Brutalna weryfikacja Mourinho. Przekraczał granice, nic nie wygrał, wyrzucili go bez żalu
W historii Jose Mourinho nie zaskakuje fakt, że został zwolniony z Fenerbahce, bo tego można było się spodziewać. Bardziej szokuje to, jak z etykiety “The Special One” brutalnie zjechał do “The Problem One” i że ostatni raz w Lidze Mistrzów widzieliśmy go prawie sześć lat temu. Portugalczyk jest mistrzem robienia teatru - niestety nie da się tym spektaklem w kółko przysłaniać rzeczywistości. Odchodzi bez ani jednego trofeum, z konfliktami i z wielkim rozczarowaniem.
Można powiedzieć, że poszło błyskawicznie. Dopiero co przecież witany był jak cesarz w amfiteatrze. Tłumy wspinały się na barierki, by choć trochę poczuć jego magię. Wydawało się, że czerwiec 2024 będzie nowym otwarciem w Fenerbahce, ale dzisiaj już wiemy, że ten okres został zmarnowany. Mourinho dusił się w Turcji, a tureccy kibice szybko zaczęli dusić się z Mourinho. Po jego zwolnieniu odetchnęli nawet inwestorzy, bo Fenerbahce jest notowane na giełdzie. Rano w piątek słupki poszybowały w górę.
Niszczarka trenerów
Fenerbahce to specyficzne miejsce, bo odkąd rządzi tam Ali Koc, klub od 2018 roku miał aż 13 trenerów. Holender Phillip Cocu wyleciał zaledwie po trzech miesiącach. Średnia meczów na jednego trenera w tym czasie wynosi 24, więc Mourinho i tak dostał najdłuższy pas startowy. Żaden szkoleniowiec za kadencji Koca nie przetrwał ponad 60 spotkań. W normalnych okolicznościach po sezonie bez tytułu Mourinho wyleciałby już latem, ale w klubie panowało przekonanie, że po okresie adaptacji, wreszcie ruszy coś do przodu. Poza tym jak bumerang wracał temat odprawy. Koszt zwolnienia wynosi grubo ponad dziesięć mln euro, ale jak widać, Turkom nie robi to różnicy.
To nie jest dobry czas tamtejszej piłki. Fenerbahce odpadło z Benfiką i nie zagra w Lidze Mistrzów. Besiktas przegrał batalię o Ligę Europy (Szachtar), a potem nawet o Ligę Konferencji (Lozanna). W efekcie wyleciał Ole Gunnar Solskjaer. Do tego można też dodać wątki poboczne jak odpadnięcie Basaksehiru i spadek Samsunsporu do Ligi Konferencji. Cały ten bajzel musi tuszować Galatasaray, którego wielkość pogrążyła też poniekąd Mourinho. 84 punkty, które uzbierał Portugalczyk w poprzednim sezonie, w 2022 roku dałyby mistrzostwo Turcji. Tymczasem w 2025 umieściły Fenerbahce tylko na drugim miejscu, z aż 11 punktami straty. Przed przyjściem Mourinho, w “Fener” dekadę czekali na tytuł. Teraz czekają 11 lat i dalej nie wygląda to optymistycznie.
Siermiężny styl
Można bronić Mourinho, że przegrał w lidze tylko trzy mecze, ale były to spotkania właśnie z czołówką. Trzy razy grał przeciwko Galatasaray i ani razu nie wygrał, notując dwie porażki i remis 0:0. Do tego od początku był przeciwieństwem poprzedniego szkoleniowca Ismaila Kartala, który grał ofensywnie i rok wcześniej wykręcił 99 punktów w lidze. Też przegrał z “Galatą”, ale tylko o trzy punkty. Poza tym nie była to drużyna tak nudna jak pod wodzą Portugalczyka.
Mourinho dostał graczy za ponad 100 mln euro. Youssef En-Nesyri, Diego Carlos, Allan Saint-Maximin, a potem m.in. Milan Skriniar, Edson Alvarez i Nelson Semedo - wszyscy mają ogromne doświadczenie w topowych ligach. Portugalczyk jednak nie był w stanie wycisnąć z nich czegoś extra. Przegrana w lidze to jedno. Kiepsko wyglądały też pucharowe przygody Fenerbahce. Przecież z Ligi Europy odpadło już w 1/16 finału z Glasgow Rangers.
Igrzyska dla mediów
Kiedy Mourinho trenował Romę, można było mówić o wygraniu Ligi Konferencji i finale Ligi Europy. Wielkie zasługi Portugalczyka to zjednoczenie kibiców i stworzenie boomu na klub, który pojawił się w dziesiątce najlepszych frekwencji w Europie. W Fenerbahce nie ma takich kart - na prezentacji witało go ponad 50 tysięcy ludzi, a kiedy w poprzednim sezonie rozgrywał ostatni ligowy mecz, na stadionie było raptem dziesięć tysięcy. Dwaj kluczowi zawodnicy - Edin Dżeko i Dusan Tadić - odmówili gry, obawiając się reakcji kibiców. Zamiast pożegnania na stadionie, otrzymali pamiątkowe tabliczki w kuchni ośrodka treningowego.
Mourinho od początku był zakładnikiem politycznych gier w klubie. Prezydent Ali Koc sprowadził go m.in. po to, by wygrać wybory. Ale kiedy wyniki nie nadchodziły, “Mou” stał się ciężarem. Na tym polega też jego paradoks. Kluby ciągle widzą w nim marketingową lokomotywę, jego czar automatycznie rozlewa się po mediach całego świata, ale z drugiej strony dorosło już całe pokolenie, które nie pamięta “The Special One” z wygrywania Ligi Mistrzów z Porto i Interem.
Mourinho jest dziś kreatorem igrzysk, chwytliwych wypowiedzi lub scenek jak ta, kiedy ścisnął za nos trenera Galatasaray Okana Buruka podczas derbów. Buruk teatralnie upadł na ziemię, a Mourinho otrzymał trzymeczowe zawieszenie. Potem media społecznościowe Galatasaray co chwilę tworzyły prześmiewcze obrazki z Portugalczykiem. Na jednym ma kaftan bezpieczeństwa, na drugim karmi gołębie w parku, kiedy “Galata” świętuje mistrzostwo.
Brutalna weryfikacja
Mourinho nigdy nie umiał się powstrzymać, jeśli chodzi o wojny z dziennikarzami, ale w Turcji przekroczył wszelkie granice. Jego wypowiedzi nie tylko zraziły do niego media. Również fani mieli go dość.
- W ciągu ostatnich siedmiu lat grałem w dwóch europejskich finałach. To więcej niż wszystkie tureckie kluby razem wzięte - mówił.
Ta arogancja, która kiedyś była jego znakiem rozpoznawczym i źródłem siły, stała się już męcząca. Momentami Mourinho sprawiał wrażenie człowieka, który całkowicie stracił kontakt z rzeczywistością. Kiedy jeden z dziennikarzy zadał mu zbyt długie pytanie, portugalski trener udawał, że zasypia na krześle. Był też moment, kiedy został oskarżony o rasizm. Powodem była wypowiedź, że zawodnicy i trenerzy Galatasaray "skaczą jak małpy", próbując wpłynąć na sędziów.
Przed rewanżem z Benfiką dostał pytanie, co myśli o wypowiedzi wiceprezydenta klubu, który odważnie stwierdził, że w Lizbonie to Fenerbahce wygra bez problemu. Mourinho podrapał się po głowie, a potem stwierdził, że nawet nie wie, kto jest wiceprezydentem klubu. Taka postawa też pokazywała jak bardzo ma dość miejsca, w którym wylądował 15 miesięcy temu. Trudno dziś jednoznacznie powiedzieć, czy 62-latek ze swoim podejściem mógłby jeszcze wywrzeć ogromny wpływ na jakikolwiek duży klub. Oferty przyjdą - to pewne, ale ostatni raz w Lidze Mistrzów grał z Tottenhamem wiosną 2020 roku. Już dawno nie jest to trener na elitarne kluby. Być może nadszedł czas, by na poważnie rozważyć etap pt. reprezentacja.