Były gracz Ekstraklasy szaleje. Najlepszy strzelec ligi, i to z wielką przewagą

Były gracz Ekstraklasy szaleje. Najlepszy strzelec ligi, i to z wielką przewagą
MACIEJ GILEWSKI / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik Budziński10 May · 19:45
W polskiej Ekstraklasie grał krótko, ale dał poznać się z naprawdę niezłej strony. Potem zrobił natomiast całkiem ciekawą karierę. Bekim Balaj, były napastnik Jagiellonii Białystok, pewnie zmierza po pierwszy w swoim życiu tytuł króla strzelców.
Balaj, który karierę rozpoczynał w albańskim klubie KF Vllaznia, szybko wyemigrował ze swojego kraju. I chociaż po nieudanej przygodzie z tureckim Genclerbirligi błyskawicznie wrócił do ojczyzny, to niedługo później podjął kolejną próbę. Tym razem zakontraktował go znacznie bardziej ceniony klub - Sparta Praga.
Dalsza część tekstu pod wideo

Przez Pragę do Białegostoku

Albański napastnik miał wtedy tylko 21 lat. Nadal stawiał więc pierwsze poważne kroki w świecie futbolu, ale już wówczas grał bez kompleksów i zaliczył naprawdę niezłe wejście do drużyny z Pragi. Strzelił kilka goli na krajowym podwórku, trafił też w meczu Ligi Europy z Athletikiem Bilbao. Szło mu przyzwoicie, by nie powiedzieć dobrze, ale drugą część sezonu mierzący 186 cm wzrostu napastnik mógł już spisać na straty. I wtedy do gry weszła Jagiellonia.
Klub z Białegostoku wypożyczył Balaja na cały sezon 2013/2014, a w umowie znalazła się nawet opcja późniejszego wykupu. I przez jakiś czas wydawało się, że żal będzie z niej nie skorzystać. Albańczyk początkowo spisywał się bowiem wręcz znakomicie.
Debiut? Gol. Drugi mecz? Gol. Potem jedno spotkanie bez zdobyczy i znów trafienie. I tak co kilka dni jakieś konkrety. Po siedmiu ligowych kolejkach Balaj miał wówczas na swoim koncie pięć bramek i dwie asysty, a tylko raz w trakcie tego okresu wychodził w pierwszym składzie! Statystyka wręcz kapitalna. Joker idealny. Bezpośredni udział przy golu Balaj brał wtedy średnio co 41 minut.
Potem jednak się zaciął. I to tak solidnie. Do końca sezonu zdobył już tylko dwie ligowe bramki, a dwa razy trafiał w Pucharze Polski. Najgorsze spotkało go jednak na samym finiszu sezonu zasadniczego Ekstraklasy. Jagiellonia walczyła wówczas o awans do grupy mistrzowskiej. W ostatnim meczu musiała wygrać z Piastem, ale w doliczonym czasie gry na tablicy wyników wciąż widniał remis 1:1…
Nagle w stuprocentowej sytuacji znalazł się Balaj, który jednak zamiast z bliska wpakować piłkę do bramki, trafił w… słupek. W efekcie do grupy mistrzowskiej, kosztem Jagi, weszła Lechia. A ekipa z Białegostoku musiała grać o utrzymanie. Sam Albańczyk natomiast ze łzami w oczach schodził murawy. Był kompletnie załamany. Wcześniej przymierzał się do tego, żeby ze złości w feralny słupek uderzyć… głową. Na szczęście tego nie zrobił.
W meczach grupy spadkowej Balaj grał już niewiele. Najpierw dostał kilka szans jako zmiennik, bez wielkiego efektu, a potem wypadł nawet z kadry i tak zakończyła się jego przygoda z Jagiellonią, która nie zdecydowała się na wykupienie piłkarza ze Sparty Praga.
Chociaż okres spędzony w Białymstoku był dla Albańczyka słodko-gorzki, wielu kibiców i widzów Ekstraklasy do dziś wspomina go jako naprawdę dobrego napastnika. Gdy był w gazie, potrafił błyszczeć. I potwierdzał to potem w kolejnych klubach.

Błysk w Chorwacji i spory transfer

Jak potoczyły się później losy Balaja? Ze Sparty odszedł do… Slavii, a więc drugiego czeskiego giganta z Pragi. Tam zaliczył średnie pół roku (14 meczów, trzy gole), po czym zasilił chorwacką Rijekę. I to właśnie na Bałkanach, tak bliskich jego sercu, solidnie rozwinął skrzydła. Przychodził zimą, w trakcie sezonu, a do jego końca i tak zdążył strzelić 10 goli. Dokładnie tyle samo dołożył w kolejnych rozgrywkach, już nieco mniej udanych.
Balaj przeżył wtedy kilka intensywnych tygodni. Najpierw pojechał bowiem z reprezentacją Albanii na EURO 2016, gdzie zagrał jednak tylko 31 minut w meczu z Rumunią, a niedługo później Rijekę zamienił na Terek Grozny. Cena? 2 mln euro.
To właśnie tam, w stolicy Czeczenii, Balaj zaliczył najdłuższą w swojej karierze przygodę z jednym klubem. Został na trzy lata, ale zdecydowanie nie zrobił furory. Początek miał jeszcze przyzwoity, bo w pierwszym sezonie strzelił dziewięć goli, ale potem spisywał się bardzo kiepsko. Przez dwa lata trafił do siatki jedynie cztery razy i wydawało się, że jego kariera solidnie pikuje.

Tournee po Europie i powrót do domu

Mimo to znalazł się wówczas klub chętny na usługi Albańczyka, i to klub całkiem renomowany. Może Sturm Graz nie był wówczas tak silny jak dziś, ale marka robiła swoje i w CV byłego gracza Jagiellonii wygląda to ciekawie. W Austrii potwierdziło się natomiast, że Balaj zazwyczaj notuje w nowym środowisku mocny start, a potem znacząco obniża loty. Było tak właściwie w każdym kolejnym klubie. Było i w Sturmie. Najpierw wiele solidnych występów, potem posucha. Łączny bilans? 64 mecze, 14 goli, cztery asysty.
Ostatnie lata kariery Balaja to już natomiast stopniowe obniżanie poprzeczki. Najpierw całkowicie nieudany epizod w rosyjskim Niżnym Nowogrodzie, potem nieszczególnie warte zapamiętania przygody z klubami tureckimi - Bolusporem i Ankara Keciorengucu, a obecnie już wyraźnie lepszy czas w Albanii.
Balaj, aktualnie mający na karku 33 lata, w styczniu 2023 roku wrócił tam, gdzie wszystko się zaczęło. Znów reprezentuje rodzime KF Vllaznia, a jego wyczyny z obecnego sezonu mogą robić spore wrażenie. Co prawda Albańczyk trochę się zaciął, bo ostatni raz trafił do siatki pod koniec marca, ale i tak pewnie zmierza po tytuł najlepszego strzelca ligi. Zgromadził już 17 goli i drugiego gracza w klasyfikacji wyprzedza aż o siedem trafień.
Liga albańska
własne
Walka o koronę w lidze albańskiej ma też niestety drugie, bardzo smutne dno. Nadal w czołówce najskuteczniejszych graczy jest bowiem Raphael Dwamena, który na początku sezonu stracił przytomność w trakcie meczu i zmarł. W tamtym momencie Ghańczyk przewodził w rankingu najlepszych strzelców rozgrywek z dziewięcioma bramkami na koncie. Chociaż od wielu miesięcy niestety nie ma go już z nami, to jego nazwisko nadal widnieje wśród topowych strzelców sezonu.
Balaj natomiast zmierza nie tylko po nagrody indywidualne, ale może też pomóc drużynie w zdobyciu mistrzostwa kraju. Jego zespół na kolejkę przed końcem sezonu zasadniczego zajmuje w tabeli trzecie miejsce, tracąc do lidera cztery punkty. Potem rywalizacja przeniesie się do grupy mistrzowskiej. Jeśli Vllaznia wywalczy tytuł, zrobi to po raz pierwszy od sezonu 2000/01. Może to zatem być spory przełom.
Balaj po cichu marzy też pewnie o wyjeździe na EURO 2024, choć dziś nie wydaje się faworytem do tego, by wylądować na liście powołanych. Ostatni raz dla kadry zagrał w 2022 roku. Później w tamtejszych mediach mówiło i pisało się o ewentualnym powrocie do zespołu narodowego, ale obecny selekcjoner - Sylvinho - jak na razie nie widzi dla Balaja miejsca w zespole.

Przeczytaj również