16-latek pobił rekord Yamala. Halo, Europo, złote dziecko czeka. "To naprawdę duży talent"
Na EURO 2024 Lamine Yamal został najmłodszym piłkarzem w dziejach futbolu, który wygrał wielki reprezentacyjny turniej. Kto by pomyślał, że ten rekord przetrwa jedynie rok. Na innej części półkuli, w Ameryce Łacińskiej, niespodziewanie wyłoniło się kolejne piłkarskie objawienie. 16-letni Gilberto Mora zadziwił wszystkich, nawet tych, którzy mieli świadomość na temat jego wielkiego talentu.
Meksykański pomocnik Gilberto Mora należy do wąskiego grona piłkarzy, którzy zadebiutowali w pierwszej reprezentacji na wielkiej imprezie. Konkretnie - w niedawno zakończonym Złotym Pucharze CONCACAF. Imponuje to nie tylko z uwagi na jego wiek, ale i to, w jak gładki sposób udźwignął presję.
Wejście smoka
Meksyk nie zaczął turnieju najlepiej. Nawet jeśli w meczu otwarcia zagrał na pół gwizdka, to zwycięstwa 3:2 ze słabiutką Dominikaną nie można było nazwać satysfakcjonującym. Pewna wygrana 2:0 z Surinamem dała jednak awans do ćwierćfinału, a bezbramkowy remis w meczu z Kostaryką - pierwsze miejsce w grupie. Mimo typowego dla pełnoskalowego faworyta pragmatyzmu w fazie grupowej, udało się więc uniknąć potknięć.
Obawy zaczęły się pojawiać przed ćwierćfinałem z Arabią Saudyjską. Sztab medyczny na parę dni przed meczem potwierdził fatalną wiadomość - więzadła krzyżowe w kolanie zerwał podstawowy pomocnik meksykańskiej drużyny narodowej, Luis Chavez. Dla kadry, w której z powodu kontuzji przed turniejem zabrakło Hirvinga Lozano, był to kolejny bolesny cios. Selekcjoner Javier Aguirre musiał działać reakcyjnie. Na mecz z “Zielonymi Sokołami” Herve Renarda przeprowadził cztery zmiany w pierwszym składzie, a jedną z nich zaskoczył cały piłkarski świat. Od pierwszej minuty wystawił bowiem zaledwie 16-letniego Gilberto Morę.
- Zasłużyli, by grać. Gilberto Mora i Julian Araujo to dwaj piłkarze, którzy zapracowali na miejsce w składzie swoją postawą na treningach - tłumaczył. I rzeczywiście, Gilberto ostatecznie zagrał z Arabią świetne zawody.
- On pisze historię. Ma wspaniałą mentalność, dla nas jest cennym nabytkiem. Jest dobrze wychowany, pełen szacunku i chętny do nauki. Zdał test w swoim debiucie - ocenił trener swojego najmłodszego podopiecznego.
Debiut od pierwszej minuty na wielkim turnieju w takim wieku już można uznać za absolutny ewenement, jednak dla Mory to był dopiero początek. Dobra gra w ćwierćfinale z Arabią Saudyjską zaowocowała tym, że dostał szansę także w półfinałowym starciu Hondurasem. Wtedy miał bezpośredni wpływ na wynik - swój kolejny świetny występ zwieńczył klasową asystą przy zwycięskim golu, dającym drużynie “El Tri” awans do wielkiego finału. Finału, który okazał się najlepszym meczem w jego wykonaniu - m.in. kilkakrotnie stwarzał zagrożenie amerykańskiemu bramkarzowi strzałami z dystansu.
- O ile po jego wyglądzie można się domyślić, że jest młodszy od kolegów z zespołu, o tyle zdecydowanie nie po poziomie gry. To się naprawdę bardzo rzadko zdarza, żeby 16-latek grał na takim poziomie i nie tylko nie odstawał, ale jeszcze fragmentami wręcz się wyróżniał - mówi nam Michał Matlak, pasjonat i stały obserwator meksykańskiej piłki nożnej.
Początek nowego etapu
Meksyk cały finał oczywiście wygrał (2:1) i był to triumf dość znamienny - po raz drugi w 2025 roku ekipa Javiera Aguirre okazała się najsilniejszą drużyną strefy CONCACAF, tym razem bezpośrednio pokonując drugiego najpoważniejszego kandydata do tego miana, czyli reprezentację Stanów Zjednoczonych. W latach 2021-2024 to USMNT tłamsiła “Trójkolorowych”. Ci nie byli w stanie wygrać z odwiecznym rywalem ani razu. To był ciężki czas dla tej kadry - klęskę na Gold Cup 2021 poniosła ona właściwie z “zapasowym garniturem” Jankesów. Rok później miał miejsce najgorszy od 44 lat występ Meksyku na mistrzostwach świata, a na dokładkę w międzyczasie odbyły się dwie edycje Ligi Narodów CONCACAF, w których USA też eliminowały Meksykanów.
Trwał kryzys wymagający zmian personalnych oraz wymiany pokoleniowej. W reprezentacji brakowało prawdziwych liderów w sile wieku grających na dobrym, europejskim poziomie, podczas gdy wielkie talenty - takie jak określany “meksykańskim Messim” Diego Lainez czy mocno ceniony Jose Macias - przepadały.
- Lainez nie dał rady fizycznie w Europie. Maciasa zniszczyły kontuzje, dwa razy zrywał więzadła, a to tylko początek listy jego urazów. Ma 25 lat, jest bez klubu i w ogóle nie jest pewne, że będzie dalej grał w piłkę. Mora to naprawdę duży talent, nic dziwnego, że w Meksyku wiążą z nim ogromne nadzieje. Chyba największy, jaki widziałem od czasów Maciasa - komentuje Matlak.
Choć w reprezentacji nie zdążył się jeszcze wykształcić nowy, stały i silny kręgosłup, to przez ostatnie lata niektóre postacie wyraźnie podskoczyły w hierarchii. Santiago Gimenez gra w Milanie, a Edson Alvarez w West Hamie. Johan Vasquez stał się ważną postacią w Genoi i niewykluczone, że latem trafi do silniejszego klubu. Gilberto Mora nie tylko jest kolejną nadzieją na kontynuację tego trendu, ale i zdecydowanie jednym z największych objawień, jakie w ostatnim czasie spotkały meksykański futbol. Obecnie gra w Club Tijuana, gdzie seniorski debiut zanotował mając jedynie 15 lat.
- To, co zwraca w nim uwagę, to właśnie nastawienie na grę do przodu. Gracz techniczny, ruchliwy, ma łatwość zmiany kierunku biegu, wizję gry. Potrafi grać między liniami, posyłać prostopadłe podania, ma dobre wykończenie akcji, uderzenie z dystansu. Minusy, jak to u meksykańskich piłkarzy - kwestia fizyczna. Ma około 168 cm wzrostu, drobny, ale tu są oczywiście duże rezerwy do poprawy - wyjaśnia nasz rozmówca.
- Wydaje się też, że ma poukładane w głowie. Jego tata, też Gilberto, był przed laty ligowcem [grał w Lidze MX, również w Tijuanie - przyp. red.], w “Xolos” mają pomysł na jego rozwój. Jego menadżerką jest Rafaela Pimenta, to jest top światowy. Oczywiście do 18. roku życia odpada transfer do Europy, w mediach mówi się też o przedłużeniu kontraktu o trzy lata - dodaje.
Diament spod trenerskiego oka
W tej całej historii warto się też zatrzymać przy postaciach ludzi, którzy w pierwszej kolejności odważyli się wrzucić urodzonego w 2008 roku pomocnika na tak głęboką wodę. Historyczny debiut w seniorskiej drużynie “Xolos”, dający mu miano najmłodszego piłkarza w dziejach ligi meksykańskiej, Mora zanotował u Juana Carlosa Osorio - szkoleniowca wyjątkowo ekscentrycznego zarówno pod względem stylu bycia, jak i stylu prowadzenia swoich drużyn.
- To były selekcjoner, znany z niekonwencjonalnych pomysłów personalnych i taktycznych. Już samo w sobie to, że dał 15-latkowi zadebiutować w lidze, było w Meksyku dużym wydarzeniem, a w dodatku Mora po wejściu na boisku zanotował asystę. Od czasu debiutu pozostaje w rotacji, czasem zaczyna na ławce, czasem gra w pierwszym składzie. Nie jest gwiazdą ligi. Na pewno jego pozycja będzie stopniowo rosnąć - diagnozuje Matlak.
Na sam Gold Cup Gilberto został powołany z kolei przez prawdziwego meksykańskiego weterana ławki trenerskiej. Javier Aguirre zjadł zęby na pracy przy linii bocznej, a w swoim CV ma między innymi trzy lata w Atletico Madryt, finał Pucharu Hiszpanii z Mallorcą, czy występy z kadrą Meksyku na mundialach w 2002 i 2010 roku. To właśnie on przed tym drugim turniejem uwierzył w umiejętności słynnego Javiera “Chicharito” Hernandeza, nagradzając go premierowym powołaniem do reprezentacji. Lata później napastnik został jednym z najlepszych meksykańskich piłkarzy w XXI wieku, reprezentując takie kluby jak Real Madryt, Manchester United czy Bayer Leverkusen. Zdążył też przebić ponad 100 występów w kadrze narodowej, z 52 golami zostając jej najlepszym strzelcem w dziejach.
Gdy Hernandez dostał powołanie na MŚ 2010, grał jeszcze w lidze meksykańskiej i nie wróżono mu tak owocnego startu w drużynie narodowej. Minęło jednak półtorej dekady i okazało się, że Aguirre znów postanowił zrobić to samo.
- W tym momencie Gilberto należy rozważać jako podstawowego piłkarza reprezentacji, w duecie z Marcelem Ruizem, grającym przed Edsonem Alvarezem. Aguirre zebrał sporo pochwał za postawienie na Ruiza i Morę, którzy do tej pory mieli małe doświadczenie w kadrze - tłumaczy Matlak.
Kto wie, być może przy obecnym stanie meksykańskiej kadry to właśnie wychowanek Club Tijuana zostanie jedną z twarzy drużyny, która pojedzie na “domowy” mundial w 2026 roku. Już teraz osiągnął coś wyjątkowego - w wieku 16 lat i 265 dni został bowiem najmłodszym piłkarzem w historii, który wzniósł w górę trofeum za triumf w kontynentalnym turnieju, bijąc zeszłoroczny rekord Lamine’a Yamala. Zachwycenie świata na imprezie, której Meksyk jest współgospodarzem, brzmi jak wymarzony scenariusz, za którego spełnienie my, jako kibice i obserwatorzy, możemy jedynie trzymać kciuki.