Piłkarz, na którego czekała cała Brazylia. Oto odpowiedź na główny problem "Canarinhos"

Piłkarz, na którego czekała cała Brazylia. Oto odpowiedź na główny problem "Canarinhos"
Foto SPP/SIPA USA/PressFocu
Brazylia niemal zawsze posiada w składzie wielu topowych piłkarzy. W ostatnich latach “Kanarkom” notorycznie brakowało jednak klasowego snajpera będącego gwarantem goli. W końcu w “Kraju Kawy” pojawił się napastnik, który talentem i skutecznością rozbudza fanów na tyle, że już nie potrzebują dodatkowej dawki kofeiny. Odpowiedzią na problemy pięciokrotnych mistrzów świata jest Richarlison.
- Mam nadzieję, że brazylijscy kibice jeszcze bardziej we mnie uwierzą, bo strzelam sporo goli dla reprezentacji. Kiedy noszę koszulkę kadry z numerem 9, trafiam do siatki, korzystam z okazji i po cichu robię swoje - stwierdził niedawno Richarlison na antenie stacji "TNT".
Dalsza część tekstu pod wideo
Uwaga mediów skupiona jest na znakomitej grze Neymara czy Viniciusa Juniora, jednak to właśnie zawodnika Tottenhamu można uznać za bohatera ostatnich zgrupowań kadry Brazylii. W pięciu poprzednich spotkaniach dla drużyny narodowej Richarlison brał udział przy zdobyciu siedmiu bramek. Napastnik imponuje formą przed najważniejszym turniejem reprezentacyjnym, na który “Canarinhos” pojadą jako jeden z faworytów. Katarskie zawody mogą upłynąć pod znakiem samby, karnawału i futbolu na najwyższym poziomie. Z taką “dziewiątką” Brazylijczycy mogą mierzyć najwyżej jak się da.

Siedem lat chudych

Brazylia przez lata słynęła z masowej produkcji wybitnych napastników. Pele, Rivaldo, Romario czy Ronaldo Nazario zajmują zaszczytne miejsce na Panteonie najlepszych piłkarzy w historii. Po dekadach nieprzerwanych sukcesów nadeszła jednak tragiczna zapaść kanarkowej szkoły “dziewiątek”. To brutalnie odbiło się na wynikach osiąganych podczas najważniejszych turniejów.
Jeszcze do niedawna wydawało się, że wystarczy mieć brazylijski paszport i dwie zdrowe nogi, aby grać w kadrze na szpicy. Na mundialu w 2014 roku pierwszą strzelbą gospodarzy był przecież Fred, który swoją indolencją doprowadził miliony kibiców do łez, chociaż podobno chłopaki nie płaczą. Ale parafrazując klasyka, jeśli chcieliście wystawić Freda, to teraz Fred wystawi was.
Na Copa America w 2016 roku sytuacja w ofensywie Brazylii była równie tragiczna. O miejsce w składzie walczyli Jonas, który był bliżej końca kariery niż początku, a także wiecznie niespełniony talent w osobie Gabriela Barbosy. Tajemnicą wszechświata pozostanie, dlaczego obecny zawodnik Flamengo kiedykolwiek dorobił się przydomku “Gabigol”.
Z tak mizerną obsadą linii ataku Brazylijczycy nie mieli prawa nawiązać do swoich najlepszych lat. Kibice mogli już stracić nadzieję, bezskutecznie oczekując na skutecznego snajpera, kolejne wcielenie Ronaldo Nazario, człowieka, który zamieniałby każdą piłkę w strzelonego gola. Po latach posuchy w końcu pojawił się jednak zawodnik zasługujący na miano “El Fenomeno”.

Richarlison znaczy gol

- Richarlison pachnie bramkami. On nie chce wiedzieć, on chce strzelać. Imponuje mi od momentu, kiedy zadebiutował w kadrze. To fantastyczny napastnik, wiele wnosi do naszego zespołu - przyznał Tite na jednej z ostatnich konferencji prasowych.
Selekcjoner nie mógł wybrać lepiej, szukając napastnika do reprezentacji. Kiedy Richarlison wchodził do kadry, był jeszcze zawodnikiem Watfordu, ale już wtedy wysyłał w świat sygnały na temat swojego talentu. W drugim meczu w narodowych barwach ustrzelił dublet, rok po debiucie strzelił gola w wygranym finale Copa America. Demony Jonasa, “Gabigola” i Freda zostały na dobre odegnane.
W sumie Richarlison zdobył w seniorskiej kadrze już 16 bramek i dołożył do tego sześć asyst. To bardzo dobry wynik, patrząc na to, że w pierwszym składzie wystąpił jedynie w 23 meczach. Selekcjoner powoli wprowadzał go do drużyny, napastnik często musiał godzić się z rolą rezerwowego, ale kiedy już wywalczył miejsce w jedenastce, to pod żadnym pozorem nie zamierza go oddać.
Richarlison zadebiutował w kadrze dopiero dwa lata po tym, jak Tite objął zespół. Mimo wszystko 25-latek jest trzecim najlepszym strzelcem za kadencji tego trenera. A warto dodać, że popisy gracza Spurs w narodowych barwach nie ograniczają się jedynie do drużyny Tite. Przed rokiem Richarlison był liderem kadry, która zdobyła olimpijskie złoto. Napastnik strzelił pięć goli w sześciu spotkaniach, pomagając w sięgnięciu po medal z najcenniejszego kruszcu. I z przekonaniem graniczącym z pewnością można założyć, że nie będzie to ostatni triumf tego zawodnika z Brazylią.

Para asów

- Każdy wie, że Richarlison to świetny piłkarz. Potrafi zmieniać przebieg meczu, dobrze czuje się w trudnych spotkaniach, co pokazał już w Evertonie. Mam nadzieję, że nadal będzie się rozwijał w ten sposób - mówił Neymar w 2018 roku, kiedy Richarlison stawiał pierwsze kroki w reprezentacji.
- Słowa pochwały ze strony Neymara wiele dla mnie znaczą, bo to piłkarz, którego od zawsze podziwiałem. Gra z nim w jednym zespole jest bardzo łatwa, on zawsze potrafi znaleźć cię podaniem, kreuje mnóstwo sytuacji, z nim wiesz, że piłka do ciebie trafi w odpowiednim momencie - odpowiadał Richarlison.
Współpraca tej dwójki od samego początku układa się perfekcyjnie. Neymar od zawsze grał w kadrze na wysokim poziomie, ale często brakowało mu odpowiedniego partnera. Po latach współpracy z zawodnikami o zbyt niskiej jakości, w końcu ma obok siebie napastnika, który robi to, co do niego należy.
Neymar i Richarlison uzupełniają się, ponieważ obaj są na wskroś wszechstronni. Obecny gracz Tottenhamu rozpoczynał karierę bliżej lewego skrzydła, ale teraz wyrasta na rasowego snajpera. Podobnie Neymar ewoluował z zawodnika przyklejonego do linii w asystenta, który najlepiej czuje się w głębi pola, dyrygując orkiestrą grającą w jego rytmie. Połączenie jednego z najbardziej kreatywnych piłkarzy świata i zawodnika strzelającego gole od niechcenia może być fundamentem sukcesu Brazylii.

Po szóste mistrzostwo

Ostatni mecz z Ghaną był idealnym dowodem na siłę brazylijskiej ofensywy. Raphinha zanotował asystę, Vinicius czarował każdym zagraniem, a Neymar dwukrotnie zaliczył kluczowe podanie przy trafieniach Richarlisona. Oczywiście, rywal nie był z najwyższej półki, jednak patrząc na klasę “Canarinhos”, naprawdę trudno znaleźć reprezentację, która byłaby w stanie całkowicie zneutralizować klasę ich napastników.
- To najlepsza Brazylia, w jakiej grałem od momentu debiutu. Jesteśmy silniejsi, bardziej konkurencyjni, bardziej zgrani. To cudownie - powiedział niedawno Neymar cytowany przez “Globo Esporte”.
Brazylia zawsze jeździ na wielkie turnieje z łatką faworyta, jednak tym razem szans na sukces “Kanarków” można upatrywać nie tylko w historii, ale przede wszystkim w teraźniejszości. Kadra Tite w ciągu trzech ostatnich lat przegrała tylko dwa spotkania, oba z Argentyną. Z przymrużeniem oka można powiedzieć, że jeśli “Albicelestes” nie staną Brazylijczykom na drodze, to nikt nie zdoła pokonać, Neymara, Richarlisona i spółki.
Na papierze “Canarinhos” mają być może najlepszą ofensywę świata. Vinicius drybluje, Neymar rozgrywa, a na przedzie jest jeszcze napastnik, który potrafi wykończyć każdą akcję. Można jedynie współczuć defensorom, którzy na mundialu wpadną pod brazylijski walec. Brazylijczycy w Katarze z pewnością nie będą mieli alergii na piękny futbol.

Przeczytaj również