Brutalny upadek legendarnego klubu. Sytuacja nie do uratowania, właściciel wszystkich oszukał
Olympique Lyon na zawsze będzie kojarzył się z rzutami wolnymi Juninho Pernambucano i z tym, że siedem razy wygrywał mistrzostwo Francji zanim na dobre ligą zawładnęli krezusi z PSG. Absolutnym szokiem jest więc degradacja klubu do Ligue 2, choć jej widmo wisiało już od listopada. Właściciel John Textor tak oszukiwał otoczenie, że na końcu oszukał też samego siebie. Lyon jest jak desperat w lombardzie: wyprzedaje wszystko, co ma, a na końcu i tak śpi pod mostem.
John Textor twierdzi, że w ciągu pół roku znacząco poprawił sytuację klubu. Lyon już dawno temu wyprzedał sekcję kobiecą i salę koncertową OL Land. Teraz udało się spieniężyć Rayana Cherkiego, za którego Manchester City zapłacił 40 mln euro. Zresztą już wcześniej trwała wyprzedaż, gdy 19-letni talent Mamadou Sarr powędrował do Strasbourga za 10 mln euro. Amerykański zarządca sprzedał nawet udziały w Crystal Palace i próbował finansować Lyon z transferów swojego innego klubu, Botafogo. Nie ma w tym jednak jasnego planu - wszystko jest grą “na chaos”, a klub przypomina sitko. Każde dolanie forsy kończy się tak samo.
Ściera w twarz
Francja przerabiała już tego typu upadki, bo przecież rok temu degradacja Bordeaux do czwartej ligi była jasnym alarmem dla reszty. Lyon to oczywiście dużo większa para kaloszy. Jego dominacja we francuskiej piłce w latach 2002 - 2008 była bezprecedensowa. Jako pierwszy klub nad Sekwaną miał akademię z prawdziwego zdarzenia, a potem sprzedał wychowanków za ponad 400 mln euro. Tutaj dorastali młodziutcy Karim Benzema i Alexandre Lacazette. Paradoksem jest to, że w minionym sezonie żaden wychowanek nie przebił się do pierwszej drużyny. Słynna akademia spadła na czwarte miejsce w kraju, najniżej w historii.
A przecież jeszcze pięć lat temu grali w półfinale Ligi Mistrzów. Wydawało się, że tacy gracze jak Houssem Aouar czy Maxence Caqueret za moment ruszą na podbój wielkich lig. Ten ostatni przedstawiany był jako aktywa klubu, ale tak długo stał w miejscu, że rok temu został ostatecznie sprzedany do Como za zaledwie 15 mln euro. W międzyczasie zdarzały się sezony, gdy Lyon w ogóle nie grał w europejskich pucharach. Miał coraz gorszych graczy i coraz słabszą pozycję negocjacyjną przy sprzedaży. Ewidentnie wpadł w pułapkę wielkiego klubu, który myślał, że zawsze będzie wielki. Fakt, że wydawał więcej niż zarabiał i to przez tak długi okres, musiał skończyć grzmotnięciem mokrej ściery w twarz.
Źródłem problemów jest amerykański właściciel John Textor, który przejął kontrolę nad OL w grudniu 2022 roku. Od tego czasu klub stał się jednym z puzzli w układance multiklubów. Jego płynność finansowa stała się niejasna, a długi wobec różnych dostawców i instytucji rosły lawinowo. Na swoje pieniądze czeka m.in. Francuski ZUS. DNCG, czyli kontroler finansowy, trzykrotnie upominał Textora, ale ten za każdym razem nawija makaron na uszy i twierdził, że sytuacja klubu zaczyna się poprawiać. W listopadzie 2024 r. były mistrz Francji otrzymał warunkową degradację do Ligue 2, zakaz transferów i kontrolę nad wydatkami. Miał siedem miesięcy na zasypanie dziur, ale analiza z 24 czerwca wykazała, że dziury dalej straszą i nie zapowiadają żadnych zmian.
Skala upadku
DNCG zakwestionował np. sprzedaż udziałów w Crystal Palace. Textor dostał za nie 200 mln euro, ale tylko 40 mln miało rzeczywiście trafić do Lyonu. Dodatkowo podejrzenia wzbudziły plany finansowania budżetu z transferów zawodników brazylijskiego Botafogo. To pokazało, jak bardzo skomplikowana i nieprzejrzysta stała się struktura finansowa Eagle Football Group. Lyon w poprzednim sezonie zajął szóste miejsce, więc teoretycznie zagra w europejskich pucharach. Nie jest to tak dramatyczna sytuacja jak trzy sezony temu, jednak upadek widać w każdym kącie.
Sidney Govou, legenda klubu, mówi na łamach Le Parisien wprost:
- Textor musi zniknąć z klubu. Znowu nas naciągnął. To człowiek, który pięknie mówi, ale za tymi słowami w ogóle nie podążają czyny. Jeśli Lyon upadnie, wróci do Botafogo i będzie tam robił te same krętactwa.
Pracownicy klubu od miesięcy żyją rzeczywistością, gdzie błędy administracyjne, cięcia budżetowe i nieopłacone faktury są na porządku dziennym. Plan restrukturyzacji doprowadził do zwolnienia około stu pracowników. Zaufanie do kierownictwa systematycznie malało, gdy kolejne obietnice poprawy okazywały się puste. Klimat schyłku giganta przełożył się na to, że w słynnej akademii zaczęto zgłaszać problemy z wyżywieniem i awarią autobusów. Jak podawał L’Equipe, wiosną ograniczono rekrutacje w regionie, bo nie podpisano nowych umów z internatami. Logistyka zaczęła kuleć do tego stopnia, że na niektórych treningach grup młodzieżowych liczba graczy nie przekraczała dziesięciu.
Walka w sądach
Znamienny jest przykład wspomnianego Mamadou Sarra, który ma 19 lat i w normalnych czasach grałby w Lyonie i budował swoją markę. Przy dobrych wiatrach zostałby sprzedany za 50 albo 60 mln, ale jako wychowanek “Les Gones” zagrał tylko siedem minut w Ligue 1. Szybko został wypchnięty do Strasbourga, by ratować finanse, a dziś jest już zakontraktowany jako gracz Chelsea. Absurdalne jest to, że Lyon na jego pozycję kupił Moussę Niakhate za 32 mln euro. Pieniądze cały czas są przepalane, mimo że akurat teraz klub powinien trzy razy oglądać każde euro. Textor w tym czasie myśli, co mógłby jeszcze sprzedać, ale jak mówią Francuzi: kupił zegarek z pięcioma diamentami i w tym momencie sprzedał już wszystkie. Sam zegarek jest porysowany i ma wgniecioną tarczę.
Lyon oczywiście nie zamierza poddawać się bez walki. Klub ogłosił natychmiastowy apel od decyzji DNCG, nazywając ją “dziwną”. W oświadczeniu podkreślono, że sytuacja finansowa znacznie się poprawiła dzięki wkładom własnym akcjonariuszy i sprzedaży Crystal Palace. Lyon będzie walczył tak jak walczyło Bordeaux, jego wpływy i pozycja są nawet mocniejsze, ale całość nie napawa optymizmem. Wieść o degradacji gruchnęła dzień przed pogrzebem Bernarda Lacombe’a, legendarnego napastnika, który przez lata związany był z Lyonem. To zdecydowanie najczarniejszy tydzień w historii i lekcja dla innych jak mglistych strategii, struktur i krętaczy, którzy tracą kontakt z rzeczywistością.
Autor jest dziennikarzem Viaplay