"Bestia. Fenomenalny". Barcelona zobaczyła go i się zakochała. Przyszedł znikąd
Miał być materiałem na gwiazdę i dobijać się do pierwszego zespołu Barcelony, a na razie nie gra w beniaminku Serie A. O Mikayilu Faye mówiło się, że to jeden z największych talentów na świecie. Jego kariera nie układa się jednak tak, jak przepowiadano.
Mikayil Faye - to nazwisko trafiło na radary fanów futbolu trochę ponad dwa lata temu. Wówczas to FC Barcelona postanowiła ściągnąć szerzej nieznanego nastoletniego Senegalczyka z drugiej ligi chorwackiej. Szybko zrobiło się o nim bardzo głośno.
Pojawiły się doniesienia, że utalentowany defensor może niebawem dostać szansę w pierwszym zespole “Blaugrany”. Nigdy w niej jednak nie zadebiutował. Został sprzedany, nie odnalazł we francuskiej Ligue 1, po czym ruszył na wypożyczenie do Włoch, gdzie póki co nie gra. Jego kariera stanęła w martwym punkcie.
Dziwną drogą na salony
Gdy latem 2023 roku FC Barcelona ogłosiła, że nastolatka z ligi chorwackiej, można było przecierać oczy ze zdziwienia. Ten transfer wyglądał po prostu szalenie zaskakująco. Jedna z największych piłkarskich marek postanowiła sięgnąć po kompletnie anonimowego chłopaka z niszowej ligi. Tak świat usłyszał o Mikayilu Faye.
Choć grał na drugim poziomie w Chorwacji, już wcześniej uznawano go za duży talent. W ojczystym Senegalu szkolił się w akademii Diambars, założonej w 2003 roku przez czteroosobową grupę, w której skład wchodzili reprezentanci Francji: Patrick Vieira i Bernard Lama, były piłkarz Lens - Jimmy Adjovi Boco oraz ówczesny prezes senegalskiej federacji piłkarskiej, Saer Seck. To jedna z najlepszych kuźni talentów w kraju, regularnie wypuszczająca w świat przyszłych reprezentantów. Dość powiedzieć, że w 23-osobowej kadrze “Lwów z Terangi” na mundial w 2018 roku pojechało trzech absolwentów wspomnianej akademii (a czwarty wypadł w ostatniej chwili z powodu kontuzji).
Faye, jako jeden z największych talentów w swojej grupie wiekowej, od samego początku wyglądał na murowanego kandydata, by wyjechać do mocnego klubu z Europy. Duże marki zaczęły kręcić się dookoła niego, gdy zaimponował na mistrzostwach świata do lat 17 w 2019 roku, jeszcze jako 15-letni chłopak. Pomimo tego jego podróż na Stary Kontynent jest… mocno niejasna i pełna niedomówień.
Za namową wuja wyrwał się z Diambars, bo klub ten chciał sprzedać go do Olympique'u Marsylia, z którym miał podpisaną umowę partnerską. Na własną rękę udał się do Europy i w efekcie wylądował w Chorwacji, gdzie początkowo trenował w Dinamie Zagrzeb, ale ostatecznie, w lutym 2023 roku, zakotwiczył w innym zespole ze stolicy - drugoligowym NK Kustosija. Choć jego zespół skończył w barażach o utrzymanie, Barcelona postanowiła wyłożyć na stół półtora miliona euro (niektóre źródła mówią nawet o pięciu). Tak, zupełnie niesztampową drogą, Faye trafił na wymarzone piłkarskie salony.
- Nie jest dobry, tylko fenomenalny. To bestia. Ma talent na miarę największych klubów świata. Oglądający go przedstawiciele “Barcy” zaniemówili. (...). Ma wszystko - szybkość, lewą nogę, skoczność - mówił o nim prowadzący Kustosiję Samir Toplak. - Obserwowali go też ludzie z Genku, Atalanty, Benfiki czy Anderlechtu - dodawał.
Tylko rok w Barcelonie
Faye, po przenosinach do Katalonii, nie miał oczywiście od razu zasilić pierwszej drużyny. Zamiast tego trafił do trzecioligowych rezerw, gdzie właściwie od razu wskoczył do podstawowej jedenastki. Nie był typowym “produktem” La Masii, bo przecież nie przeszedł przez jej szczeble. Pomimo tego dobrze prezentował się w wyprowadzeniu piłki, dzięki czemu jako lewonożny stoper stanowił wartościowe ogniwo w fazie konstruowania akcji. Miał też inne mocne strony i zbierał pochlebne opinie.
- Mocno nadrabia swoją fizycznością i widać to po jego interwencjach, na które często decyduje się właściwie w ostatnim momencie. To nie jest gość, który jakoś świetnie się ustawia i przewiduje, co wydarzy się na boisku. Raczej bazuje właśnie na sile i szybkości - opowiadał nam o nim w kwietniu 2024 roku Michał Gajdek, redaktor naczelny portalu FCBarca.com.
- Dużo go obserwowałem w okresie przygotowawczym. Jest bardzo utalentowany, bardzo szybki, dynamiczny i agresywny oraz naprawdę dobry z piłką. Choć niedawno wylądował w nowym kraju, z nowym językiem, sądzę, że radzi sobie bardzo dobrze - mówił o nastolatku po kilku miesiącach Jules Kounde dla Mundo Deportivo.
- Znamy jego wielki potencjał i myślę, że możemy oczekiwać od niego świetnej gry. Znakomicie gra głową w ofensywie, a my dobrze wykonujemy stałe fragmenty gry - oceniał go trenujący rezerwy Rafa Marquez, cytowany przez Sport.
Meksykanin zwracał też jednak uwagę na jego minusy.
- Ma dobre warunki, ale brakuje mu większej koncentracji i nieodpuszczania w niektórych momentach - możemy przeczytać na łamach Mundo Deportivo.
Faye potrafił też zabłysnąć uderzeniami z rzutów wolnych. I nawet jeśli w obronie prezentował się trochę chaotycznie, to od razu po transferze stworzył podstawowy duet stoperów w “Barcy” B z Pau Cubarsim, włączonym niedługo później przez Xaviego do pierwszej drużyny.
O Faye powoli zaczynało się mówić, że może pójść podobną drogą. Przepowiadano mu świetlaną przyszłość. W drugiej połowie sezonu został nawet zgłoszony do rozgrywek La Ligi i trzykrotnie usiadł na ławce, a latem 2024 roku pojechał z zespołem na przedsezonowe tournee do USA, grając w sparingu z AC Milan. Wówczas miał też już za sobą debiut w reprezentacji Senegalu. Kilka miesięcy wcześniej na zgrupowanie zaprosił go selekcjoner Aliou Cisse. Dał mu szansę występu w podstawowym składzie w wygranym 3:0 meczu towarzyskim przeciwko Gabonowi, a młodzian odwdzięczył się pięknym golem z dystansu.
Zmarnowana szansa
Po powrocie z USA zaczęło pojawiać się coraz więcej plotek o zainteresowaniu ze strony kolejnych klubów. O Faye miały zabiegać FC Porto, Lille, PSV, Inter czy Nicea. “Barca” podobno początkowo oczekiwała 15 milionów euro, ale ostatecznie dogadała się ze Stade Rennais i sprzedała młodego defensora za dziesięć milionów. Choć obrońca spędził w stolicy Katalonii zaledwie rok, udało się na nim solidnie zarobić. On sam miał z kolei szansę zaistnienia w czołowej europejskiej lidze, gdzie wiązano z nim spore nadzieje. Po krótkim okresie “przejściowym” wdarł się do podstawowej jedenastki.
- Jego integracja się opóźniła po niepełnym przygotowaniu tego lata. Został jednak podstawowym obrońcą i zrobił dobre wrażenie w ostatnim miesiącu. Widać, że ma charakter i wnosi pozytywną energię - mówił o nim w listopadowej rozmowie ze Sportem dziennikarz L’Equipe, Johan Rigaud.
Niedługo potem sytuacja zaczęła się zmieniać. W grudniu Faye dostał czerwoną kartkę za niepotrzebne, groźne wejście w starciu z Nantes, które zakończyło się dla osłabionego Rennes porażką.
Po tamtym spotkaniu zagrał do końca rozgrywek już tylko czterokrotnie. Jeśli podzielimy sezon Ligue 1 na dwie połówki, to zobaczymy, że w pierwszej zaliczył dziewięć występów, a w drugiej zaledwie dwa (z tego tylko jeden w podstawowym składzie). Na pewno nie pomogły mu zmiany u sterów klubu, bo miał w tym czasie trzech (z tymczasowym Sebastienem Tambouretem nawet czterech) trenerów. Debiutował pod wodzą Juliena Stephana, najwięcej grał u Jorge Sampaoliego, a Habib Beye już niespecjalnie na niego stawiał, uzasadniając:
- Musi pokazać trochę więcej podczas treningów. Ma dużą swobodę z piłką, ale jest zbyt nonszalancki.
Wyglądało na to, że Faye zmarnował swoją szansę. W obecnym sezonie dostał od trenera Beye zaledwie siedem minut, wchodząc z ławki w ligowym starciu z Angers. Zaraz potem znów zmienił barwy.
Odbudowa lub weryfikacja
Z Barcelony do Rennes, a następnie do… Cremonese. Tak wygląda droga przebyta przez Mikę Faye w ostatnich latach. Nowa drużyna wypożyczyła go z opcją wykupu za dziesięć milionów euro. Fakt, że Francuzi pozwolili na taki zapis, sugeruje, że nie są przekonani co do Senegalczyka i już po roku są gotowi oddać go bez zysku. Po błyskawicznym skoku z Kustosiji do “Dumy Katalonii”, tendencja jego kariery się zmieniła. Po wymarzonym transferze zderzył się z rzeczywistością. I we Włoszech, przynajmniej na razie, nie rozciągnięto przed nim czerwonego dywanu.
Choć beniaminek Serie A gra piątką z tyłu, co w teorii powinno sprzyjać 21-letniemu środkowemu obrońcy, bo do obsadzenia są trzy miejsca dla stoperów, w dwóch dotychczasowych spotkaniach nie zaliczył ani minuty, spędzając je w całości na ławce. Oczywiście to dopiero początek w nowych barwach, ale zapowiada się, że Senegalczyk musi walczyć o możliwość gry, bo ta nie będzie zagwarantowana. Tym bardziej, że Cremonese, póki co bez jego udziału, nie przegrało żadnego z pierwszych czterech spotkań ligowych.
Przenosiny do Italii to dla Faye szansa na udowodnienie swojej wartości po rozczarowującym w obliczu dużych oczekiwań sezonie w Rennes. By to zrobić, musi jednak wedrzeć się do pierwszego składu. Choć wciąż ma zaledwie 21 lat, można mieć wątpliwości, czy przepowiadana mu świetlana przyszłość faktycznie się ziści. Na razie, na wysokim poziomie, roztrwonił jedynie spory kredyt zaufania, który dostał we Francji. Teraz, aby się odbudować, musi wrócić na odpowiednie tory w Serie A. Jeśli się to nie uda, może nastąpić szybka weryfikacja wiązanych z nim dużych nadziei.