Michał Probierz przesadza. "Selekcjonerze, nie w tę stronę"

Michał Probierz przesadza. "Selekcjonerze, nie w tę stronę"
Adam Starszynski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński07 Jun 2024 · 11:02
Atmosfera wokół reprezentacji Polski już dawno (nigdy?) nie była przed wielkim turniejem tak spokojna. Niewielkie oczekiwania, zero mitycznego pompowania balonika, raczej spokojne oczekiwanie na to, co się wydarzy. Tym bardziej dziwią więc słowa Michała Probierza, który chyba trochę na siłę doszukuje się krytyki i hejtu wobec kadrowiczów.
Reprezentacja Polski psim swędem awansowała na EURO 2024. W eliminacjach zagrała fatalnie, skompromitowała się w kilku spotkaniach, ale potem wykorzystała możliwość wejścia na turniej boczną furtką. Wygrała baraże i już za moment rozpocznie zmagania w mistrzostwach Europy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Styl, w jakim biało-czerwoni wywalczyli przepustkę na turniej, a także trafienie do grupy śmierci z Francją, Holandią oraz Austrią powoduje natomiast, że dziś oczekiwania wobec kadry są niewielkie. Ugramy coś? Fajnie. Nie wyjdziemy z grupy? Niewielkie zaskoczenie. Wśród dziennikarzy i kibiców dominuje raczej podejście na zasadzie: “lepiej nie mieć wielkich nadziei i najwyżej miło się zaskoczyć”.
W XXI wieku jeszcze tak nie było. Na mundial w 2002 roku, według selekcjonera Jerzego Engela, mieliśmy jechać po medal. Czekaliśmy na ten turniej latami, a więc “grzałka” przed startem była niesamowita. Gorąco było też cztery lata później przed mundialem w Niemczech, potem pierwszy raz w historii awansowaliśmy na EURO i to po świetnych eliminacjach, co działało na wyobraźnię, a w 2012 roku graliśmy u siebie i z automatu, zwłaszcza biorąc pod uwagę szczęście w losowaniu, wiązało się to z dodatkowymi oczekiwaniami.
Przed kolejnymi turniejami, w 2016, 2018, 2021 i 2022 roku, też - takie przynajmniej mam wrażenie - liczyliśmy na więcej. Teraz jest spokojnie jak nigdy. Różne wydarzenia z ostatnich miesięcy, czy już właściwie lat, trochę ochłodziły klimat wokół reprezentacji, która dopiero teraz, już pod batutą Michała Probierza, znów bardziej da się lubić. Obserwujemy zalążki jakiejkolwiek stabilizacji, pojawiła się większa otwartość wobec kibiców i mediów, a atmosfera w samym zespole też wydaje się coraz lepsza.
Spokojnie czekamy więc na turniej i być może to ja odnoszę mylne wrażenie, ale praktycznie nikt nie “grilluje” już kadrowiczów. Owszem, zawsze pojawią się nieprzychylne komentarze w kierunku tego czy tamtego, natomiast jest to niewielka skala, którą chyba nie za bardzo warto sobie zawracać głowę.
Niepotrzebnie zatem selekcjoner kadry, Michał Probierz, próbuje budować syndrom oblężonej twierdzy i chce stworzyć narrację o wszechobecnym hejcie czy krytyce wobec reprezentacji. Mieliśmy już “Niekochanych” Jerzego Brzęczka. Nie idźmy kolejny raz w tym kierunku.
Nikt nie wychwala obecnie podopiecznych Probierza, bo nie ma za co. Nie obserwujemy też jednak na pewno zmasowanej krytyki. Jest spokój, może trochę obojętność, bo wielu osobom - niestety - ta reprezentacja nieco zbrzydła. Głównie przez kolejne afery, konflikty, fatalne eliminacje. Trudno jednak mówić o hejcie. Patrzymy w lewo, patrzymy w prawo i po prostu nie widać go w jakiejkolwiek wartej do analizowania skali.
A sam fakt, że dziś oczekiwania wobec reprezentacji są praktycznie zerowe, może okazać się pomocny. Kiedy jeździliśmy na wielkie turnieje napompowani, rzadko kończyło się to dobrze. Teraz wszyscy spisują nas na straty. To dobra pozycja do tego, żeby zaskoczyć. Biało-czerwoni w przeszłości potrafili już zresztą stawiać się tym najmocniejszym, gdy trzeba było w większym stopniu na murawie przeszkadzać, nie skupiać się na prowadzeniu gry.
Hejt oczywiście nigdy nie jest dobry. Krytyka? Jak najbardziej, jeśli jest zasłużona i konstruktywna. Czy pojawi się wobec reprezentacji w trakcie EURO i już po nim? To się okaże. Na razie nie warto doszukiwać się problemu tam, gdzie go nie ma.

Przeczytaj również