających niegdyś po polskich boiskach, pamiętne mecze przedstawicieli Ekstraklasy w Europie, a także nieco zapomniane już kluby z naszego kraju.
Piotr - Sidorowicz
Piotr Sidorowicz19 Sep · 14:44
Źródło: własne

Przeczytaj również