Cyrkowiec czy fachowiec? Jedyny taki trener z wpisem w Księdze Rekordów Guinnessa

Cyrkowiec czy fachowiec? Jedyny taki trener z wpisem w Księdze Rekordów Guinnessa
youtube.com
Patrzyli na niego i zastanawiali się: „Co jeszcze? Może będzie rekrutował wśród sprzątaczek i sprzedawców biletów?”. Juergen Klopp wiedział co robi. Widząc w drużynie zaniedbania na pewnym obszarze, po prostu wziął do ręki telefon i zadzwonił do odpowiedniego autorytetu. Do mistrza w swoim fachu. A ten przybył, zobaczył, zmienił i zwyciężył.
Thomas Gronnemark uwielbia wyrzuty z autu. Robił to od lat dziecięcych, kiedy jego naturalna umiejętność wysyłania piłek rękami na dużą odległość, przyciągała zainteresowanie garstki kibiców na stykach małych stadionów w Danii. Pomimo rozpraszających czynności, jakich się podejmował, m.in. reprezentowania swojego lekkoatletycznego klubu jako średniej klasy sprinter i członek załogi bobslejowej, jego głowę ciągle zaprzątała myśl o jednym elemencie piłkarskiego warsztatu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Przeszukiwał biblioteki w poszukiwaniu informacji o swym dość niezwykłym zainteresowaniu, jednak okazało się, że nikt nie napisał żadnego podręcznika o „wznowieniu gry rzutem z autu”. Otworzyła się dla niego pusta przestrzeń, którą mógł i potrafił wypełnić.
- Zawsze możesz powiedzieć, że to tylko wprowadzenie piłki, ale gdy jesteś w posiadaniu, masz szansę strzelić gola. Gdy przeciwnik ma piłkę, to on ma szansę strzelić gola. To całkiem proste - mówił po pierwszej podwójnej sesji w Liverpoolu. Trenował i z seniorami, i z adeptami akademii.

Rekord jako dowód kompetencji

Brzmi to prosto, ale przekonanie często konserwatywnego świata futbolu o zaletach wszechobecnego, choć prawie całkowicie pomijanego aspektu gry, nie należało do najłatwiejszych. Po załatwianiu kontaktów i autoreklamie w klubach ze swojego kraju, Gronnemark mógł wprowadzić „własną szkołę” w drugoligowym Viborgu, po czym znalazł pracę w FC Midtjylland, drużynie, która stała się symbolem innowacji i analiz w ostatnich latach.
Trzeba przyznać, że sukces przyszedł zaskakująco łatwo, gdy duńska ekipa z Superligi zdobyła średnio 9 lub 10 bramek w sezonie z długich wyrzutów. Aby powiększać kwalifikacje, trener zdecydował, że musi udowodnić, że jego szkolenia mają jakiś sens. Dlatego wziął sprawy, nomen omen, w swoje ręce i po pierwszych nieudanych próbach pokazowych przy okazji niektórych meczów, pobił wreszcie rekord świata w najdłuższym wprowadzeniu piłki z autu. Rezultat? 51,33 metra. Ogromna praca gimnastyczna przyniosła niesamowity wynik.
- Jeśli jestem jedynym trenerem na świecie uczącym techniki w tym elemencie, pomyślałem, że fajnie byłoby mieć na koncie rekord świata w długości rzutu z autu. Pamiętaj, jeśli chcesz być w czymś najlepszy na świecie, warto mieć na to jakiś papier i glejt - mówił zadowolony z siebie Gronnemark.
Myli się jednak ten, kto sądzi, że Duńczyk szkoli wyłącznie w zakresie jak najdłuższych wyrzutów. To tylko jeden z wielu wymiarów. Fachowiec nadal doskonali także innowacje taktyczne w zakresie tzw. „szybkich” i „sprytnych” autów. Generalnie, w tej materii nie ma dla niego tajemnic.

Telefon z Anglii

Tymczasem setki kilometrów od Danii, nowe podejście nieznanego wcześniej trenera zwróciło uwagę samego Juergena Kloppa, który - jak mało kto - wie, na czym polega rewolucjonizowanie futbolu. Niemiec, sfrustrowany niezdolnością utrzymania posiadania futbolówki po stałych fragmentach, szukał odpowiednich rozwiązań, a trop jego poszukiwań dotarł aż na Półwysep Jutlandzki. Jak opowiada Gronnemark, gdy wchodził do sklepu z czekoladą, zauważył nieodebrane połączenie z brytyjskiego numeru kierunkowego +44.
- Myślałem, że to jakiś Anglik sprzedający długopisy dla mojej firmy lub coś w tym stylu - śmieje się Thomas. - Ale później odsłuchałem poczty głosowej i… ugięły się pode mną nogi. To był Juergen Klopp. Gdybym nie siedział wtedy w aucie, ludzie zbieraliby mnie z chodnika. Jedyny angielski klub, jaki zawsze podziwiałem, to właśnie Liverpool - wspominał o swoim pierwszym kontakcie z prawdziwie profesjonalną piłką.
Wezwanie nastąpiło wkrótce po tym, jak Liverpool przegrał finał Ligi Mistrzów z Realem Madryt w Kijowie. Pierwsze spotkanie Gronnemarka z resztą sztabu szkoleniowego podniosło u kilku ludzi brwi ze zdumienia. Niektórzy kwestionowali wartość „trenera od rzutu z autów”, inni pytali o „zasadność” i zastanawiali się nad wpływem nowego stanowiska na wyniki drużyny.
Chociaż Klopp i nowy członek sztabu znosili wiele pytań i ataków z zewnątrz, to oni śmiali się ostatni. Liverpool poprawił wiele aspektów gry, aby zostać zasłużonym triumfatorem Ligi Mistrzów i pewnym liderem w Premier League. „The Reds” od dawna promują spójną mentalność „niezdobytej twierdzy”, która stawia ich przeciwko reszcie świata. Pod rządami Kloppa, sympatycy klubu zobaczyli, jak rozkwita z maszyny do gegenpressingu w drużynę łapiącej puchar za pucharem. Nienasyconej wygranymi. Gronnemark pasuje do tej koncepcji jak ulał.

Zbieranie plonów

No dobrze, przypatrzmy się zatem pracy wykonanej przez Thomasa. Według dostawcy statystyk Understat, zespoły w Premier League utrzymywały się w posiadaniu piłki po niemal co drugim wyrzucie z autu (48,8 proc.), będąc pod presją. Podobne liczby można dostrzec w Bundeslidze (48,8), La Lidze (52,4), Ligue 1 (50,2) czy Serie A (49,2). Zasadniczo zespoły miały prawie taką samą szansę na utrzymanie piłki, gdyby piłkarze z zamkniętymi oczami wyrzucali futbolówkę prosto przed siebie.
- Futbol, historycznie, był trochę zacofany w niektórych obszarach - uważa Gronnemark. - Powiedziałbym też, że jednym z powodów, dla których kluby, zawodnicy i trenerze nie koncentrują się na sposobie wykonywania autów jest brak wiedzy. Większość szkoleniowców sądzi „rywale też nie mają na to pomysłu”. I rzeczywiście, mieli rację - dodaje.
Filozofia Liverpoolu pokazała, że tak wcale nie musi być. Najnowsze dane pokazują, że wskaźnik utrzymania piłki w tym sezonie wyniósł prawie 70 procent (68,4), co czyni go drugim najlepszym teamem w Europie. Kto króluje w tym rankingu? Nietrudno się domyślić. Dawny zespół „trenera od autów”. Duńskie Midtjylland. Podobnych przyrostów można spodziewać się również ze strony Ajaxu i Gent, z którymi także współpracuje, a mówi się jeszcze o „tajemniczym” klubie z Bundesligi.
- W tym sezonie strzeliliśmy 13 bramek z sytuacji po wprowadzeniu futbolówki z rąk. I to wcale nie są długie wyrzuty, ponieważ nie ćwiczymy tego w Liverpoolu - ocenia Gronnemark. - Oczywiście, moglibyśmy to robić i również akcje kończyłyby się golami, Joe Gomez ma do tego świetne predyspozycje, ale zdajemy sobie sprawę, że kibice mogliby nie być fanami takiego rozwiązania. To nie nasz styl - przekonuje.
Według niego np. Andrew Robertson podkręcił swoje liczby i zamiast maksymalnie 19-20 metrów, potrafi rzucać na odległość 27-28 m, co daje mu znacznie więcej opcji na uniknięcie pressingu przy „martwej” piłce. - Jesteśmy tak dobrzy w tym elemencie, bo mamy wielu inteligentnych graczy, wielu liderów, zawodników, którzy są przyzwyczajeni do brania na siebie dużej odpowiedzialności - przyznaje Duńczyk.
Jak każdy innowator, ciągle odkrywa, co działa, a co nie. Myśli o piłce w inny niż wszyscy sposób i ignoruje krytykę. A popyt na jego usługi stale rośnie. Nic dziwnego, to w końcu jedyny szkoleniowiec z topową wiedzą o rzutach z autu w Europie. Uzbrojony w statystyki, rekomendacje najlepszych ekspertów na świecie i rezultaty. Jego dziwna praca wkrótce może stać się całkiem normalna.
Tobiasz Kubocz

Przeczytaj również