Boxing Day. Granie w święta tylko dla Anglików. Taki pomysł nie może działać nigdzie indziej

Święta Bożego Narodzenia to czas odpoczynku. W naszej kulturze przyjęło się, że spędzamy je z rodziną, dystansujemy się od naszych obowiązków i robimy wszystko, żeby odetchnąć. Wszędzie jednak mają swoje tradycje. Przykładowo – w Anglii nie ma świąt bez futbolu. Jedni to lubią, inni nienawidzą. Kolejni starali się to skopiować. Biznes i tradycja nie zawsze jednak idą ze sobą w parze. Dlatego też mamy swego rodzaju piłkarski unikat, skazany na porażkę wszędzie poza Wyspami.
Dla nas – drugi dzień świąt Bożego Narodzenia. Dla Brytyjczyków – Boxing Day. W Polsce – najczęściej spotkanie z rodziną. U nich – wycieczka na stadion. Na Wyspach piłka kopana to niemal religia. Tradycja rozgrywania spotkań 26 grudnia została zakorzeniona w tamtejszej kulturze bardzo głęboko.
Termin, na papierze, idealny dla kibiców. Co za tym idzie, bardzo korzystny dla reklamodawców. Wręcz tak dobry, że próbowali zaadaptować go Włosi. W Italii koncept się jednak nie przyjął, zresztą i u Anglików pojawiają się głosy niezadowolenia. Powiedzmy sobie szczerze – to czas wyjątkowy dla wielu kultur. Muszą więc pojawić się osoby, które nie popierają takiego rozwiązania.
„Najgorzej jest grać na wyjeździe”
Choć Wielka Brytania nie słynie z takiej religijności, jak nasz kraj, to okres świąteczny tam i tutaj łączy bardzo ważny aspekt. To czas rodzinny. Familie spotykają się, jedzą wspólny obiad czy kolację, zwyczajnie ciesząc się swoją obecnością. Bez pracy, bez stresu. Po prostu – na spokojnie.
Zawodowy piłkarz może jednak zapomnieć o takiej możliwości. Nie ma przerwy zimowej, a końcówka grudnia i początek stycznia to najbardziej intensywny okres rozgrywek. Niektóre drużyny grają nawet cztery razy w ciągu dziesięciu, albo i ośmiu dni! Brak więc miejsca na odpoczynek. Właściwie, to jest go jeszcze mniej.
Niedawno na stronie internetowej „Sky Sports” pojawił się tekst, przedstawiający święta z perspektywy piłkarza. Opowiadał o nich Jamie Carragher. Rok wcześniej bohaterami podobnego artykułu w irlandzkim „Independent” byli Shay Given i Tom Cairney.
Wszyscy zwracali uwagę na to samo. Jeśli grasz u siebie, to sytuacja nie wygląda źle. W Boże Narodzenie wracasz z treningu do domu, poświęcasz czas swoim bliskim, a następnego dnia po prostu wychodzisz i jedziesz na mecz. Spotkania na wyjeździe odbierają jednak część magii.
Trening we wczesne świąteczne popołudnie, prosto z niego podróż do innego miasta, tam noc spędzona w hotelu. Żona lub partnerka i dzieci są dostępne co najwyżej przez telefon. To na pewno obciążenie psychiczne.
Nie można więc dziwić się, że niektórzy zawodnicy, którzy byli o krok od zawieszenia, specjalnie łapali żółte kartki w kolejce poprzedzającą tradycyjną serię gier w Boxing Day. Sam Carragher przyznał, że wiedział o takich przypadkach. Innym terminem, z którego jego koledzy z boiska chcieli się „wykartkować”, był Nowy Rok.
Wielu z nas może jednak powiedzieć, że praca piłkarza to świetna sprawa. Nie dość, że to spełnienie marzeń, to i zarobki są wysokie. Większość zawodników nie narzeka na to, że muszą wybiec na boisko podczas Świąt. Bardziej denerwuje ich intensywność okresu grudniowo-styczniowego. Zresztą, bodajże Jerzy Dudek powiedział kiedyś, że przy wynagrodzeniu, które otrzymywał w Liverpoolu, gra 26 grudnia nie stanowiła dla niego problemu.
Stara, piłkarska tradycja
Wielu z Was może w tym miejscu stwierdzić, że istnieją rzeczy ważniejsze od pieniędzy, jak na przykład rodzina i dlatego piłkarze powinni mieć wolne w Święta. W Anglii jednak taki termin rozgrywania kolejki nie jest skokiem na kasę. To jedna z najstarszych futbolowych tradycji. Takich naprawdę starych.
Sięga ona aż 1860 roku i... pierwszego w historii klubowego meczu piłki nożnej. Wtedy to, właśnie 26 grudnia, spotkały się Sheffield FC i Hallam FC. Od tamtej pory granie w ten dzień to normalka, a przez długi czas kopano futbolówkę i dobę wcześniej. W końcu jednak z tego zrezygnowano – przecież kibice muszą mieć trochę „odpoczynku”.
Wedle często powtarzanej w Wielkiej Brytanii historii, są również inne pobudki historyczne. W 1914 roku, właśnie tego dnia, żołnierze angielscy i niemieccy mieli tymczasowo odłożyć broń, aby... zagrać w piłkę. Jednoznacznego potwierdzenia tej jakże romantycznej opowiastki jednak nie ma.
Od lat 50-tych na Wyspach podczas Świąt Bożego Narodzenia gra się tylko w Boxing Day. Kiedyś były to pełne kolejki. Dziś, z uwagi na umowy telewizyjne, pojedyncze spotkania przerzuca się na inne dni, aby przeprowadzić więcej transmisji. Rok temu rozgorzała nawet ożywiona dyskusja, gdyż podobno zrodził się koncept grania w... Wigilię. Tego jednak nie chciał praktycznie nikt i temat szybko upadł.
Co działa na Wyspach, gdzie indziej już nie musi
Niedawno na Półwyspie Apenińskim postanowiono skopiować tradycję Brytyjczyków. W sezonie 2016/17 postanowiono testowo rozegrać pełną kolejkę Serie B w Wigilię. Efekt, w postaci wzrostu frekwencji na trybunach, był obiecujący. Rok później przesunięto więc przerwę zimową we włoskiej ekstraklasie.
Ta wcześniej zawsze rozpoczynała się przed Bożym Narodzeniem i kończyła po Święcie Trzech Króli. Wiadomo, w końcu Italia to kraj bardzo religijny. W ostatniej kampanii wprowadzono kolejną fazę zmian – 10 meczów zagrano w drugi dzień świąt.
W tym sezonie jednak odpuszczono i znów w włoski Boxing Day kopią tylko piłkarze z zaplecza ekstraklasy. Ostatecznie próba niespecjalnie wypaliła. Mentalność Włochów to coś kompletnie innego, niż Anglików. No i, nie oszukujmy się, wszystko podszyte było chęcią zarobku. Miał się znaleźć termin do gry, w którym przyjdzie więcej kibiców. Postanowiono spróbować. Z tym, że nie wszystkim się to spodobało.
Mamy bowiem oczywistą różnicę. Gdyby ktoś u nas postanowił zagrać kolejkę w święta, od razu stwierdzilibyśmy, że postradał zmysły. Na Wyspach to działa, bo jest starą tradycją. Wprowadzenie tego jako novum budzi jednak kontrowersje. Modelu z Premier League nie da się więc skopiować, bo to po prostu coś absolutnie unikalnego.
Dlatego też w Niemczech, Hiszpanii czy gdziekolwiek indziej nie próbowali zrobić tego samego. W końcu piłkarze i ich rodziny to tacy sami ludzie jak my. Wielka kasa nie wynagrodzi im wszystkim tego, że nie mogą spędzić razem tego wyjątkowego okresu.
W końcu żony i dzieci chcą mieć swoich mężów i ojców przy sobie, zwłaszcza że Święta Bożego Narodzenia mamy raz w roku. I, powiedzmy sobie szczerze, czy praca akurat w tym czasie by Was nie irytowała?
Dlatego też nie można spodziewać się dodatkowego futbolu akurat w tym czasie. Anglików czy Szkotów w miłości do tej gry chyba nikt nie przebije. Piłkarskie święta są więc zarezerwowane dla nich. Nikt inny raczej się w nie nie wmiesza.
Kacper Klasiński