Był wart 70 mln euro, chciały go Real i Barca. Nie skończył tak, jak powinien

Był wart 70 mln euro, chciały go Real i Barca. Nie skończył tak, jak powinien
David Ramirez / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 08:30
Chociaż interesowały się nim największe kluby Europy, nigdy nie zagrał dla żadnego z gigantów. Dziś Nabil Fekir ma 32 lata i bawi się futbolem w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Zasadne pozostaje pytanie - gdzie byłby, gdyby nie złe wybory i poważne kontuzje?
Urodził się w Lyonie i chociaż pierwsze piłkarskie kroki stawiał w mniejszych klubach, szybko zakotwiczył w słynnym Olympique’u z rodzinnego miasta. Miał 20 lat, gdy zaliczył oficjalny debiut. Czy od razu zaczął robić furorę? No nie. Przez rok zbierał szlify, grał głównie jako zmiennik, a prawdziwe fajerwerki odpalił dopiero, albo może bardziej już, w drugim sezonie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wielka forma i… poważna kontuzja

Wtedy nikt nie wyobrażał sobie Lyonu bez Fekira. Ofensywny pomocnik, mogący też grać jako napastnik, obdarzony znakomitą techniką, dryblingiem i piekielnie mocnym strzałem, zaczął robić nad Sekwaną prawdziwą furorę. Rozgrywki 2014/15 na boiskach Ligue 1 kończył z imponującym bilansem 13 goli i 12 asyst, a dwa kolejne trafienia dorzucił jeszcze w Pucharze Francji.
Niedługo później spadł jednak na niego wielki cios. Doznał kontuzji, którą śmiało możemy chyba określić mianem największego koszmaru wśród piłkarzy - zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Akurat wówczas, gdy jego kariera zaczęła wskakiwać na odpowiednie tory. Stało się to kilka dni po tym, jak w meczu z Caen dosłownie w pojedynkę rozmontował defensywę rywali. Strzelił trzy gole i dorzucił asystę, a Lyon wygrał 4:0.
Fekir stracił wtedy prawie cały sezon. Urazu nabawił się w meczu reprezentacji, do której też zaczął wchodzić odważnie kilka miesięcy wcześniej. Pauzował ponad pół roku, wracając jako dżoker na kilka ostatnich kolejek sezonu klubowego. Nie pojechał jednak na EURO 2016. Można było zastanawiać się wtedy, czy po tak poważnych perypetiach zdrowotnych będzie jeszcze w stanie nawiązać do formy sprzed kontuzji. Odpowiedź poznaliśmy niedługo później.

Chcieli go niemal wszyscy

Już rozgrywki 2016/2017 były w jego wykonaniu świetne. Strzelił łącznie 14 goli i dorzucił do tego 12 asyst. Błyszczał nie tylko na krajowym podwórku, ale też w Lidze Europy, gdzie Lyon dotarł do półfinału. Po drodze Fekir zapakował hat-tricka i trzy asysty w dwumeczu z AZ, strzelił Romie, zaliczył kluczowe podanie w meczu z Ajaksem. Nic więc dziwnego, że w siedzibie Olympique’u telefon był już rozgrzany do czerwoności.
W listopadzie 2017 roku media rozpisywały się o zainteresowaniu Barcelony, Realu Madryt i Arsenalu. Pod wrażeniem Fekira był związany wtedy z “Królewskimi” Zinedine Zidane.
- Ma bardzo silny strzał i mocny charakter. Jego wyszkolenie techniczne zrobiło na mnie duże wrażenie - twierdził Francuz.
W kolejnym sezonie Fekir jeszcze podkręcił tempo, tym razem strzelając 23 gole przy ośmiu asystach, ale i tak podkreślał, że w Lyonie, klubie z jego rodzinnego miasta, czuje się świetnie.
- Do końca sezonu pozostało nam jeszcze rozegranie dwóch spotkań i obecnie skupiam się tylko na tym. Prezydent klubu mi ufa, a ja dobrze czuję się w Lyonie. Zobaczymy, co wydarzy się w niedalekiej przyszłości, ale na razie nie interesuje się żadnymi plotkami transferowymi.

Wielka szansa przeszła koło nosa

Kilka tygodni później Fekir był jednak krok od zmiany klubu. Przeszedł już nawet testy medyczne przed transferem do Liverpoolu, ale na ostatniej prostej interes upadł. Niektóre wersje mówiły o problemach z kolanem. Według innych kluby nie dogadały się w kwestii kwoty odstępnego. Jeszcze kolejne sugerowały, że to piłkarz i jego agent zaczęli “kręcić” i zmieniać wcześniej dogadane warunki.
- Olympique Lyon pragnie poinformować, że negocjacje z Liverpoolem w sprawie transferu Nabila Fekira zakończyły się fiaskiem. Klub postanowił zakończyć negocjacje w sobotę o godzinie 20:00. Cieszymy się, że nasz kapitan będzie grał w Olympique’u w sezonie 2018/2019 - informował wówczas francuski klub w oficjalnym komunikacie.
Zanim Fekir rozpoczął ostatni, jak się potem okazało, sezon w Lyonie, pojechał jeszcze na mistrzostwa świata. I wrócił z nich ze złotym medalem. Nie był może kluczowym ogniwem w ekipie Didiera Deschampsa, ale swoje szanse dostawał prawie w każdym meczu. Nawet w wielkim finale przeciwko Chorwacji.
Zaraz potem klasę potwierdził też w Lidze Mistrzów. Już w pierwszej kolejce fazy grupowej wpadł z kolegami na Etihad Stadium i poprowadził ich do zwycięstwa nad wielkim Manchesterem City. Najpierw asystował, potem sam trafił do siatki, a faworyzowani “Obywatele” przegrali 1:2. Udział przy bramkach, w różnych rolach, miał jeszcze podczas starć z Szachtarem Donieck i Hoffenheim. Na krajowym podwórku w 29 meczach zanotował zaś bilans dziewięciu goli i siedmiu asyst. Był w gazie.

Zaskakujący ruch

W międzyczasie do ekip zainteresowanych Fekirem dołączyły choćby Bayern Monachium czy Chelsea. Wciąż pisało się też o Arsenalu. Tym trudniej z perspektywy czasu zrozumieć fakt, że niedługo później francuski pomocnik ruszył do… Realu Betis. Chociaż w tamtym okresie wciąż był wyceniany na 70 mln euro, kosztował tylko 19,75 mln (plus bonusy). Podpisał kontrakt na pięć lat.
Wtedy mogło się jeszcze wydawać, że Fekir wypromuje się w mocniejszej lidze i po czasie tak czy siak pójdzie w górę, do któregoś z gigantów. Media co rusz obiegały newsy o zainteresowaniu takich klubów jak AC Milan, Arsenal, a nawet Real Madryt i Barcelona.
- Kataloński “Sport” przekonuje, że 28-latek jest bardzo ceniony przez Joana Laportę. Dziennik uważa, że Barcelona na pozyskanie Francuza mogłaby przeznaczyć nawet 60 mln euro - pisaliśmy w lutym 2022 roku.
Fekir zasiedział się jednak w Betisie i choć pierwsze lata na hiszpańskich boiskach miał naprawdę udane, to w końcu, także przez kolejne problemy zdrowotne, spuścił z tonu. Drugi raz w karierze zerwał więzadła krzyżowe w kolanie. Znów stracił ponad pół roku. Po powrocie na murawę miał już problem z odzyskaniem odpowiedniej dyspozycji. W końcu, po pięciu latach reprezentowania ekipy z Sewilli, jego historia w Andaluzji dobiegła końca. Licznik przestał tykać po 165 meczach, w których mistrz świata z 2018 roku strzelił 29 goli i zanotował 29 asyst. W sezonie 2021/22 zdobył wraz z drużyną Puchar Króla. Trzeci w historii klubu, a pierwszy od 17 lat.

Największa gwiazda w ZEA

Kierunek, jaki po odejściu z Betisu obrał Fekir, mógł jednak dziwić. O ile jesteśmy przyzwyczajeni, że piłkarze z mocnym CV regularnie ruszają w ostatnim czasie do Arabii Saudyjskiej, to już Zjednoczone Emiraty Arabskie nie są aż tak popularne. A właśnie tam Francuz postanowił kontynuować swoją karierę. Od roku gra dla Al-Jazira. Nic więc dziwnego, że trochę zniknął nam z radarów.
W rzeczywistości 32-latek wciąż radzi sobie bardzo solidnie. W dużo mniej wymagającej lidze, ale jednak. Rozegrał 30 spotkań, strzelił aż 11 goli, dorzucił do tego pięć asyst. Tytułu mistrzowskiego co prawda nie zdobył, ale świętował z kolegami triumf w Pucharze Ligi. Kontrakt z siódmym zespołem poprzedniego sezonu łączy go do 30 czerwca 2026 roku. Co potem? Trudno przewidzieć. Może last dance w Europie?

Przeczytaj również