"Wyj***łbym go z szatni". Były reprezentant Polski wypalił w kierunku Brunesa

Jonatan Braut Brunes odmówił ostatnio gry w Rakowie Częstochowa. Na łamach Przeglądu Sportowego Onet suchej nitki na norweskim napastniku nie zostawił Radosław Kałużny.
W ostatnim czasie sporo było sytuacji, w których piłkarze odmawiali gry, próbując wymusić transfer. Nie rozumie tego Radosław Kałużny, który jasno wypowiadał się na ten temat w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet.
- Dla mnie to dziecinada ze strony zawodników, którzy chcą odejść i udają jakieś kontuzje… To samo robił jakiś czas temu Rondić w Widzewie. Można iść do trenera i powiedzieć jasno: chcę odejść - powiedział Kałużny.
- Miałem taką sytuację – nie grałem w Leverkusen, poszedłem do Klausa Augenthalera i poprosiłem, żeby mnie puścił. Odpowiedział jasno i klarownie, że przez najbliższe pół roku na pewno tego nie zrobi i już. No to poszedłem w kolejnym roku z tą samą sprawą – że wolałbym grać niż siedzieć na VIP-ach i jeść z Calmundem. Wtedy już pozwolił szukać sobie klubu i powiedział, że mnie puści, bo nie robiłem scen - wspominał.
Były reprezentant Polski nie ukrywa, że gdyby grał z Brunesem w jednej drużynie, dosadnie dałby do zrozumienia, co myśli o zachowaniu napastnika Rakowa. Snajper miał symulować kontuzję.
- Przysięgam, że sam bym takiego wyj***ł z szatni. Przychodzisz i decydujesz się grać dla klubu, płacą za ciebie duże pieniądze, a nagle stroisz fochy i nie podoba ci się np. Raków. Chyba wiedziałeś, gdzie przychodzisz. Tak czy nie?! - wypalił.
- Facet chciał się tu po prostu wybić, a nagle wielka gwiazda, bo zdobył trzy bramki. Nie lubię takich rzeczy. Jeśli nie przedstawisz swojego stanowiska przed zespołem i nie powiesz: "panowie, chcę odejść" – a przypuszczam, że tego nie zrobił i może ze dwie osoby wiedziały, a reszta zastanawia się, o co chodzi – no to po prostu bardzo mi się coś takiego nie podoba - zakończył.