Pierwsze takie derby. Kilka wątpliwości w składzie Lecha Poznań. Co zrobi John van den Brom?

Pierwsze takie derby. Kilka wątpliwości w składzie Lecha Poznań. Co zrobi John van den Brom?
Paweł Jaskółka/Press Focus
W niedzielę, 18 września w Poznaniu (a to akurat istotne) odbędą się derby tego miasta pomiędzy Wartą i Lechem. Podkreślamy to, że odbędą się one w stolicy Wielkopolski, co jest pewnym krokiem w kierunku normalności, bo "Zieloni" swoje domowe mecze grają w Grodzisku Wlkp. Stracą oni atut swojego boiska, ale trener Szulczek - przynajmniej publicznie mówi - że nie ma to dla niego znaczenia, ale bardziej ciekawi nas kwestia, co niezwykle ambitny 32-letni szkoleniowiec wymyśli na to spotkanie.
Zacznijmy od tego, że dla kogoś, kto mieszka w Poznaniu, niedopuszczalną kwestią jest to, że derby stolicy Wielkopolski odbywają się poza nią. To jest kwestia na dłuższą historię i pochylenie się nad wieloma problemami, począwszy od tego, że Stadion Miejski budowany był z myślą o jednym klubie, a nie dwóch, co już daje do myślenia w kontekście nazwy "Miejski". Choć prawda jest taka, że nazwa ta dalej nią jest tylko dlatego, że Lech wraz ze spółką Marcelin Managment nie potrafią znaleźć sponsora dla stadionu. Jak pytamy o to mądrzejszych od nas, to słyszymy, że to "trudny temat". Zresztą tak samo, jak kameralny stadion dla Warty Poznań.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zieloni już trzeci sezon grają w Grodzisku Wlkp. i nic nie wskazuje na to, że się to szybko zmieni. Niby toczą się jakieś prace wokół stadionu przy Drodze Dębińskie (budowa nowego oświetlenia, podgrzewana murawa czy wyburzenie starego budynku klubowego), ale to dopiero kropla (albo kilka kropel) w morzu potrzeb. Warta potrzebuje kilkunastu milionów, żeby ruszyć z budową stadionu, a i sam projekt jeszcze nie jest w pełni gotowy. Zatem powrót Zielonych do "Ogródka" przy Drodze Dębińskiej to melodia dalekiej przyszłości, nie wcześniejszej niż 2024 rok, a i to jest chyba optymistyczny scenariusz.
Pytanie też, czy sama spółka - Ekstraklasa S.A. i PZPN - nie zaczną w gorszy sposób patrzeć na Wartę, która nie gra w Poznaniu. To jednak też kwestia przyszłości, a władze miasta Poznania postanowiły zadziałać doraźnie, aby choć trochę rozwiązać wstydliwą dla siebie kwestię, czyli rozgrywania specyficznych derbów (bo toczonych w przyjaznej atmosferze) poza stolicą Wielkopolski. Oczywiście ten problem dotyczy domowych meczów Warty.
Aby to w ogóle było możliwe, "Zieloni" musieli przed sezonem zgłosić stadion przy Bułgarskiej jako ten "drugi" bądź rezerwowy we wniosku licencyjnym. To zostało zrobione, zatem formalnie jest to teraz możliwe, a miasto przyłożyło się finansami do tego, aby Warta mogła "podjąć" Lecha przy Bułgarskiej.
Ogólnie fajnie... lecz nie do końca, patrząc na sportowy aspekt tej sprawy. Bo z jednej strony mecz obejrzy dużo większa grupa kibiców niż w Grodzisku Wlkp., ale ciężko nie odnieść wrażenia, że ze sportowego punktu widzenia Lech zagra jeden mecz więcej "u siebie". Bo to oczywiste, że na trybunach stadionu przy ulicy Bułgarskiej będzie przewaga kibiców gospodarzy. A i umowni "goście" będą się czuć bardziej u siebie niż gospodarze. Choć z drugiej strony to Warta obecnie - obok Widzewa - jest najlepszą wyjazdową ekipą w lidze.
Sportowo? Można mieć zastrzeżenia do tego pomysłu. Formalnie? Już nie bardzo, bo wszystko zostało załatwione zgodnie z prawem, choć to jednak nie zmienia faktu, że miasto Poznań potrzebuje kameralnego obiektu dla Warty na Wildzie, bo jego brak jest wstydem dla tak dużego miasta.

Jak przechytrzyć Lecha?

Niedzielne derby obywają się praktycznie równo dwa lata po pierwszym spotkaniu obu drużyn w ekstraklasie w XXI wieku. Było to 18 września 2020 roku i wówczas ekipę Zielonych prowadził jeszcze Piotr Tworek. Tamten mecz, podobnie jak wszystkie pozostałe trzy pomiędzy Lechem i Wartą, wygrywają ci pierwsi. Często szczęśliwie, szczególnie patrząc na te mecze dwa sezony temu (1:0, bramka Modera w ostatniej minucie po rzucie karnym i 2:1 w Grodzisku Wlkp. po bramce Tiby w ostatniej akcji meczu), ale Warta zazwyczaj ma pomysł na lechitów, tylko brakuje im szczęścia.
W zeszłym sezonie oba spotkania miały zupełnie inny wymiar. Pierwsze starcie derbowe to był mecz przy Bułgarskiej, kiedy kilka dni wcześniej stery w Warcie przejął Dawid Szulczek, który musiał zmierzyć się z maszyną Macieja Skorży, samemu nie do końca znając zespół. Było blisko niespodzianki, bo taktyka na szóstkę defensorów długo się sprawdzała, a gdyby Adam Zrelak trafił w 100 proc. sytuacji przy 0:0, to tamten mecz mógł się potoczyć inaczej.
Z kolei to ostatnie spotkanie - w 33. kolejce poprzedniego sezonu - było już w momencie, kiedy Warta świeżo co utrzymała się w lidze, a Lech potrzebował punktów do przypieczętowania mistrzostwa. Warta się postawiła, nawet prowadziła, ale ostatecznie to Lech wrócił do Poznania z kompletem punktów i ósmym tytułem w historii.
Teraz Dawid Szulczek trafia na Lecha, który w trakcie ostatniego tygodnia zagrał dwa mecze, a Warta... zero, bo swoje ostatnie spotkanie ligowe grała w piątek, a Lech w tym czasie zmierzył się z Pogonią (niedziela) i Austrią Wiedeń (czwartek).
Jeśli chodzi o przewidywania na to spotkanie, to Zieloni raczej nie zmienią ustawienia. Może zdecydują się na lekką korektę w pomocy, choć sam trener nie za bardzo ma czym rotować (choć w kadrze zabraknie mu tylko lub aż kapitana, Jakuba Kiełba). Jesteśmy jednak przekonani, że szkoleniowiec Warty będzie chciał wykorzystać problemy Lecha na lewej obronie (słaba postawa Douglasa czy Rebocho), a także nastawi zespół na dużą liczbę dośrodkowań, co nie jest mocną stroną Filipa Bednarka.
Zieloni zapewne zagrają piątką z tyłu i postarają się zaryglować środek pola, licząc na szybkie wahadła i transport piłki do Zrelaka, który umie ją przytrzymać na połowie rywala, a wtedy do akcji będą mogli się podłączyć Grzesik, Matuszewski czy Miguel Luis. Pytanie, czy trener Szulczek zdecyduje się wystawić Żurawskiego, czy Maeempę, który dobrze wyglądał w meczu z Zagłębiem? Jeden z tych piłkarzy może stracić miejsce w składzie, bo do zdrowia wrócił Michał Kopczyński. Stawiamy na ustawienie 1-5-3-2 bądź 1-3-5-2.
Przewidywany skład Warty Poznań na spotkanie z Lechem:
Lis - Grzesik, Stawropulos, Szymonowicz, Ivanov, Matuszewski - Kupczak, Kopczyński, Maeempa - Miguel Luis - Zrelak.

van den Brom postawi na wszystko co najlepsze

Jeśli chodzi o Lecha, to tutaj nie spodziewamy się zbyt wielu rotacji, bo to ostatnie spotkanie dla "Kolejorza" przed przerwą na kadrę po długim maratonie. Trzeba też pamiętać, że van den Brom po udanym meczu z Austrią Wiedeń może nie zdecydować się na mieszanie w jedenastce. Widać, że lechici złapali wiatr w żagle i może jeszcze pograliby kilka meczów, choć sam odpoczynek - szczególnie takim piłkarzom jak Pereiera, Rebocho, Milić czy Amaral, którzy nie jadą na spotkania reprezentacji - bardzo się przyda.
John van den Brom podejdzie do tego meczu jak do każdego innego. Trudno wymagać od niego poczucia derbów i świadomości tego, że Dawid Szulczek na pewno będzie próbował go przechytrzyć. Holender zapewne będzie liczył na to, że jego zespół jest w dobrym momencie, a indywidualna jakość piłkarzy w połączeniu z odpowiednim przygotowaniem mentalnym, wystarczy na Wartę.
Przewidywany skład Lecha Poznań na spotkanie z Wartą:
Bednarek - Pereira, Dagerstal, Milić, Douglas - Karlstroem, Kwekweskiri - Skóraś, Amaral, Szymczak - Ishak
W tym ustawieniu jest kilka zagadek. Pierwsza? Kto na środku obok Milicia, bo nie mamy wątpliwości, że skoro Chorwat nie jedzie na mecze reprezentacji, to trener nie będzie go rotował. Ostatnio dwa mecze zagrał Satka, zatem nie zdziwimy się, jeśli do składu wróci Dagerstal. Więcej piszemy o nim TUTAJ.
Drugi znak zapytania? Lewa obrona. Tam dzieje się coś niedobrego z formą obu piłkarzy na tej pozycji, ale podobnie jak Milić, obaj zostają w Poznaniu przez najbliższe dwa tygodnie i to będzie dla nich dobry moment, żeby wrócić do formy. My stawiamy w tym meczu na Douglasa.
W środku (raczej) podstawowy obecnie duet, czyli Karlstroem - Kwekweskiri, ale przy korzystnym wyniku pewnie trener zapewne ściągnie Szweda i do gry puści Murawskiego.
W ofensywie jest pytanie, czy Lech zagra z młodzieżowcem, czy nie? Jeśli tak, to najwyżej stoją akcje Szymczaka, chociaż naszym zdaniem to idealny mecz np. dla Velde, który dodatkowo dał mocny sygnał z ławki w ostatnim meczu z Austrią, strzelając dwa gole. Jest też możliwy wariant z Filipem Marchwińskim lub Afonso Sousą od pierwszej minuty w miejsce Amarala.
Być może szansę dostanie też wracający do zdrowia Alan Czerwiński, a wszyscy kibice czekają na powrót na nią Adriela Ba Loui.
Zatem czy Dawid Szulczek przechytrzy Johna van den Broma? A może to mistrz Polski po raz piąty na pięć spotkań rozegranych między oboma klubami w XXI wieku w Ekstraklasie, znowu okaże się lepszy? Zobaczymy to o 17.30 przy Bułgarskiej.

Przeczytaj również