Koncert Wisły Kraków! Ruch Chorzów znokautowany

Miazga! Wisła Kraków zrobiła kolejny ważny krok w kierunku powrotu do Ekstraklasy. W hicie 12. kolejki I ligi "Biała Gwiazda" bezlitośnie ograła Ruch Chorzów 3:0 (2:0).
Mecz z Ruchem kończył szalony maraton Wisły Kraków w tym tygodniu. W poniedziałek wiślacy rywalizowali z Polonią Bytom (1:0), w czwartek w derbach z Wieczystą (1:1 po golu w samej końcówce), a teraz na Reymonta pojawił się zespół z Chorzowa prowadzony przez Waldemara Fornalika.
Mariusz Jop zareagował na napięty kalendarz i zamieszał w składzie. Na środku obrony pojawił się duet Kutwa - Łasicki, na ławce usiedli Biedrzycki i Grujcić. W jedenastce nie zmieścił się też Frederico Duarte. Trener Fornalik postawił na sprawdzony zestaw zawodników. Goście mogli pałać żądzą rewanżu za klęskę z lutego tego roku, gdy Wisła wygrała w Chorzowie aż 5:0.
Hit w Krakowie zyskał na znaczeniu po porażkach innych ekip zainteresowanych awansem - w 12. kolejce przegrała i Wieczysta, i Śląsk Wrocław. Dodajmy, że liga, wraz z partnerami, zorganizowała akcję mającą na celu promowanie profilaktyki badań, by ratować ludzkie życie w walce z nowotworem.
Na boisku lepiej w to spotkanie weszli gospodarze. Już w 75. sekundzie Bieleckiego sprawdził Igbekeme, a po chwili ponad bramką uderzał Rodado. Następnie sędzia przerwał mecz z uwagi na pirotechnikę na trybunach.
Po przerwie przebudził się Ruch. Najpierw spróbował Kolar, a potem było o włos od gola na 0:1. Po rzucie wolnym interweniował Letkiewicz, dobitka Komora była zaś minimalnie niecelna. Wisła miała sporo szczęścia.
Po lepszym fragmencie "Niebieskich" znów do głosu doszła Wisła, spychając rywali do obrony. Trwał napór: nieznacznie pomylił się Rodado, z kolei po potężnym strzale Dude błysnął Bielecki.
W 40. minucie znów okazję mieli goście. W akompaniamencie kolejnych fajerwerków fantastyczną sytuację bramkową zepsuł Piotr Ceglarz, który przedobrzył, gdy osamotniony w polu karnym źle uderzył "nożycami".
Na tym zakończyły się ofensywne możliwości Ruchu w tym starciu. Po wymuszonej przez fanów przerwie, przy Reymonta grała - i to jak! - już tylko Wisła. W doliczonym czasie gry na 1:0 trafił Maciej Kuziemka, wykorzystując wyborną asystę Juliusa Ertlthalera.
Jeszcze przed zakończeniem pierwszej połowy wynik mogli podwyższyć Ertlthaler (zatrzymał go Bielecki), Rodado (trafił w słupek) i Krzyżanowski (spudłował z bliska dobijając strzał Rodado). Tym razem to Ruch miał furę szczęścia.
Na niewiele się to jednak zdało. Tuż po przerwie Wisła kontynuowała koncert. W 18. sekundzie drugiej połowy gola strzelił Lelieveld, jednak wcześniej Duda popełnił faul i po analizie VAR bramka została odwołana.
Po paru minutach wątpliwości już nie było. Wiślacy wyprowadzili wzorową kontrę - Rodado wykonał fantastyczny rajd jeszcze z własnej połowy i zakończył go pewnym uderzeniem na 2:0.
"Niebiescy" zupełnie się posypali. W 56. minucie fatalnie interweniował kapitan Szymon Szymański, strzelając "samobója" po akcji Kuziemki.
Przy wyniku 3:0 nikt nie miał wątpliwości, że to Wisła zgarnie trzy punkty. Ruch miał szansę na bramkę honorową, lecz w 70. minucie Nagamatsu huknął prosto w Letkiewicza. W odpowiedzi do siatki trafił Ertlthaler, tyle że z pozycji spalonej. Po tej akcji kibice gości nie wytrzymali i zaintonowali soczyste "Chorzów grać, ku*** mać".
Przed ostatnim gwizdkiem warto jeszcze było odnotować nieporozumienie wiślaków Letkiewicza i Kutwy, po których ten pierwszy starł się ze Szwedzikiem. Sędzia Tomasz Marciniak nie odgwizdał jednak faulu bramkarza "Białej Gwiazdy". Swoje w końcówce wybronił też Bielecki, zatrzymując m.in. Omicia czy Duarte.
W efekcie Wisła dowiozła prowadzenie 3:0 i odprawiła Ruch z kwitkiem. Dzięki tej wygranej ekipa z Krakowa ma już siedem punktów przewagi nad drugą Wieczystą i osiem nad trzecią Pogonią Grodzisk Mazowiecki. Wydaje się, że - choć dopiero minęła 1/3 sezonu - tylko kataklizm zabierze jej awans do Ekstraklasy. Ruch jest dziewiąty z dorobkiem 16 punktów.