A może zwolnienie Kolendowicza to nie taka fanaberia, jak się wydaje?

A może zwolnienie Kolendowicza to nie taka fanaberia, jak się wydaje?
Kacper Pacocha / pressfocus
Mateusz - Rokuszewski
Mateusz Rokuszewski09 Aug · 22:20
Kiedy po ligowej inauguracji Piotr Koźmiński z goal.pl napisał, że Robert Kolendowicz może stracić pracę, trener Pogoni pokazał nieco inne oblicze. Twarz nerwusa. Podkreślił, że dziennikarze mają z nim bailando (choć użył innego słowa), ale na pewne rzeczy sobie nie pozwoli. Szczególnie, że jego zdaniem był to atak nie tyle na niego, co na drużynę. A skoro tak to odbiera, to chyba musi być gotowy na kolejne.
Postawione w tytule pytanie ciągle jest pewną prowokacją. Ale już nie tak wielką jak jeszcze kilka tygodni temu. Alex Haditaghi nie jest oazą spokoju, a Roberta Kolendowicza dostał w spadku po poprzednikach - te dwie rzeczy jakby z urzędu kazały stawiać znak zapytania przy nazwisku szkoleniowca Pogoni. Stąd ta fanaberia, bo chcielibyśmy, żeby o być albo nie być zdolnego polskiego trenera na dorobku, decydowało coś więcej. Ale do tych argumentów trzeba teraz doliczyć coś jeszcze.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wyjazdy. Te przeklęte wyjazdy

No trudno nie wracać do postawy Pogoni poza Szczecinem, skoro sezon zaczęła od oklepu 1:5 w Radomiu i łącznie punktu przywiezionego od beniaminków z Niecieczy i Gdyni. Stare demony wróciły i wydają się mocniejsze niż wcześniej. Wiosną nie udało się rozwiązać wcześniejszego problemu. Udało się go zatuszować. Jesienią Pogoń na wyjazdową wygraną w lidze czekała do końcówki listopada, gdy trzeba było pojechać do przegrywającej mecz za meczem Lechii (po tym spotkaniu pogoniono Szymona Grabowskiego). Ale skoro pierwsze dwie wycieczki w nowej rundzie były udane (i pomogły zbudować serię liczącą łącznie pięć zwycięstw na starcie rundy), to temat siłą rzeczy przycichł. Tym bardziej, że nie były to jedyne zwycięstwa w rundzie odniesione w delegacjach.
A teraz kontekst. Pogoń wiosną na wyjeździe trzy razy ograła spadkowiczów. Stal Mielec i dwukrotnie Puszczę Niepołomice (w lidze po tym szalonym 5:4 i golu Koulourisa z dystansu w samej końcówce, no i w półfinale Pucharu Polski). Do tego Widzew Łódź Daniela Myśliwca, który się skończył. Po tym meczu już oficjalnie, bo szkoleniowiec został zwolniony jak Grabowski, ale „nieoficjalnie” już wcześniej. Cztery wyjazdowe wygrane w lidze przez cały sezon to już wygląda mizernie (Zagłębie Lubin miało tyle samo), a tu jeszcze trzeba podkreślić, że dwie z nich to owoc rywalizacji z najgorszymi w lidze, a kolejne dwie to pokłosie starć z ekipami w najgłębszym dole, gdy posady ich trenerów wisiały na włosku.
Musimy tu też pokopać głębiej. Kiedy Pogoń wygrała ostatni ważny mecz poza Szczecinem? W lutym 2024 roku w Pucharze Polski z Lechem. Po dogrywce, minutę przed jej końcem, ale zawsze. Dawno temu, bo na lewej obronie u rywala grał Barry Douglas, a przed nim Kris Velde.
Od tego czasu 31 niedomowych meczów - siedem wygranych (prócz już wymienionych: Stal Rzeszów i Odra Opole w Pucharze Polski), 10 remisów, 14 porażek. Znów kontekst: dwa przegrane finały Pucharu Polski, w tym jeden z pierwszoligowcem. Przegrany (choć de facto zremisowany) bój o podium z Jagiellonią w ostatniej kolejce. Przegrana końcówka rok wcześniej, gdy łącznie punkt przywieziony z Częstochowy i Mielca w 32. i 33. kolejce zakończył marzenia o czymkolwiek (a przed nimi Pogoń miała punkt straty do podium, trzy punkty mniej niż drugi Śląsk, pięć oczek przed Portowcami była Jaga).
Jak już pewnie zauważyliście, wyjazdowe zmartwienia to po części też Jens Gustafsson. Ale Szweda w Szczecinie nie ma już niemal równo rok, prowadzi ekipę BK Hacken, przed chwilą świętował wyrzucenie Anderlechtu z Ligi Europy i myślał o starciu z Legią (do którego raczej nie dojdzie, bo w czwartek w cymbał dostał i on, i legioniści). A problem trzeba rozwiązać i chyba możemy powoli stwierdzić, że Robert Kolendowicz miał wystarczająco dużo czasu, żeby to zrobić. A nijak nie wygląda na człowieka, który ma na to pomysł.
Jasne, dzisiaj w Gdyni niewiele brakowało. Koulouris pomylił się z karnego, za to chwilę później Jakubczykowi wyszedł strzał dotychczasowego życia. Pech, zdarza się. Tyle tylko, że Pogoni poza Szczecinem zdarza się cały czas. Tak jak tydzień temu, gdy piękny gol Juwary nie został uznany. Nawet tak jak w Radomiu, bo tam Pogoń przegrała wysoko, ale spokojnie mogła też wysoko prowadzić, gdyby wykorzystała swoje okazje w pierwszej części meczu. Zawsze coś.
Robert Kolendowicz wzbudza sympatię, jego drużyna też, bo chce grać w piłkę, a w Szczecinie jej to nawet fajnie wychodzi. Zaraz przyjedzie Górnik Zabrze i pewnie będzie miło. W dodatku wiosną całościowo zrobił wynik w trudnych okolicznościach. Nie wygrał Pucharu Polski, nie wyciągnął podium, ale minimalnie lepiej punktowały tylko ekipy Lecha Poznań i Rakowa Częstochowa. A przecież to runda, która zaczęła się w Szczecinie od strajku. I w której drużynę wzmocniono tylko na papierze (Rojas, Luizao, Reyner - legendarny tercet).
Wszystko to prawda, ale, ale, ale… To powoli już za mało. Trener może i zdolny, ale nie potrafi rozwiązać istotnego problemu, a bez tego Pogoń zostanie tu, gdzie jest. Z fajnym szkoleniowcem, z masą świetnych widowisk w pamięci, ale bez żadnego trofeum (no chyba, że ktoś uzna, że finał Pucharu Polski warto rozegrać w Szczecinie) i może bez biletu do Europy (choć jedno miejsce więcej do obsadzenia może zrobić różnicę).
No, tu minimum trzeba odbyć bardzo poważną rozmowę, w trakcie której Kolendowicz, wbrew temu co napisałem, będzie przekonujący w opowiadaniu o tym, co nie gra na wyjazdach i jak to zmienić.
Trenerzy w Ekstraklasie padali ofiarami tylu absurdalnych zwolnień, że wylądowali pod ochroną jak jakieś żbiki. Czasem z automatu, wbrew argumentom, choć to akurat nie ten przypadek - Kolendowicz ma w karty rękach. To byłoby zwolnienie z rodzaju tych trudniejszych. Coś jak, przynajmniej w mojej ocenie, nieprzedłużenie kontraktu z Dawidem Kroczkiem przez Cracovię po zajęciu przez Pasy szóstego miejsca. Co nie znaczy, że byłaby to zła dla drużyny decyzja, gdyby poważne aspiracje udało się potwierdzić, ściągając do Szczecina nie tylko duże nazwisko piłkarskie (poszukiwania trwają), ale też ciekawego trenera.

Przeczytaj również