Brutalna weryfikacja nowego trenera Bayernu. "Był chyba planem J"

Brutalna weryfikacja nowego trenera Bayernu. "Był chyba planem J"
PressFocus
Maciej  - Łuczak
Maciej Łuczak23 May · 16:07
Po tygodniach nieudanych poszukiwań wydaje się, że władze Bayernu Monachium wreszcie znalazły nowego szkoleniowca. Ma nim zostać Vincent Kompany. Trener, który dopiero co spadł z Burnley z Premier League.
Czy to sprawiedliwe postrzegać Kompany’ego tylko z perspektywy zajęcia przedostatniego miejsca? Zdecydowanie nie, ale jednak zatrudnienie w wielkim Bayernie Monachium kogoś, kto dopiero co w CV zaliczył spadek z ligi, jest wymowne. - Sięgnięcie po Belga to na pewno nie był plan A. Prędzej coś w okolicach J - skomentowali dziennikarze w The Athletic.
Dalsza część tekstu pod wideo

Brutalna weryfikacja

Zainteresowanie z pewnością nie wzięło się jednak na podstawie zakończonych rozgrywek. Jak już wspomnieliśmy, Burnley z hukiem spadło z Premier League. Podobnie jak dwaj pozostali beniaminkowie zdecydowanie odstawało od poziomu angielskiej elity. W 38 kolejkach zdobyło zaledwie 24 punkty. Wygrało tylko pięć meczów, przegrało aż 24. W całym sezonie tylko dwa razy zagrało na zero z tyłu.
Generalnie kompletnie poległo na dostosowaniu się do realiów Premier League. O tym, jak drużyna musi się zmienić, bardzo ciekawie opowiadał kiedyś w Sky Sports Thomas Frank, szkoleniowec Brentford. Na zapleczu jego drużyna grała futbol oparty na posiadaniu piłki, kreowaniu wielu sytuacji, wymienianiu podań, ale dogłębne analizy wykazały, że tak się w Premier League nie da utrzymać. Brentford stało się bardziej pragmatyczne, skupiło przede wszystkim na zabezpieczeniu tyłów, grało futbol bardziej bezpośredni.
Tymczasem Kompany wiele zmieniać nie zamierzał. Na euforii awansu, zresztą z rekordową liczbą punktów, chciał wejść do ligi na własnych warunkach, co szybko obróciło się przeciwko niemu. Jeszcze przed inauguracją z Manchesterem City, wspominał, że niezależnie od wyniku, to właśnie wtedy jego drużyna będzie najgorsza w tym sezonie, bo każde kolejne spotkanie będzie ich tylko rozwijać. Może retorycznie brzmiało to nieźle, ale nie wytrzymało zderzenie z faktami. Z obrońcami tytułu oczywiście przegrali, ale większy problem był taki, że w następnych tygodniach nie było widać progresu.
Po dziesięciu kolejkach Burnley miało tylko cztery punkty. Grało naiwny, pełen błędów futbol. Bilans bramkowy wynosił 8:25, a jedyną wygraną zaliczyło z innym beniaminkiem - Luton Town. To wszystko wyglądało bardzo źle, ale ważnym wątkiem jest też fakt, iż latem zespół został wyraźnie osłabiony. W Championship opierał się na kilku wypożyczonych piłkarzach, których nie udało się zatrzymać. Taylor Harwood-Belies, Ian Maatsen i Nathan Tella - oni wrócili do swoich macierzystych klubów i stamtąd ruszyli w świat. Maatsen na dniach zagra w finale Ligi Mistrzów, a Tella trafił do Bayeru Leverkusen.

Wielkie zmiany

Zastąpić ich mieli zawodnicy może i utalentowani, z potencjałem, ale niezbyt gotowi, by sprostać wymaganiom Premier League.
Lista letnich transferów do Burnley:
  • Zeki Amdouni - 22 lata
  • James Trafford - 20 lat
  • Aaron Ramsey - 20 lat
  • Wilson Odobert - 18 lat
  • Luca Koleosho - 18 lat
Łącznie do klubu trafiło kilkunastu zawodników, ale oprócz Sandera Berge, próżno było szukać osób, które w Anglii miały doświadczenie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sytuację nieco poprawiły zimowe transfery, ale i tak Burnley zakończyło sezon jako średnio druga najmłodsza (24.7) drużyna zakończonego sezonu. Za uosobienie problemu można by wskazać bramkarza, Jamesa Trafforda, który latem 2023 roku został z Anglią młodzieżowym mistrzem Europy. W Premier League szybko okazało się jednak, że wymagania są znacznie większe i przeskok z League One do elity jest ogromny.
Burnley, często przez błędy Trafforda, traciło bardzo dużo goli po stałych fragmentach gry (16), mało też w ten sposób bramek zdobyło (5). W punktach oczekiwanych piłkarze Kompany'ego zajęli trzecie miejsce od końca. Na wiosnę, po modyfikacji ustawienia, dołożeniu bardziej defensywnie nastawionego pomocnika, na moment pojawiła się nadzieja, że może uda się realnie powalczyć o utrzymanie, ale mecz ostatniej szansy z Newcastle United został przegrany u siebie 1:4. Wcześniej nie udało się wygrać z Brighton i Evertonem, kiedy inny bramkarz, Arijanet Murić, popełnił koszmarne indywidualne błędy.

Miała być kontynuacja

Po spadku nikt jednak w Burnley Belga zwalniać nie zamierzał. Wszystko zapewne za sprawą pracy, którą wykonał rok wcześniej. Trzeba pamiętać, że objął drużynę po poprzedniej relegacji i niemal z miejsca, mimo ogromnej liczby zmian, transferów, wygrał sezon Championship z rekordową liczbą punktów (101).
Jeszcze bardziej imponująca była zmiana stylu gry. Po latach pracy Seana Dyche’a Burnley było zespołem, który grał bardzo bezpośrednio, bazował na stałych fragmentach gry i szczelnej obronie. Tymczasem Kompany bezkompromisowo wszystko pozmieniał. Nagle "The Clarets" zaczęli bardzo długo posiadać piłkę, stosować krótkie podania. Wszystko to przyniosło niespodziewanie świetne efekty - z 46 meczów Burnley przegrało zaledwie trzy.
Na bazie pracy na zapleczu swojego byłego zawodnika bardzo chwalił Pep Guardiola. Po awansie przewidywał, że za jakiś czas może zostać jego następcą w Manchesterze City. Hiszpan przynajmniej do lata 2025 roku nigdzie się nie wybiera, ale Kompany niespodziewanie dostanie szansę w innym wielkim klubie. Niemiecki rynek zna całkiem nieźle, to tam, konkretnie w HSV, rozwijał się jeszcze przed transferem do Manchesteru City. Teraz najprawdopodobniej w Bundeslidze podejmie największe wyzwanie w trenerskiej karierze.

Przeczytaj również