Absolutna sensacja! Klub ze wsi na 99% mistrzem. Poskromił krajowych gigantów

Przed dekadą ledwo wiązali koniec z końcem, by stworzyć podwalinę pod system, dzięki któremu walczą o sensacyjne mistrzostwo kraju. Do skautingu zatrudnili listonosza, do sztabu trenerskiego - profesora z doktoratem, a w drzewie genealogicznym jednego z ich piłkarzy można znaleźć nazwiska słynnych polskich poetów. Mjallby AIF jest dosłownie kilka kroków od zostania "szwedzkim Leicester City".
W czasach, gdy FIFA i UEFA konsekwentnie przesuwają wajchę komercjalizacji, a kluby przeprowadzają transfery za coraz większe pieniądze, piłka nożna powoli przekształca się w sport dla bogatych. Wystarczy jednak zerknąć na tabelę szwedzkiej ekstraklasy, by zobaczyć, że futbolowy romantyzm wciąż żyje i ma się dobrze. O krok od mistrzostwa kraju jest tam Mjallby AIF - klub z rybackiej wioski (mającej nieco ponad tysiąc mieszkańców) za którym nie stoi żaden bogaty inwestor.
Baśniowa droga na szczyt
Fotel lidera, brak porażki od maja i 10 punktów przewagi nad drugim miejscem - gdyby minionej zimy ktoś powiedział kibicom Mjallby AIF, że taka będzie sytuacja ich ukochanej drużyny na siedem kolejek przed końcem sezonu 2025, najpewniej złapaliby się za głowy z niedowierzaniem. Jeszcze dekadę temu klub był na skraju bankructwa - w ciągu dwóch lat zanotował dwie relegacje z rzędu, lądując w trzeciej lidze szwedzkiej z ujemnym kapitałem własnym.
W szczytowym momencie długi wynosiły pięć milionów koron szwedzkich. Gdyby nie Magnus Emeus, który kilka miesięcy wcześniej objął stanowisko prezesa i uregulował plan spłacenia zaległych zobowiązań, klubowi groziłoby odebranie licencji. Wszystko, co działo się później, to czysta abstrakcja. Mjallby w ciągu trzech lat wróciło do drugiej ligi, a później triumfowało w niej jako beniaminek. W 2020 roku znów zagrało w elicie, kończąc pierwszy sezon po powrocie na piątym miejscu. Później jednak stało się ligowym średniakiem, który najczęściej kończył sezon w dolnej połowie tabeli.
- Od 2017 roku w naszym stowarzyszeniu notujemy ciągłe nadwyżki finansowe. Do 2022 roku wynikały one z ponadprzeciętnych wzrostów w przychodach. Mieliśmy nieco większą widownię niż zakładaliśmy w budżecie, nieco większe przychody ze sponsoringu, a przede wszystkim osiągnęliśmy wyniki sportowe, których nie planowaliśmy - zaznaczył Emeus.
Najbardziej niesamowite w tej historii jest to, że wszystkie dotychczasowe sukcesy klubu osiągnięto ponad stan. Mjallby, które z administracyjnego punktu widzenia nie jest nawet miastem, leży w Blekinge, trzecim najmniejszym szwedzkim regionie pod względem liczby ludności. Najnowsze dane mówią, że w samej miejscowości obecnie mieszka między 1300 a 1400 osób. Co więcej, nie ma w niej ani jednego pełnoprawnego stadionu piłkarskiego - klub rozgrywa swoje mecze na obiekcie w nadmorskim Hallevik, który może pomieścić 6000 widzów. To więcej niż czterokrotność populacji Mjallby.
Królowie rynku
Przed obecnym sezonem kapitał własny Mjallby AIF wyniósł niecałe 46 milionów koron szwedzkich (czyli ok. 4,2 miliona euro - 11. najwyższy w lidze). Jak to się stało, że klub, który zarówno infrastrukturalnie, jak i budżetowo odstaje od reszty stawki, konsekwentnie generuje zyski, wkraczając do walki o najwyższe cele?
Kluczowe znaczenie ma tu szeroko pojęty know-how, objawiający się na wielu różnych płaszczyznach. Większość zawodników Mjallby, którzy dziś stanowią o sile zespołu, klub sprowadził na zasadzie wolnego transferu. Ani grosza nie wydano chociażby na gwiazdora drużyny Elliota Strouda, który w styczniu 2023 roku został pozyskany z trzecioligowego IK Oddevold. Co ciekawe, 23-letnim wahadłowym jakiś czas temu mocno interesował się Raków Częstochowa, natomiast sam piłkarz najwyraźniej zdecydował, że woli pozostać w klubie do końca trwającego sezonu. Innym ciekawym przypadkiem jest Axel Noren. Stoper po ośmiu miesiącach od dołączenia do Mjallby otrzymał debiutanckie powołanie do reprezentacji Szwecji.
Wśród najbardziej wyróżniających się zawodników zdecydowanie warto jeszcze wymienić Abdoulie Manneha. 20-letni gambijski skrzydłowy, sprowadzony - a jakże by inaczej - za darmo z rodzimego Wallidan, strzelił siedem goli i zanotował trzy asysty w tym sezonie Allsvenskan, stając się jednym z najlepszych piłkarzy ligi.
Jak podaje Transfermarkt, Mjallby tylko dziewięć razy w swojej historii zapłaciło za piłkarza kwotę odstępnego. Rekord transferowy ustanowiło dopiero w minionym okienku transferowym, sprowadzając Jeppe Kjaera z Bodo/Glimt za 700 tysięcy euro. Do tej pory większość ich inwestycji rzadko kiedy przekraczała 200 tysięcy. Jak na drużynę potencjalnego mistrza Szwecji są to zdumiewające liczby.
Niezwykły klub zwykłych ludzi
Dyscyplina finansowa to nie wszystko. Jednym z głównych założeń Mjallby było bogacenie się dzięki sprzedawaniu piłkarzy z zyskiem. W tym celu dyrektor sportowy klubu, Hasse Larsson, powołał kompetentny zespół specjalistów. Z uwagi na ograniczone możliwości finansowe nie stawiał na wielkie nazwiska z doświadczeniem, a na zapalonych pasjonatów. Przyjmował ludzi, w których widział potencjał na zaistnienie w profesjonalnym świecie futbolu, nawet jeśli nie mieli oni dobrego CV. W ten sposób do klubu trafił chociażby Arvid Franzen - obecny szef skautingu. Na początku 27-latek działał w Mjallby jako wolontariusz, łącząc to ze swoją codzienną pracą… listonosza.
- Mam telefon zawsze pod ręką, jest włączony 24/7. Ale tak naprawdę najwięcej działałem wieczorami i nocami, praktycznie przez cały mój wolny czas, kiedy jeszcze nie miałem dzieci. Później wstawałem do pracy i koło się kręciło. Poświęciłem wiele dla Mjallby, wiele klubów było mną zainteresowanych. Wydaje mi się, że największa ekscytacja rozpoczęła się w momencie, gdy ludzie dowiedzieli się, że nie pracuję w sporcie na pełny etat - opowiadał w wywiadzie dla SVT Nyheter.
Franzen działa w Mjallby od trzech sezonów, jednak dopiero w tym roku rozpoczął w klubie pracę na pełny etat. Ruchy, które przez ten czas przeprowadził na rynku, są co najmniej wybitne. To właśnie jego pomysłem był transfer Nicklasa Rojkjaera, który po półtora roku został sprzedany do Nordsjaelland za 1,75 mln euro, bijąc rekord sprzedażowy klubu.
Doktorat z futbolu
Inną ciekawą postacią jest Karl Markus Aksum. 35-letni Norweg od zeszłego sezonu jest jednym z asystentów trenera MAIF, Andersa Torstenssona. Przed objęciem stanowiska pracował jako opiekun drużyny U19 Odds BK, jednak wcześniej zdobywał doświadczenie także na innych polach - między innymi jako trener personalny. Co więcej, przez kilkanaście lat kształcił się w Norweskiej Wyższej Szkole Sportu, na której obronił pracę doktorską z zakresu percepcji wizualnej w piłce nożnej.
Wbrew pozorom, nie jest jednak zwykłym teoretykiem. W podcaście The Mind Room opowiadał, że zawsze chciał oddać się trenowaniu, a zaczynał jako 18-latek, pracując w szkole. Po zdobyciu licencji UEFA B zdobywał doświadczenie na coraz wyższym poziomie, od piątej ligi norweskiej w górę. Temat percepcji wizualnej wybrał ze względu na to, że - jak sam twierdzi - był to aspekt, który uniemożliwił mu piłkarską karierę pomocnika. Sam doktorat chciał zrobić po to, by mieć swoją własną niszę, wyróżniającą go z tłumu. Ten pomysł zaprowadził go bardzo daleko - w Odds BK stworzył jedną z najlepiej grających drużyn U19 w Norwegii, w międzyczasie zdobywając licencję UEFA A. Prowadził też wykłady dla trenerów młodzieżowych drużyn Ajaksu Amsterdam.
Z takim specjalistą Mjallby mogło zrobić kolejny krok do przodu. W sezonie 2024, na początku którego Aksum rozpoczął pracę, klub wyrównał swój najlepszy wynik w historii, kończąc rozgrywki szwedzkiej ekstraklasy na piątym miejscu. To była drużyna, która szalała w lidze, jeśli chodzi o statystyki ofensywne. Miała najwięcej wykreowanych wielkich szans (73), a także drugie miejsce w golach oczekiwanych (44,4).
Już wtedy wyglądało to bardzo obiecująco. Dziś, gdy pojawił się balans i automatyzmy, na ekipę okrzykiwaną mianem “szwedzkiego Leicester” nie ma mocnych. Mjallby z 23 rozegranych meczów wygrało 17, pięć razy remisowało, przegrało jedynie na wyjeździe z AIK Solna. Na siedem kolejek przed końcem sezonu ma 10 przewagi nad drugim Hammarby, wspieranym finansowo przez Zlatana Ibrahimovicia. W tyle pozostawione wielkie marki, które póki co kompletnie zawodzą - Malmoe, Goteborg i świeżo upieczeni półfinaliści Ligi Konferencji, Djurgarden.
Co ciekawe, analitycy z Football Meets Data szacują, że Mjallby już na 99% zdobędzie mistrzostwo.
Piłkarski talent z rodu polskich poetów
Na sam koniec tej historii warto przytoczyć jeden wątek z polskim zabarwieniem. Pomocnikiem Mjallby jest Ludwik Małachowski Thorell - Szwed polskiego pochodzenia, wielki talent, któremu przyglądają się kluby Bundesligi. To wychowanek słynnej akademii IF Brommapojkarna, z której w świat wypłynęli Viktor Gyokeres, Dejan Kulusevski, Hugo Larsson i wielu innych wybitnie uzdolnionych piłkarzy.
Powiązania Thorella z Polską są jednak znacznie większe, niż można byłoby przypuszczać. Temat ten swego czasu bardzo dokładnie zbadał Arkadiusz Stelmach, dyrektor skautingu Wisły Płock, hobbystycznie poszukujący zagranicznych piłkarzy z polskimi korzeniami lub obywatelstwem.
- Podczas rozmowy powiedziałem do niego luźno, że u nas w Płocku jest Liceum Ogólnokształcące im. Marszałka Stanisława Małachowskiego. Zastanowiło go to, bo słyszał kiedyś, że ma jakieś znane osobistości w rodzinie. Porozmawiał z dziadkiem i okazało się, że herb jego rodziny to Gryf i wywodzi się z dokładnie tego samego rodu, co na przykład Soter-Jaxa Małachowski, polski malarz. Ogółem to znany ród, a należał do niego między innymi Aleksander Małachowski, w przeszłości znany polityk i działacz opozycji - powiedział w udzielonym w 2021 roku wywiadzie dla TVP Sport.
Ród na tyle znany, że dziadek piłkarza opublikował w internecie drzewo genealogiczne z wyjątkowo bogatą bazą danych. Kogo tam znajdziemy? Przede wszystkim słynnych polskich poetów i pisarzy - Jana Kochanowskiego, Mikołaja Reja i Andrzeja Frycza Modrzewskiego.
Wszystkie pojedynki z najbardziej wymagającymi rywalami Mjallby ma już za sobą. W sobotę może wykonać kolejny krok w kierunku zdobycia sensacyjnego, a zarazem pierwszego w dziejach klubu mistrzostwa Szwecji. Stadion Strandvallen w Halleviku ugości 14. w tabeli drużynę Oester IF. Nie da się ukryć, że to już ostatnia prosta przed metą, szczególnie że na zamykające TOP3 tabeli Hammarby i AIK czeka jeszcze kilka trudnych starć - w tym jedno bezpośrednie, w którym zagrają przeciwko sobie.