Hit! Wielki talent z Chelsea w polskiej I lidze. "Co poszło nie tak?"
Jako nastolatek trafił do Chelsea, był obwołany wielkim talentem, debiutował w Premier League u boku Edena Hazarda. Teraz w wieku 31 lat wzmocnił Wieczystą Kraków. Co poszło nie tak w karierze Lucasa Piazona?
Wieczysta nie zatrzymuje się ani na boisku, ani na rynku transferowym. Beniaminek drugiego poziomu rozgrywkowego znakomicie rozpoczął sezon, zdobywając 13 punktów w pięciu meczach. W tym okienku drużynę Przemysława Cecherza wzmocnili już m.in. Carlitos, Jacky Donkor czy Kamil Pestka. A na tym nie koniec. Karierę w I lidze będzie też kontynuował Lucas Piazon, który w CV ma grę dla takich ekip, jak Chelsea, Malaga, Braga czy Botafogo. Jest potencjał na transferowy hit.
“Nowy Kaka”
Piazon, jak wiele brazylijskich dzieci, wychował się z futbolówką przy nodze. Początkowo wróżono mu karierę futsalisty, został zapisany do sekcji piłki halowej w Coritiba FC. Dopiero w wieku 11 lat przeniósł się na stałe na boiska trawiaste. Imponował techniką, dryblingiem i efektownym stylem gry, dzięki czemu najpierw trafił do akademii Atletico Paranaense, a następnie Sao Paulo. Podczas mistrzostw Ameryki Południowej do lat 15 został królem strzelców z dziesięcioma golami. Później był filarem reprezentacji “Canarinhos”, która sięgnęła po mistrzostwo kontynentu w kategorii U-17.
- Kiedy miałem 15 lat, zaczęto porównywać mnie do Kaki. Ale w Brazylii to normalne. Tu ciągle mówi się, że pojawił się nowy Neymar, nowy Pele itd. - ocenił sam zainteresowany.
Na początku poprzedniej dekady nazwisko Piazona zaczęło być łączone z europejskimi potentatami. Miał on odrzucić konkretną ofertę z Juventusu. Marzył o Premier League, konkretnie o Chelsea, ponieważ był fanem Didiera Drobny i Johna Terry’ego. Los chciał, że jego interesy zaczął reprezentować Giuliano Bertolucci. Był też agentem Davida Luiza, Ramiresa i Alexa, którzy występowali już na Stamford Bridge. W styczniu 2012 roku dopiął transfer kolejnego Brazylijczyka. “The Blues” zapłacili za młokosa 7,5 mln euro, chociaż ten nie zdążył nawet zadebiutować w seniorach Sao Paulo.
- Widziałem, że ten chłopak potrafi dryblować lewą nogą, po czym strzelać prawą. Radził sobie na obu skrzydłach i w polu karnym, strzelał gole z każdej pozycji. Na pierwszy rzut oka widać było, że to bardzo obiecujący zawodnik - mówił dla The Telegraph Piet De Visser, skaut Chelsea, który polecił ściągnąć Lucasa. - Oczywiście, że syn będzie potrzebował czasu na adaptację. Zacznie w młodzieżówkach, kiedy będzie gotowy, zadebiutuje w Premier League. Rozmawialiśmy z ludźmi z Chelsea i wiemy, że musi nabrać masy mięśniowej oraz nauczyć się angielskiego. Wiemy, że sobie poradzi. Jest na to gotowy - stwierdził 13 lat temu jego ojciec, Antonio Carlos, w rozmowie z Jonem Cotterillem.

Tułaczka po świecie
Piazon zanotował naprawdę solidny start w Londynie. W 2012 roku wybrano go najlepszym młodym zawodnikiem sezonu w Chelsea. Z jego pomocą zespół wygrał FA Youth Cup, pokonując w finale Blackburn. 23 grudnia 2012 roku otrzymał przyspieszony prezent świąteczny w postaci debiutu na poziomie Premier League. Wszedł z ławki przeciwko Aston Villi, zmieniając Juana Matę. Miał okazję zagrać u boku Edena Hazarda, Oscara czy Cesara Azpilicuety. Co więcej, posłał nawet asystę do Ramiresa na 5:0. Przy prowadzeniu siedmioma bramkami podszedł do rzutu karnego, ale przegrał pojedynek z Bradem Guzanem.
Był to pierwszy i zarazem ostatni występ Piazona w angielskiej ekstraklasie. Łącznie rozegrał tylko trzy mecze w seniorach Chelsea. Od 2013 roku wpadł w niekończącą się spiralę wypożyczeń. Rokrocznie zmieniał pracodawcę, rozgrywał mniej lub bardziej udany sezon, wracał na moment na Stamford Bridge, po czym odsyłano go gdzie indziej. Zaczęło się od Malagi, która niespodziewanie dotarła wtedy do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. Trudno było jednak wygryźć ze składu Isco, Joaquina czy Javiera Saviolę. Potem Vitesse, czyli stały współpracownik londyńczyków. Od 2010 roku “The Blues” wypożyczyli tam aż 29 zawodników. Jednym z nich był Brazylijczyk, który nie mógł znaleźć wspólnego języka z Peterem Boszem.
- Po przerwie zimowej wygraliśmy pierwszy mecz, ale cztery następne przegraliśmy. Trener uznał, że trzeba zmienić skład i odesłał mnie na ławkę. To nie było do końca sprawiedliwe. W piłkę gra się 11 na 11, a on obwinił tylko mnie. W drugiej połowie sezonu ogólnie ponosiliśmy więcej porażek i to nie była wyłącznie moja wina - zdradził w wywiadzie dla Bleacher Report.
Idąc dalej, Piazon występował tymczasowo w Eintrachcie, Reading, Fulham, Chievo i Rio Ave. W ciągu ośmiu lat był wypożyczany siedem razy. Miał momenty chwały, jak np. pomoc “The Cottagers” w awansie do Premier League.
Sam wspominał później, że nie wie, dlaczego nie został w Fulham na stałe. Podejrzewał, że klub złożył ofertę, którą Chelsea odrzuciła, bo liczyła na więcej. Kiedy w 2021 roku definitywnie opuścił Stamford Bridge, w mocnych słowach podsumował panującą tam politykę transferową.
- Co roku było to samo. Wracaliśmy do Chelsea i mówili nam: "Jeśli dobrze poradzisz sobie na treningach, trener może cię zatrzymać w składzie". Ale wiedzieliśmy, że nie mamy większych szans, że po paru tygodniach znowu odeślą nas na wypożyczenie do innej drużyny. Po pewnym czasie takie rozwiązanie nie przynosi korzyści żadnej ze stron - mówił dla Mais Futebol.
- Mam dość ciągłego grania raz tu, raz tam. Byłem już wypożyczany do chyba wszystkich europejskich klubów. Nadchodzi taki moment w karierze, kiedy widzisz, że to nie ma dalej sensu. Chciałbym wiedzieć, że w lipcu będę w klubie, który mogę nazwać swoim domem. Ciągłe wypożyczenia nie mają sensu, bo kluby wolą stawiać na zawodników, których mają na stałe - podkreślał w rozmowie z dziennikiem A Bola. - Po raz pierwszy zostałem powołany do pierwszej drużyny za kadencji Villasa-Boasa. Sezon się skończył, a na ławce był już Roberto Di Matteo. Rozegrałem pod jego wodzą parę meczów, po czym nowym trenerem został Benitez. Odszedłem na wypożyczenie, a kiedy wróciłem, w klubie był już Jose Mourinho - wyliczał na łamach Daily Mail.
Wieczna niestabilizacja
Najlepsze momenty dotychczasowej kariery przeżył w Portugalii. W Rio Ave pomógł zespołowi zająć piąte miejsce, najwyższe w historii klubu. W sezonie 2020/21 był architektem ogromnego sukcesu Bragi w postaci zdobycia Taca de Portugal. W półfinale krajowego pucharu posłał bramkę i asystę przeciwko Porto. W decydującym meczu strzelił gola z dystansu w wygranym 2:0 meczu z Benfiką. Wydawało się, że wreszcie znalazł swoje miejsce na ziemi.
Problem Piazona polega na tym, że nawet po opuszczeniu Chelsea nie zdołał osiąść na stałe w jednym miejscu. Kiedy już wyrastał na ważną postać w Bradze, został wypożyczony do Botafogo.
- Gra w lidze brazylijskiej zawsze była moim marzeniem. Najlepiej byłoby, gdybym mógł spędzić tu dalszą część kariery. Futbol w Brazylii jest bardzo konkurencyjny, możesz wygrać lub przegrać z każdym rywalem. Ja chcę udowodnić swoją wartość - powiedział w 2022 roku dla Globo Esporte.
Tam jednak kompletnie zawiódł, zebrał dwa gole i trzy asysty w 33 meczach, po czym odesłano go z powrotem do Portugalii. W sezonie 2023/24 ani razu nie pojawił się na murawie z powodu problemów zdrowotnych i tego, że nie pasował do koncepcji Artura Jorge. Jego akcje spadły tak drastycznie, że już w czerwcu ubiegłego roku pojawił się temat gry w naszym kraju. Kamil Warzocha informował wówczas na łamach Weszło, że Brazylijczyk został zaoferowany Śląskowi. Piłkarz chciał kontynuować karierę w Ekstraklasie, ponieważ jego żona pochodzi z Wrocławia. Ówcześni wicemistrzowie Polski nie zdecydowali się jednak na ten ruch. Teraz mogą spotkać się z nim na boiskach I ligi.
Odrodzenie i przeprowadzka do Polski
Rok temu Śląsk odrzucił Piazona, ale piłkarzowi wyszło to na dobre. Dołączył bowiem do AVS Futebol, gdzie ponownie zaczął regularnie grać. W poprzednim sezonie wystąpił w 30 spotkaniach portugalskiej ekstraklasy, z czego w 27 w pierwszym składzie. Miał pewne kłopoty ze skutecznością, ponieważ wykręcił ponad trzy oczekiwane gole, ale ani razu nie trafił do siatki. Zanotował za to trzy asysty, średnio posyłał półtora kluczowego podania na mecz. Wygrywał 4,7 pojedynku na 90 minut, dryblował ze skutecznością 52%. Solidnie.
- Początkowo miałem problemy z przystosowaniem się do tempa gry, ale po czterech, pięciu meczach było już lepiej. Nabieram formy, czuję się coraz bardziej komfortowo - mówił rok temu na łamach Panenka.org. - Trener Campelos ustawił mnie w pomocy, gdzie czuję się dobrze, mogę mieć większy wpływ na grę. Muszę zwracać uwagę na ustawianie się i pracę w odbiorze. Trudno mówić o przyszłości, mam roczny kontrakt, nadal jestem bardzo głodny gry i chcę przede wszystkim pomóc drużynie. Jestem bardzo zmotywowany, a moja przyszłość leży w rękach Boga - dodał dla A Boli.
Piazon utrzymywał miejsce w składzie, chociaż w AVS następowało wiele zmian. W poprzednim sezonie drużynę prowadzili Vitor Campelos, Daniel Ramos, Rui Ferreira i Jose Mota. Praktycznie wszyscy stawiali na Brazylijczyka, który dawał radę w środku pola. Zaczął grać bardziej odpowiedzialnie, porzucił marzenia o popisach na skrzydle, gdzie przez dekadę szło mu sinusoidalnie. Technikę miał zawsze, ale nie zawsze wystarcza ona do zrobienia wielkiej kariery.
- Chociaż włodarze AVS wyrazili chęć dalszej współpracy z Piazonem, a piłkarz jest wysoko ceniony przez trenera Jose Motę, to jego przyszłość najprawdopodobniej będzie związana z zagranicznym transferem. 31-latek chce spróbować czegoś nowego - pisał w czerwcu portugalski Record.
Wiemy już, że Piazon dołączy do Wieczystej Kraków. Na pewno jest to ciekawe nazwisko, chociaż nie musi wcale rzucać na kolana. W ostatnich latach przez polskie boiska ze zmiennym szczęściem przewinęli się zawodnicy z jeszcze bardziej okazałym CV. Wystarczy spojrzeć choćby na Motor Lublin, gdzie Sergi Samper stał się filarem, ale już Jean-Kevin Augustin kompletnie przepadł. Generalnie przeszłość w topowych klubach nie gwarantuje sukcesu w Ekstraklasie czy I lidze, jeśli dany zawodnik nie zrozumie, że zaczyna z carte blanche, którą musi zapełnić dobrymi występami.
Nie ferujemy zatem wyroków w sprawie byłego gracza Chelsea. W tym momencie nie można stwierdzić, ani że Piazon zje drugi poziom rozgrywkowy, ani że będzie niewypałem. Jeśli już, to tylko jedno jest pewne. Liga będzie ciekawsza.