Arkadiusz Milik - wyśmiewany w Polsce, doceniany w Europie. Transfer do Juventusu to naturalny krok naprzód

Wyśmiewany w Polsce, doceniany w Europie. Transfer do Juventusu to naturalny krok naprzód
Gennaro Di Rosa / Shutterstock.com
Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie co posiadacie - tak mawia polskie porzekadło, które znajduje odzwierciedlenie, gdy weźmiemy pod lupę Arkadiusza Milika. Przez wielu rodaków 26-latek uznawany jest, brutalnie mówiąc, za nieudacznika, gracza co najwyżej średniej półki, chociaż w międzyczasie coraz głośniej mówi się o możliwych przenosinach do Juventusu, czyli ekipy ze ścisłego topu. I wbrew obiegowej opinii, transfer do stolicy Piemontu wygląda na całkowicie naturalny krok w karierze wychowanka Rozwoju Katowice.
Z utęsknieniem czekamy na jakiekolwiek wieści dotyczące możliwego wznowienia jakichkolwiek poważnych rozgrywek piłkarskich, ale sportowe media na Półwyspie Apenińskim nie zasypują gruszek w popiele. Od kilku dni tematem przewodnim włoskich dzienników jest możliwość przywdziania przez Milika trykotu “Bianconerich”.
Dalsza część tekstu pod wideo

Cisza przed erupcją

Do otwarcia okienka oraz rozpędzenia transferowej karuzeli pozostało jeszcze kilka miesięcy, jednak informacje podawane przez włoskie media nie muszą wcale być kaczkami dziennikarskimi. Prawdopodobieństwo odejścia Milika spod Wezuwiusza jest niezwykle duże, ponieważ kontrakt Polaka wygasa w 2021 r. i nic nie wskazuje na to, aby doszło do jego prolongaty.
Patrząc na sytuację w neapolitańskim klubie, nie można się dziwić opieszałości Arka w sprawie przedłużenia umowy. Projekt “Azzurrich” miał potencjał, jawił się jako nad wyraz interesujący, jednak wydaje się, że obecnie chyli się ku upadkowi. Atmosfera w klubie nie należy do najprzyjemniejszych, szczególnie po tym, jak Aurelio De Laurentiis ukarał podopiecznych finansowo za bunt wobec karnego zgrupowania.
Poziom sportowy również nie może służyć za czynnik skłaniający do pozostania na Stadio San Paolo. Od momentu przybycia do Neapolu, Milik mógł się czuć jak Adaś Miauczyński w słynnym komediodramacie. Zawsze drugi, ciągle drugi. Wszak Napoli z nim w składzie aż trzy razy kończyło ligę na pozycji wicelidera. Gdy już w końcu Juventus złapał drobną zadyszkę i w tym sezonie nie punktował z morderczą skutecznością… Napoli także zanotowało regres, dodatkowo na jeszcze większą skalę.
Szósta pozycja w tabeli nie może nikogo zadowolić, a perspektywy na przyszłość nie są zbyt optymistyczne. Kontraktów nie chcą również przedłużyć Dries Mertens i Jose Callejon, a z klubem prawdopodobnie pożegna się też Allan, który stracił miejsce w pierwszym składzie. W oparach chaosu na pierwszy plan wysuwa się sam Milik, który notuje solidny sezon zwieńczony dwunastoma trafieniami we wszystkich rozgrywkach. Jego dyspozycja słusznie przykuwa uwagę największych.

A dlaczego nie Juventus?

Na pierwszy rzut oka wybór drużyny z Allianz Stadium mógłby być uznany za niekoniecznie przemyślany. Linia ofensywa Juventusu pod względem liczby napastników jest pełna, jednak drobne korekty przy okazji mercato są prawdopodobne, patrząc na przebieg sezonu oraz styl preferowany przez Maurizio Sarriego.
Włoski menedżer od pewnego czasu odszedł od niegdyś charakterystycznego systemu 4-3-3 na rzecz bardziej skomasowanej w centralnej strefie formacji 4-3-1-2. W ataku coraz mniejsze role pełnią klasyczni skrzydłowi w osobach Federico Bernardeschiego oraz Douglasa Costy. Juan Cuadrado został zaś oddelegowany na prawą stronę defensywy.
Ciężar rozgrywania w ofensywie przeniósł się do środkowej strefy, gdzie Milik mógłby z powodzeniem pełnić rolę partnera Cristiano Ronaldo. Portugalczyk ma już na karku 35 lat, ale nadal utrzymuje znakomitą formę i skuteczność, której mogą pozazdrościć niemal wszyscy napastnicy globu.
Problem tkwi w doborze odpowiedniego partnera dla CR7. Skrzydłowi zostali przez Sarriego skreśleni, a dyspozycja choćby Gonzalo Higuaina pozostawia sporo do życzenia. Argentyńczyk rozegrał w tym sezonie ponad 2 tys. minut, co zaowocowało zaledwie ośmioma trafieniami. Milik ma na koncie 4 bramki więcej mimo, że na boisku spędził łącznie prawie 10 godzin mniej.
Charakterystyka polskiego snajpera zdecydowanie pozwalałaby znaleźć miejsce w układance Sarriego. Szeroki wachlarz możliwości i cenna umiejętność dopasowania się do odpowiedniej taktyki to klucz do sukcesu. Nikt raczej nie wątpi w odpowiednie przygotowanie techniczne oraz umiejętność gry głową czy aspekty dynamiczne. Do arsenału Arka trzeba także doliczyć mordercze strzały z dystansu. Napastnik co się zowie w prawie każdym calu.

Na cenzurowanym

Cieniem na karierze Milika pozostaje podejście ogromnej części polskich obserwatorów, którzy nieustannie umieszczają 26-latka w ogniu krytyki. Zarzewiem zbiorowej niechęci było oczywiście Euro 2016 i kilka niewykorzystanych sytuacji w spotkaniach przeciwko Niemcom oraz Portugalczykom. Mało kto pamiętał, że w dużej mierze to dzięki fenomenalnej formie Milika w ogóle pojechaliśmy na ten turniej.
Wówczas furorę zaczęły robić jakże prześmiewcze teksty w stylu “Ostatnie życzenie? Niech strzela Milik” i inne “arcydzieła” kwiatu polskiego internetu. Niedługo potem Arek przeżył kolejny cios i to jeszcze boleśniejszy, ponieważ zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Po półrocznej rehabilitacji wrócił na boisko, ale już kilka miesięcy później znów doszło do zerwania, tym razem w prawej nodze.
Tak brutalne ciosy mogłyby zahamować wielu piłkarzy, ale Milik, niczym bohater bestsellerowej powieści Laury Hillenbrand, okazał się niezłomny. Wyciągnął wnioski i wrócił do świata wielkiego sportu. Wystarczy przypomnieć sobie ubiegły sezon, gdy po cichu zanotował 17 trafień w Serie A. Wyczyny Arka przeszły nieco bez echa z powodu tzw. Piątkomanii, ale czas pokazał, który z naszych napastników dysponuje większym talentem i jakością.
Taco Hemingway w kawałku pt. “Reżyseria: Kubrick” nawinął dosyć znaczące słowa:
Wszyscy nas kochają kiedy wygrywamy. nienawidzą, gdy przytrafi się Senegal
Milikowy przydarzył się Senegal, przydarzyły się Niemcy, przydarzyło się Anfield, gdzie w ostatniej minucie zmarnował doskonałą sytuację, przydarzyło się zerwanie więzadeł w obu nogach. Ale wszystkie błędy przeszłości nie zmieniają faktu, że 26-latek będzie jednym z najbardziej łakomych kąsków na rynku transferowym.
Mityczny brak nieskuteczności z pewnością nie odstraszy włodarzy Juventusu, którzy niedługo ruszą na poszukiwania brakującego elementu linii ofensywnej. I chociaż trudno ferować czy ostatecznie dojdzie do transakcji na linii Neapol-Turyn, bez cienia wątpliwości można stwierdzić, że Milik posiada jakość, która predestynuje go do gry w najlepszych klubach. Nadeszła pora na wypłynięcie Arka na wielkie wody.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również