Co za kozak! To on przesądzi o awansie do Ekstraklasy? "Nigdy nie miałem takiego piłkarza"

Co za kozak! To on przesądzi o awansie do Ekstraklasy? "Nigdy nie miałem takiego piłkarza"
Artur Kraszewski / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot31 May · 16:30
Nie Wisła Kraków, a Miedź Legnica zagra w Dzień Dziecka o awans do Ekstraklasy. Pogromcy “Białej Gwiazdy” znów zmierzą się z Wisłą, tym razem tą z Płocka. Kto jest faworytem i ma większe szanse, by zostać ostatnim beniaminkiem? W niedzielne popołudnie odpalcie finał sezonu I ligi, naprawdę warto!
Jeśli w czwartkowych półfinałach pierwszoligowych baraży spodziewano się niespodzianki, to raczej w Płocku, gdzie Wisła grała z Polonią Warszawa. Gospodarze rzutem na taśmę wyrwali jednak awans do finału, strzelając na 2:1 w 90. minucie. Następnie mogli ze spokojem oglądać, jak druga z Wiseł, też faworyzowana, w nieprawdopodobnych okolicznościach przegrywa u siebie z Miedzią. W efekcie to legniczanie spróbują popsuć niedzielne święto na stadionie im. Kazimierza Górskiego. Stawka jest ogromna, a ewentualna porażka będzie bolesna dla obu ekip, które przed startem sezonu i w jego trakcie nie ukrywały, że cel stanowi Ekstraklasa.
Dalsza część tekstu pod wideo
W Płocku zagrają ze sobą trzecia i piąta drużyna sezonu zasadniczego. Wisła finiszowała w tabeli z dorobkiem 64 punktów, Miedź - 56. Gospodarze mieli słabszą jesień, po której byli pięć za punktów za gośćmi, ale w rundzie wiosennej dogonili ich i wyprzedzili. Długo liczyli się w walce o bezpośredni awans, finalnie okazali się słabsi od Arki i Termaliki, natomiast do baraży przystąpili na fali. Wyrwane w końcówce zwycięstwo z Polonią dało im dodatkowy kop motywacyjny, zresztą wyrwane w przepięknym stylu:
Miedź natomiast nie bez przyczyny była typowana na najsłabszego uczestnika baraży. W 2025 roku rzadko prezentowała się na miarę oczekiwań i umiejętności piłkarzy tej drużyny. Zastąpienie Ireneusza Mamrota Wojciechem Łobodzińskim niewiele zmieniło, jeśli chodzi o punktowanie czy styl gry. Nawet jak wygrywała, to często z dużym szczęściem, zaś sezon zasadniczy kończyła trzema porażkami. A jednak w najważniejszym jak dotąd punkcie, w półfinale przy Reymonta, zdała egzamin. Szczęście było po jej stronie, bo Wisłę zatrzymywały poprzeczka (dwukrotnie) i słupek, niemniej, trzeba Miedzi oddać, że obrana strategia okazała się skuteczna. Lepsza organizacja gry i motoryka pomogły w sprawieniu niespodzianki. Trener Łobodziński położył nacisk na baraże, zrobił coś w rodzaju okresu przygotowawczego przed nimi i jak na razie zebrał tego plony. Maszyna zatrybiła, przetrwała krytyczne momenty i dojechała do mety pierwszego etapu.
Zresztą światełko w legnickim tunelu pojawiło się już wcześniej, przed meczem w Krakowie. Wcześniej, czyli… w Płocku, bo właśnie mecz “Nafciarzy” z Miedzią w 34. kolejce kończył “zwykłą” część sezonu. Skończyło się 2:1, ale w drugiej połowie coś u gości drgnęło, do końca bili się o jeden punkt, wysłali sygnał, że idą - wreszcie! - w górę.
Tamto spotkanie, które od finału baraży będzie dzielił równy tydzień, to też zapowiedź walki “na żyletki”. Oczywiście, jeśli mielibyśmy wskazać faworyta, to skierujemy się ku Wiśle. Ale już półfinały pokazały, że tutaj poziom jest wyrównany i o sukcesie zadecydują detale. Trzeba natomiast oddać drużynie Mariusza Misiury jedno - to po jej stronie wydaje się być więcej jakości czysto piłkarskiej. To w płockiej ekipie jest więcej zawodników, którzy jednym ruchem mogą przesądzić o wygranej, jak Dani Pacheco, Jorge Jimenez czy nieokiełznany, ale groźny Iban Salvador.
- Nigdy nie miałem w swojej szatni takiego piłkarza jak Pacheco. Przebywanie z nim jest niesamowite. A drużynowo - nigdy nie miałem okazji współpracować z drużyną tak oddaną barwom klubowym - mówił Misiura po ograniu Polonii.
Wojciech Łobodziński może z kolei odbić piłeczkę i wrócić pamięcią do meczu w Krakowie - druga Wisła też górowała piłkarsko, ma Angela Rodado, a finalnie nic jej to nie dało, poniosła dramatyczną porażkę. Warto też docenić, że zdeterminowana Miedź osiągnęła sukces mimo braku Iwo Kaczmarskiego, mimo braku jakiejkolwiek porządnej “dziewiątki”, mimo kontuzji lidera obrony Adnana Kovacevicia w 10. minucie gry. Na zwycięstwo przy Reymonta należy spojrzeć szerzej niż tylko przez pryzmat wyniku. W tych okolicznościach “Miedzianka” dostała potrójnego uskrzydlenia przed meczem w Płocku.
Zapowiada się zatem naprawdę ekscytujące starcie dwóch drużyn mających swoje argumenty, by zgarnąć pełną pulę i zameldować się w Ekstraklasie. Dla obu stron byłby to powrót po dwóch latach. Pozostaje tylko polecić Wam spędzenie niedzielnego późnego popołudnia z finałem I ligi. 1 czerwca, 16:30, Wisła Płock - Miedź Legnica. Naprawdę warto włączyć.

Przeczytaj również