Diament z Realu Madryt ma duży problem. Krytyczny moment. "Rozwój zahamowany gwałtownie"
Klejnot, za którego Real Madrytu wysupłał blisko 50 milionów euro, przeżywa zupełnie inny początek kariery na Bernabeu niż mógł sobie wyobrażać. Napastnik przychodzący do Madrytu z etykietą “kogoś, kto w przyszłości będzie lepszy niż Pele”, przechodzi absolutnie krytyczny moment. Nie zagrał w tym sezonie ani minuty.
Wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku. Transfer Endricka spełniał wszystkie standardy Realu Madryt. Młody, utalentowany Brazylijczyk, napastnik, szybki, silny, zaangażowany. Następca “Ronaldo Nazario”. Może nawet lepszy. W pierwszym sezonie gry wprawdzie aż tak nie olśniewał, ale miał kilka, może kilkanaście dobrych momentów. Zaliczył 847 minut w 37 występach we wszystkich rozgrywkach pierwszej drużyny. Nikt nawet nie pomyślał, by zesłać go do Castilli, rezerw Realu, po nauki. Był wystarczająco dobry, by trenować i grać razem z najlepszymi.
Strzelił też siedem goli, kilka naprawdę niezwykłych, jak ten z VfB Stuttgart w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów, gdy ruszył z kontrą i mając obok siebie Viniciusa oraz Kyliana Mbappe zdecydował się na soczysty strzał. Jedną sztukę dołożył w lidze, a aż pięć w Pucharze Hiszpanii, czyli rozgrywkach, w których został wicekrólem strzelców. Całkiem niezłe liczby, prawda? Nawet w porównaniu ze swoimi rodakami wypadł bardzo okazale. Rodrygo w swoim pierwszym sezonie również ustrzelił siedem goli, a Vinicius zaledwie cztery. Dwaj ostatni w trakcie sezonu docierali się też na trzecioligowych boiskach. Endrick nie musiał. Miał jakość. Co się więc z nim stało?
Zapomniany członek zespołu
Pierwsze pytania pojawiły się przy okazji kontuzji, którą złapał pod koniec sezonu. Uraz uda w trakcie meczu z Sevillą spowodował, że nie tylko wypadł z ostatnich kolejek La Liga, ale także nie był brany pod uwagę przy selekcji na Klubowe Mistrzostwa Świata. Istotne zawody o tyle, że nowy trener Xabi Alonso mógł się dobrze przypatrzeć podopiecznym. Wyciągnąć wnioski. Jak bardzo było to ważne, niech potwierdzi przykład Gonzalo Garcii. 21-letni wychowanek “Królewskich” zdobył cztery bramki w sześciu meczach, otrzymał Złotego Buta KMŚ i wykorzystał każdą minutę, jaką dał mu hiszpański trener. Po powrocie dostaje już tylko “ogony”, ale przynajmniej utrzymuje się w rotacji.
Endricka nie ma. Gdy zakończył etap rehabilitacji i mógł znów trenować, prawie natychmiast doznał nawrotu kontuzji ścięgna uda, co ponownie wykluczyło go z kadry. I to akurat w momencie, kiedy Real zdecydował się powierzyć mu koszulkę z numerem 9, kultowy trykot noszony wcześniej przez jego brazylijskiego idola Ronaldo, ale też przez Alfredo Di Stefano czy Karima Benzemę, a bezpośrednio przed nim - Kyliana Mbappe. Endrick nie miał nawet okazji, by potwierdzić, że na nią zasługuje. Oficjalnie jest zdrowy od połowy września, ale nadal nie wystąpił w barwach Realu czy reprezentacji Brazylii.
W zeszłym sezonie Carlo Ancelotti zwyczajnie mu nie ufał. Ogrywał go, gdy musiał, właśnie w rozgrywkach Copa del Rey albo gdy nie miał już innego wyjścia. Włoski szkoleniowiec podobnie robił z innymi młodymi graczami “Los Blancos”, a najbardziej jaskrawym przypadkiem był Arda Guler. Zimny chów miał przygotować młode talenty do poważnej kariery, uodpornić je. “Carletto” pragnął, by nabrali pokory i poczuli głód piłki. Przybycie Alonso latem postrzegano jako szansę dla nastoletnich, utalentowanych piłkarzy. I tak w rzeczywistości jest. Arda Guler wywalczył pierwszy plac, Franco Mastantuono mimo 18 lat również odgrywa ważną rolę w składzie, 20-letni Dean Huijsen z miejsca wskoczył do jedenastki na środku obrony. Tylko status Endricka się nie zmienił.
W kolejce do grania
Ma to też związek z całą kadrą Realu Madryt, która, odwrotnie niż w zeszłym roku, utrzymuje się w relatywnie dobrym zdrowiu. Jeśli wypadają jacyś zawodnicy, to zazwyczaj defensywni, jak Antonio Ruediger, Trent Alexander-Arnold i Dani Carvajal. Ofensywny kontyngent nie dość, że omija urazy, to rywalizuje ze sobą na bardzo, bardzo wysokim poziomie.
Bezpośrednim konkurentem Endricka w walce o pozycję snajpera jest przecież Kylian Mbappe, obecnie najlepszy napastnik na świecie z liczbami wystrzelonymi w kosmos. Francuz w barwach Realu w tym sezonie rozegrał 10 spotkań i zdobył 14 bramek. Prowadzi w klasyfikacji strzelców zarówno w rozgrywkach krajowych, jak i w Lidze Mistrzów. Jasnym dla Brazylijczyka jest, że mógłby powalczyć co najwyżej o bycie godnym back-upem dla gwiazdy “Królewskich”.
Problem w tym, że Xabi Alonso lubi się bawić formacjami i niekoniecznie potrzebuje na boisku typowego egzekutora z silnym strzałem, czym specjalizuje się Endrick. Hiszpan preferuje technicznych piłkarzy, a za punkt honoru przyjął odzyskanie dla klubu Rodrygo, który popadł w niełaskę kibiców w poprzednim sezonie. Nadal wyżej w kolejce do grania od wychowanka Palmeiras pozostają też, co oczywiste, Vinicius czy Gonzalo Garcia, a jeśli widziałoby mu się grać na prawym skrzydle, musiałby wygrać rywalizację z Franco Mastantuono i Brahimem Diazem. Gdziekolwiek nie spojrzy, pozycja wydaje się być zabetonowana. Ale sezon jeszcze długi i w każdej chwili Endrick może dostać sygnał do wejścia.
Walka o mundial
Dużymi krokami zbliża się zimowe okno transferowe. Wielu więc sugeruje, że to dobry czas na rozwiązanie problemu Brazylijczyka. Tymczasowe wypożyczenie wydaje się odpowiednim wyborem. Już latem o sytuację nastolatka pytały takie kluby jak Olympique Marsylia, Real Sociedad, Bayer Leverkusen czy Napoli. Środowisko piłkarza wskazuje, że Endrick z zadowoleniem przyjąłby chwilową zmianę barw. Jedyne, czego potrzebuje, to minuty na boisku.
Wypożyczenie byłoby z korzyścią dla niego i reprezentacji. Musi zyskać na znaczeniu, jeśli chce przekonać Ancelottiego, obecnie selekcjonera “Canarinhos”, by zabrał go na Mistrzostwa Świata w 2026 roku. Włoch z góry twierdził, że nie zamierza zapraszać na zgrupowania piłkarzy, którzy nie grają i nie robi tu wyjątków dla nikogo. Ostatnio przekonał się o tym Neymar. Endrick w drużynie narodowej zadebiutował jeszcze przed ukończeniem 18. urodzin. Na razie może się pochwalić 14 występami i trzema bramkami. Czeka jednak na powtórne powołanie od marca.
Mając zaledwie 19 lat, napastnik nadal posiada mnóstwo talentu, ale jego rozwój został brutalnie zatrzymany. Cierpliwość w Madrycie również nie jest z gumy. Kontuzje, forma pozostałych napastników, najsilniejsza konkurencja na świecie sprawiają, że jego przyszłość na Santiago Bernabeu stoi pod dużym znakiem zapytania.