Niewypał z Ekstraklasy pławi się w luksusach. Zagra z legendami. "Przyjęty jak król"
Lada dzień Romell Quioto podpisze kontrakt z beniaminkiem saudyjskiej ekstraklasy, Al-Najma SC. Były piłkarz krakowskiej Wisły przybył do swojej nowej przystani, gdzie już na starcie otoczyły go iście luksusowe warunki. Przede wszystkim jednak Honduranin ma wzmocnić zespół, który będzie chciał napsuć trochę krwi gigantom.
W 2012 roku, jako chłopak zbliżający się do 21. urodzin, Romell Quioto opuścił ojczyznę i podjął pierwsza próbę podboju piłkarskiej Europy. Wisła Kraków, będąca wtedy tylko rok po zdobyciu ostatniego mistrzostwa Polski, ale mająca za sobą akurat kiepski sezon, wypożyczyła go z honduraskiego CDS Vida.
Dobre złego początki
Wcześniej Quioto musiał natomiast przekonać do siebie ludzi z Krakowa. Zaczął od testów, ale kiedy w sparingu z Podbeskidziem strzelił dwa gole, “Biała Gwiazda” nie miała już wątpliwości. Zdecydowała się na roczne wypożyczenie z opcją ewentualnego wykupu.
Niedługo później Honduranin zaliczył znakomity debiut. W meczu Pucharu Polski z Lubońskim KS wszedł na murawę w 57. minucie, a potem miał swój udział przy trzech akcjach bramkowych Wisły. Gola co prawda nie strzelił, natomiast błysnął w roli asystenta.

Jak pokazała przyszłość, były to tylko dobre złego początki. Na ekstraklasowych boiskach Quioto nie radził sobie już tak dobrze. Czarę goryczy przelał jego trzeci występ w polskiej elicie, gdy niedługo po wejściu na murawę wyleciał z niej po otrzymaniu czerwonej kartki za brutalne i celowe nadepnięcie na nogę piłkarza Polonii Warszawa.
Komisja Ligi za to zachowanie zdyskwalifikowała Quioto na pięć meczów. Wrócił on do gry po prawie dwóch miesiącach, ale nie był już w stanie wywalczyć sobie miejsca w składzie. Jeszcze kilka razy wystąpił jako zmiennik, po czym zimą pożegnał się z Wisłą. Wypożyczenie zostało skrócone, a napastnik rodem z Hondurasu zamknął licznik na 11 występach i 295 rozegranych minutach. Nie zdobył żadnej bramki. Asystował jedynie we wspomnianym już starciu z trzecioligowcem.
Odżył i ruszył do MLS
Pierwszy kontakt z Europą był więc dla Quioto wyjątkowo nieudany. Napastnik, mogący występować też w roli skrzydłowego, sparzył się wówczas tak bardzo, że po powrocie do Hondurasu osiadł w nim na kolejne cztery lata. Tam jednak świetnie spisywał się w barwach CD Olimpia, kilka razy święcił zdobycie mistrzostwa kraju, a odpowiednią promocję robił sobie też w reprezentacji, strzelając gole m.in. w eliminacjach do mundialu. To wtedy przyszła kolejna duża szansa.
Parol na Quioto w styczniu 2017 roku zagięło Houston Dynamo z MLS. Tam były napastnik Wisły, przynajmniej przez pierwsze dwa lata, radził sobie naprawdę bardzo solidnie. Strzelił 15 goli, zaliczył 12 asyst, wygrał nawet z zespołem krajowy puchar, notując po drodze dublet w ćwierćfinale. Przygasł dopiero w trzecim sezonie, ale i tak zdążył wyrobić sobie na amerykańskiej ziemi sporą renomę. Stąd wewnątrzligowy transfer do CF Montreal.
W tym kanadyjskim mieście Honduranin odnalazł dom i osiadł w nim na ponad cztery lata. Wrócił do wysokiej formy, strzelał sporo goli, dobrze współpracował z kolegami. Zdecydowanie najlepszy czas przeżywał w sezonie 2022, gdy na boiskach MLS zdobył 15 bramek i dorzucił do nich pięć asyst. W klasyfikacji najskuteczniejszych graczy znalazł się tuż za plecami Gonzalo Higuaina, wyprzedzając kilka innych gwiazd.
Gdy żegnał się z Montrealem, miał na koncie 94 mecze, 38 trafień i 14 decydujących podań przy golach kolegów. Do dziś pozostaje piątym najlepszym strzelcem w historii klubu. Wyprzedza m.in. Didiera Drogbę.
Krótka przygoda i błysk w Arabii
Od nieco ponad roku Honduranin, który na karku ma już 33 lata, nie stawia tak bardzo na stabilizację. Kluby zmieniał w tym czasie trzykrotnie. Najpierw dołączył do irańskiego Tractor FC, ale wytrzymał tam… dwa tygodnie. Zanim w ogóle doczekał się oficjalnego debiutu, kontrakt został rozwiązany. Dlaczego? Klub miał stwierdzić po ocenie treningów i sparingów, że Quioto nie jest w odpowiedniej formie. I zbyt szybko w niej nie będzie.
Na bezrobociu były gracz Wisły nie spędził natomiast zbyt wiele czasu. W trakcie sezonu przygarnął go drugoligowy klub z Arabii Saudyjskiej, Al-Arabi. To był strzał w dziesiątkę dla każdej ze stron. Przez półtora sezonu snajper z Hondurasu strzelił 25 goli w 43 meczach. Dorzucił też siedem asyst. I to mimo tego, że grał raczej dla ligowego średniaka, który ostatni sezon zakończył dopiero na 12. miejscu.
Teraz wiemy już, że choć zespół Quioto nie awansował szczebel wyżej, on i tak zagra w Saudi Pro League. Co prawda oficjalnie 33-latek pozostaje bez klubu po tym, jak wygasła jego ostatnia umowa, ale kwestią dni, a może nawet godzin, jest informacja o przenosinach do Al-Najma. To zespół, który w nadchodzącej kampanii będzie w saudyjskiej elicie beniaminkiem.
Powitali jak króla
Kilka dni temu portal oncenoticias.hn opublikował artykuł zatytułowany “Jak król! Takie luksusowe powitanie zgotował Romellowi Quioto jego nowy arabski klub”. Z części głównej tekstu dowiadujemy się, że Honduranin dotarł już na zgrupowanie drużyny, a klub zafundował mu przejazd luksusowym Maybachem z prywatnym szoferem. Co jednak bardziej istotne, napastnik ma dostać lukratywną umowę. Jej wysokość nie została ujawniona.
- Romell Quioto zaznał luksusu po przybyciu do Arabii Saudyjskiej, mając wsparcie ambitnego klubu z wielkimi aspiracjami. Klub dysponuje solidnym wsparciem finansowym, dzięki któremu może zaoferować Quioto atrakcyjny kontrakt - czytamy.
Póki co w kadrze Al-Najma nie roi się od znanych nazwisk, ale te Honduranin na pewno spotka po przeciwnej stronie barykady. W lidze saudyjskiej przyjdzie mierzyć mu się choćby z Cristiano Ronaldo, Karimem Benzemą, Sadio Mane czy Riyadem Mahrezem. No i całą plejadą innych gwiazd. Nie tylko tych na dorobku.
Na koniec warto jeszcze odnotować, że Quioto to wciąż etatowy reprezentant swojego kraju. Dla kadry zagrał już 75 razy i strzelił 17 goli. Ostatniego z nich w czerwcu tego roku, w starciu Gold Cup z Salwadorem. W zespole narodowym 33-latek dzieli szatnię choćby z nowym piłkarzem Lecha Poznań, Luisem Palmą.