Byli w ogniu krytyki, dziś to liderzy Wisły Kraków. "Budzi spore zainteresowanie"

Byli w ogniu krytyki, dziś to liderzy Wisły Kraków. "Budzi spore zainteresowanie"
Krzysztof Porebski / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiWczoraj · 18:00
Jeszcze kilka miesięcy temu to bez wątpienia kiepska dyspozycja skrzydłowych mogła uchodzić za największy mankament w grze Wisły Kraków. Dziś jest już zupełnie inaczej. Angel Baena i Frederico Duarte zabetonowali miejsca w podstawowej jedenastce, złapali wiatr w żagle, a krytyczne głosy pod swoim adresem zamieniają w coraz większe komplementy.
Przez dobre pół roku trwającego sezonu odbywał się w Wiśle Kraków istny casting na skrzydłowych. Najpierw jeszcze Kazimierz Moskal, a potem już także Mariusz Jop, prześcigali się w kolejnych próbach odpowiedniego zestawienia tych pozycji. Byli w tym jednak wyjątkowo nieskuteczni.
Dalsza część tekstu pod wideo

Oczekiwanie na przełom

Mateusz Młyński, na starcie rozgrywek gracz podstawowej jedenastki, zawiódł tak mocno, że wypadł poza kadrę i niedługo później odszedł z klubu. Piotr Starzyński miał w zasadzie jeden przebłysk podczas pamiętnego meczu ze Spartakiem Trnawa, a potem klapa. Olivier Sukiennicki, rzucany po pozycjach, rozbudził apetyty świetnym debiutem i kilkoma niezłymi spotkaniami na starcie sezonu, by potem zaliczyć ogromny zjazd. Rzadko chwalić można też było próbowanych w roli skrzydłowych Jesusa Alfaro i Tamasa Kissa.
W ten obraz przeciętności długo wpisywali się także Angel Baena i Frederico Duarte. Obaj miewali występy wręcz fatalne, słusznie dostawali od kibiców po uszach, ale w końcu wskoczyli na zdecydowanie wyższe obroty. Przełom nastąpił podczas pamiętnego meczu z Ruchem, gdy Wisła na wypełnionym po brzegi Stadionie Śląskim wygrała aż 5:0.
Baena strzelił jednego z goli, a biegający po drugiej stronie Duarte, który w podstawowej jedenastce na mecz ligowy znalazł się wówczas pierwszy raz od prawie sześciu miesięcy, wykorzystał szansę. Nie miał co prawda bezpośredniego udziału przy którejkolwiek z bramek, ale i tak wyglądał o niebo lepiej niż ten, którego w składzie zastąpił, czyli Alfaro.
Tak narodził się pewny i stały duet. Później tylko raz, podczas meczu z Wartą Poznań, obaj zaczęli na ławce, gdy szkoleniowiec “Białej Gwiazdy” postanowił mocno porotować składem. Poza tym - grali wszystko. Rzadko od deski do deski, ale zawsze w pierwszej jedenastce.

Baena rozchwytywany

Formę złapał wcześniej mocno krytykowany za bycie “jeźdźcem bez głowy” Baena. Stał się bardziej nieuchwytny, mniej przewidywalny, skuteczniejszy i dokładny przy dograniach do kolegów. O ile natomiast wcześniej bronił się suchymi liczbami, gdy grał przeciętnie, to przez ostatnie tygodnie, a w zasadzie już miesiące, tendencja trochę się odwróciła. Wiosną wygląda bardzo dobrze, a w statystykach aż tak nie powala. To dwa gole i trzy asysty.
Żeby jednak dostrzec duży progres w grze Hiszpana, trzeba po prostu widzieć go w akcji. Rywale mają z nim na tyle duży problem, że regularnie posuwają się do przekraczania przepisów. Przykład? Dopiero co dwie żółte kartki za faule na Baenie zarobił Adi Mehremić ze Stali Stalowa Wola. Dzięki temu “Biała Gwiazda” przez ponad 45 minut mogła grać w przewadze. Wcześniej hiszpański skrzydłowy błysnął też przytomną asystą do Rafała Mikulca. Odnotujmy - już dziesiątą asystą w tym sezonie. Kolejną dorzucił kilka dni później w meczu ze Stalą Rzeszów.
Nic zatem dziwnego, że 24-latkowi coraz mocniej przyglądają się inne kluby. Wciąż jest stosunkowo młody, imponuje szybkością, a ostatnio coraz lepiej radzi sobie też z piłką przy nodze. Poza tym, co nie bez znaczenia, ma kontrakt tylko do 30 czerwca 2025 roku. Zostanie on przedłużony z automatu, jeśli “Biała Gwiazda” wywalczy awans do PKO BP Ekstraklasy. W przypadku niepowodzenia Hiszpan najprawdopodobniej stanie się wolnym piłkarzem.
Jak informował ostatnio Piotr Koźmiński z goal.pl, Baena w marcu miał lukratywną propozycję z Korei Południowej, ale postanowił z niej nie korzystać. Teraz interesują się nim natomiast m.in. Lech Poznań, Widzew Łódź czy Górnik Zabrze.

Duarte się rozkręcił

Chwalić za ostatnie miesiące można też drugiego ze skrzydłowych Wisły, mianowicie Frederico Duarte. Portugalczyk jesienią miał trudne wejście do zespołu, rozczarowywał, ale w końcu pokazał jakość. Tuż przed zimową przerwą, niespodziewanie wówczas w roli napastnika, błysnął dubletem w pucharowym meczu z Polonią, a na wiosnę, gdy wskoczył już do jedenastki, rzadko notował gorsze występy.
Liczby Duarte w tym roku wyglądają nieco lepiej niż u Baeny. To cztery gole i dwie asysty. Popularny “Fred” zdobywał arcyważne bramki w meczach z Arką Gdynia i Pogonią Siedlce, a na koniec sezonu zasadniczego błysnął w Rzeszowie, dwukrotnie precyzyjnymi strzałami zza pola karnego pokonując bramkarza tamtejszej Stali.
Momentami to jednak podobny casus jak u kumpla z drugiej flanki. Nie zawsze Duarte wyróżnia się tylko suchymi statystykami. Idealny przykład to niedawny mecz ze Stalą Stalowa Wola. Niby oficjalnie bez udziału przy którejkolwiek z pięciu bramek, a w rzeczywistości to po dograniu “Freda” trafienie samobójcze zaliczył David Niepsuj.

Pomogą w barażach?

Po tamtym spotkaniu TVP Sport do swojej jedenastki kolejki wybrała i Baenę, i Duarte. Kilka dni później znów obaj zostali w ten sposób wyróżnieni. Tym razem po starciu ze Stalą Rzeszów.
Wisła, jak widać, może mieć zatem sporo pożytku ze swoich skrzydłowych. Jeszcze kilka miesięcy temu była od tego bardzo daleka. Dziś nie wisi już jedynie na Angelu Rodado. To bez wątpienia bardzo dobra wiadomość przed nadchodzącą rywalizacją w barażach o awans do PKO BP Ekstraklasy. Już w najbliższy czwartek “Biała Gwiazda” w półfinale zmierzy się z Miedzią Legnica. Potem, w ewentualnym finale, może czekać zwycięzca pary Wisła Płock - Polonia Warszawa.

Przeczytaj również