Byli spisywani na straty, idą jak burza. To ostatnio rewelacja Fortuna 1 Ligi. "Kto nam zabroni marzyć?"

Byli spisywani na straty, idą jak burza. To ostatnio rewelacja Fortuna 1 Ligi. "Kto nam zabroni marzyć?"
Krzysztof Porebski / PressFocus
W najczarniejszym scenariuszu typowano ich do gry o utrzymanie, nie było też pewne, czy w ogóle dojadą finansowo do końca rundy jesiennej. Tymczasem piłkarze Arki Gdynia, ku zaskoczeniu nawet własnych kibiców, są rewelacją ostatnich tygodni Fortuna 1 Ligi. Trener Wojciech Łobodziński znów czyni cuda.
Powiedzieć, że przed startem sezonu nastroje wśród gdyńskich kibiców były kiepskie, to jak nic nie powiedzieć. Konflikt na szczytach klubu i zamieszanie właścicielskie, fatalny zeszły sezon, kadra ze sporymi znakami zapytania - próżno było szukać w Gdyni optymizmu. Choć w przedsezonowych przewidywaniach niektórzy tradycyjnie wymieniali Arkę w gronie kandydatów do awansu, realnymi możliwościami tego zespołu wydawał się być prędzej środek tabeli. Część fanów prorokowała nawet uwikłanie się “Żółto-niebieskich” w walkę o utrzymanie. Nowo zatrudniony trener Wojciech Łobodziński unikał odważnych deklaracji, choć przyznawał, że jego drużyna powalczy o strefę barażową.
Dalsza część tekstu pod wideo
Początek sezonu raczej potwierdził obawy sympatyków Arki. Po siedmiu kolejkach gdynianie mieli na koncie tylko dwa zwycięstwa, do których dołożyli dwa remisy i trzy porażki. W tym bolesną, bo aż 1:5 w Krakowie z Wisłą. To już jednak przeszłość. Wrześniowa przerwa reprezentacyjna odmieniła gdyński zespół. Dziś mówimy o nim jako o trzeciej sile ligi, z czterema wygranymi z rzędu. Trener Łobodziński wykonuje nad morzem naprawdę dobrą robotę.
tabela 1 liga 03.11
własne

Kto zabroni marzyć?

Przede wszystkim “Łobo”, były reprezentant Polski, posprzątał wewnętrzny bałagan po tym, co zostawił po sobie zatrudniony na wiosnę w roli “strażaka” Ryszard Wieczorek. Drużyna znów jest zjednoczona, panuje w niej dobra atmosfera, a to też procentuje na boisku. Pozytywy z szatni przenoszą się na murawę, gdzie “Arkowcy” wreszcie pokazują charakter. Dokładają do tego jakość piłkarską, która w poprzednim sezonie rzadko była eksponowana. Teraz zespół wreszcie wygląda na poukładany, przede wszystkim taktycznie - zamiast pojedynczych zrywów i przypadków narodziło się sporo automatyzmów. A w przeszłości, odkąd Arka spadła z Ekstraklasy w 2020 r., zbyt często pokładano wiarę w umiejętności indywidualne piłkarzy, a za mało było w tym ręki trenerów. Obecnie, dzięki pracy Łobodzińskiego, jest inaczej. Oglądamy drużynę zdyscyplinowaną, zwykle dojrzałą, grającą na właściwej intensywności, z pomysłem na mecz. Warto dodać, że gdy wyniki jeszcze się nie zgadzały, szkoleniowiec bronił podopiecznych, wskazywał na pozytywne aspekty w grze i zapowiadał, że ci w końcu “zaskoczą”. Nie mylił się.
Zatrudniony latem trener krok po kroku układał puzzle w nowym miejscu pracy. Na starcie mierzył się z plagą kontuzji, szukał odpowiedniego ustawienia i wykonawców. Do wspomnianej przerwy na kadrę we wrześniu, wybierał system z trójką obrońców i wahadłami. Po niej zmienił koncepcję na taktykę 1-4-2-3-1. To okazało się strzałem w dziesiątkę. Gdynianie, na co kibice czekali od dawna, ułożyli grę w defensywie. Nie tracą taśmowo goli, rywale mają mniej miejsca, to wszystko ma ręce i nogi. Trybiki żółto-niebieskiej maszyny właściwie funkcjonują.
- Każda passa jest fajna. Ja w ogóle nie myślę o tym, że mogłaby zostać przerwana. (...) Jak już się złapie taką serię, to ona daje odskok w tabeli. Kto nam zabroni marzyć? Dalej idziemy w tym kierunku - zapowiada Łobodziński.
- Wszyscy patrzą na wynik, bo wynik jest najważniejszy, ale zanim złapaliśmy tę serię, która trwa do teraz, to ten progres w grze był wcześniej widoczny. Do tego [doszedł] powrót zawodników po kontuzjach, na co bardzo liczyliśmy. I stabilizacja - stabilność w grze i składzie - dodaje trener.

Odmienieni

W bramce spokój dał Paweł Lenarcik, pozyskany przez klub na życzenie Łobodzińskiego, który współpracował z nim w Miedzi Legnica. Obecna “jedynka” początkowo przegrywała rywalizację z Martinem Chudym, ale doświadczony Słowak nie bronił zbyt pewnie i na dziś to Lenarcik ma zasłużone miejsce między słupkami. Do tylnej formacji mnóstwo spokoju, doświadczenia i pewności siebie wniósł weteran, Martin Dobrotka. 38-latek długo czekał na swoją szansę i jak dotąd w pełni ją wykorzystuje. Nieprzypadkowo w dwóch ostatnich sezonach był najlepszym obrońcą Arki, nawet jeśli defensywa często zawodziła.
- Skąd ta passa? Dlatego, że Martin gra (śmiech) - zażartował Słowak przed nadchodzącym meczem z Podbeskidziem Bielsko-Biała. I dodał, już na serio: - Skupiamy się na swoich zadaniach i myślę, że w ostatnich meczach dobrze je realizujemy. Chcemy to jak najdłużej kontynuować. Ja czekałem na swoją szansę, ale byłem przygotowany i dobrze mi się gra.
Bardzo solidnie prezentuje się środek pola Sebastian Milewski - Janusz Gol. Powrót tego drugiego po kontuzji był jednym z najważniejszych wzmocnień zespołu w trakcie rozgrywek. Weteran niezmiennie daje radę w drugiej linii, a ostatnio pokazał się też w ofensywie. Zdobył dwie bramki, w tym absolutnie cudowną przeciwko Wiśle Płock:
W świetnej formie jest Olaf Kobacki, który wrócił do klubu po nieudanym wypożyczeniu do Miedzi. Skrzydłowy znów należy do ligowej czołówki strzelił już sześć goli i mecz za meczem stanowi o sile ofensywy Arki. Jego konkretna gra i skuteczność to o tyle ważny aspekt, że ostatnio drobny kryzys formy przeżywa Karol Czubak. Król strzelców ubiegłego sezonu marnuje sporo sytuacji, choć i tak wykręcił dotychczas taki sam dorobek bramkowy jak Kobacki. Łatwość “Czubiego” w dochodzeniu do okazji bramkowych powinna jednak uspokoić kibiców - można się spodziewać, że zaraz wróci dobrze znana twarz napastnika, który dla Arki trafił już 41 razy w 84 spotkaniach.
Na pochwałę zasługują też inni - zaskakująco solidny Przemysław Stolc, wszędobylski i przebojowy Kacper Skóra, którego Łobodziński nauczył lepiej pracować w defensywie.
Oczywiście, ten zespół dalej ma mankamenty, można się też przyczepić do co najwyżej średniej jakości ławki rezerwowych, ale w Gdyni i tak jest lepiej niż ktokolwiek mógł przypuszczać jeszcze dwa-trzy miesiące temu. Ponadto Arka na nowo nauczyła się wygrywać u siebie. W poprzednim sezonie była to jej pięta achillesowa - “Żółto-niebiescy” zwyciężyła zaledwie w trzech (!) z 17 spotkań na własnym obiekcie. Był to najgorszy wynik w lidze. A teraz na sześć gier w Gdyni mają 13 punktów. Trener Łobodziński uporał się też z masowym traceniem goli po stałych fragmentach gry (choć ostatnio tak gdynian zaskoczyła Resovia). Dużo wskazuje na to, że do zaplanowanych na 24 listopada Derbów Trójmiasta zespół Arki przystąpi w czubie tabeli i w pozytywnych nastrojach.

Bez przełomu, bez kibiców?

A czy z kibicami na trybunach? Ostatnio szeroko TUTAJ opisywaliśmy kulisy walki o przejęcie Arki Gdynia. Według naszych informacji sytuacja wciąż tkwi w zawieszeniu. Otoczenie byłego właściciela klubu Dominika Midaka niezmiennie utrzymuje, że nic od niego nie zależy, bo sam Midak ma już nie być stroną w sprawie. Z kolei Marek Kosakowski, przedsiębiorca, który miał zyskać od Midaka pierwszeństwo do rozporządzania akcjami, gdy te uwolni warszawski skąd, nie zabrał jeszcze publicznie głosu, nie zdradził swoich zamiarów. Słyszymy, że po stronie “frontu klubowego”, na którego czele stoi Marcin Gruchała, próbujący kupić Arkę od Michała Kołakowskiego, wspieranego przez ojca Jarosława, trwają starania, by w jakikolwiek sposób przyspieszyć działania.
W ostatnich dniach doszło też do kolejnego spotkania na linii Gruchała-Kołakowski, co nie dziwi, bo ich środowiska grają dziś do jednej bramki. Marcin Gruchała, wraz z gronem akcjonariuszy mniejszościowych, czeka na możliwość przejęcia sterów w klubie, a panowie Kołakowscy czekają na niemałe pieniądze z tytułu jego sprzedaży.
Czy w listopadzie nastąpi drugi w ostatnim czasie wyczekiwany przełom, który wreszcie doprowadzi do zmiany większościowego akcjonariusza na Marcina Gruchałę? Niestety dla sympatyków “Żółto-niebieskich”, na dziś nie ma takiej pewności. Więc o ile sytuacja nie ulegnie zmianie, o tyle trwający od miesięcy bojkot domowych meczów Arki przez kibiców nie zakończy się definitywnie przed meczem z Lechią Gdańsk. Ale czy faktycznie na derby będą znów puste trybuny - tu zostawiamy otwartą furtkę.

Przeczytaj również