Diament z Realu Madryt ma duży problem. Krytyczny moment. "Rozwój zahamowany gwałtownie"

Diament z Realu Madryt ma duży problem. Krytyczny moment. "Rozwój zahamowany gwałtownie"
pressinphoto / pressfocus
Wojciech - Klimczyszyn
Wojciech KlimczyszynWczoraj · 06:50
Klejnot, za którego Real Madrytu wysupłał blisko 50 milionów euro, przeżywa zupełnie inny początek kariery na Bernabeu niż mógł sobie wyobrażać. Napastnik przychodzący do Madrytu z etykietą “kogoś, kto w przyszłości będzie lepszy niż Pele”, przechodzi absolutnie krytyczny moment. Nie zagrał w tym sezonie ani minuty.
Wszystko zdawało się zmierzać w dobrym kierunku. Transfer Endricka spełniał wszystkie standardy Realu Madryt. Młody, utalentowany Brazylijczyk, napastnik, szybki, silny, zaangażowany. Następca “Ronaldo Nazario”. Może nawet lepszy. W pierwszym sezonie gry wprawdzie aż tak nie olśniewał, ale miał kilka, może kilkanaście dobrych momentów. Zaliczył 847 minut w 37 występach we wszystkich rozgrywkach pierwszej drużyny. Nikt nawet nie pomyślał, by zesłać go do Castilli, rezerw Realu, po nauki. Był wystarczająco dobry, by trenować i grać razem z najlepszymi.
Dalsza część tekstu pod wideo
Strzelił też siedem goli, kilka naprawdę niezwykłych, jak ten z VfB Stuttgart w pierwszej kolejce Ligi Mistrzów, gdy ruszył z kontrą i mając obok siebie Viniciusa oraz Kyliana Mbappe zdecydował się na soczysty strzał. Jedną sztukę dołożył w lidze, a aż pięć w Pucharze Hiszpanii, czyli rozgrywkach, w których został wicekrólem strzelców. Całkiem niezłe liczby, prawda? Nawet w porównaniu ze swoimi rodakami wypadł bardzo okazale. Rodrygo w swoim pierwszym sezonie również ustrzelił siedem goli, a Vinicius zaledwie cztery. Dwaj ostatni w trakcie sezonu docierali się też na trzecioligowych boiskach. Endrick nie musiał. Miał jakość. Co się więc z nim stało?

Zapomniany członek zespołu

Pierwsze pytania pojawiły się przy okazji kontuzji, którą złapał pod koniec sezonu. Uraz uda w trakcie meczu z Sevillą spowodował, że nie tylko wypadł z ostatnich kolejek La Liga, ale także nie był brany pod uwagę przy selekcji na Klubowe Mistrzostwa Świata. Istotne zawody o tyle, że nowy trener Xabi Alonso mógł się dobrze przypatrzeć podopiecznym. Wyciągnąć wnioski. Jak bardzo było to ważne, niech potwierdzi przykład Gonzalo Garcii. 21-letni wychowanek “Królewskich” zdobył cztery bramki w sześciu meczach, otrzymał Złotego Buta KMŚ i wykorzystał każdą minutę, jaką dał mu hiszpański trener. Po powrocie dostaje już tylko “ogony”, ale przynajmniej utrzymuje się w rotacji.
Endricka nie ma. Gdy zakończył etap rehabilitacji i mógł znów trenować, prawie natychmiast doznał nawrotu kontuzji ścięgna uda, co ponownie wykluczyło go z kadry. I to akurat w momencie, kiedy Real zdecydował się powierzyć mu koszulkę z numerem 9, kultowy trykot noszony wcześniej przez jego brazylijskiego idola Ronaldo, ale też przez Alfredo Di Stefano czy Karima Benzemę, a bezpośrednio przed nim - Kyliana Mbappe. Endrick nie miał nawet okazji, by potwierdzić, że na nią zasługuje. Oficjalnie jest zdrowy od połowy września, ale nadal nie wystąpił w barwach Realu czy reprezentacji Brazylii.
W zeszłym sezonie Carlo Ancelotti zwyczajnie mu nie ufał. Ogrywał go, gdy musiał, właśnie w rozgrywkach Copa del Rey albo gdy nie miał już innego wyjścia. Włoski szkoleniowiec podobnie robił z innymi młodymi graczami “Los Blancos”, a najbardziej jaskrawym przypadkiem był Arda Guler. Zimny chów miał przygotować młode talenty do poważnej kariery, uodpornić je. “Carletto” pragnął, by nabrali pokory i poczuli głód piłki. Przybycie Alonso latem postrzegano jako szansę dla nastoletnich, utalentowanych piłkarzy. I tak w rzeczywistości jest. Arda Guler wywalczył pierwszy plac, Franco Mastantuono mimo 18 lat również odgrywa ważną rolę w składzie, 20-letni Dean Huijsen z miejsca wskoczył do jedenastki na środku obrony. Tylko status Endricka się nie zmienił.

W kolejce do grania

Ma to też związek z całą kadrą Realu Madryt, która, odwrotnie niż w zeszłym roku, utrzymuje się w relatywnie dobrym zdrowiu. Jeśli wypadają jacyś zawodnicy, to zazwyczaj defensywni, jak Antonio Ruediger, Trent Alexander-Arnold i Dani Carvajal. Ofensywny kontyngent nie dość, że omija urazy, to rywalizuje ze sobą na bardzo, bardzo wysokim poziomie.
Bezpośrednim konkurentem Endricka w walce o pozycję snajpera jest przecież Kylian Mbappe, obecnie najlepszy napastnik na świecie z liczbami wystrzelonymi w kosmos. Francuz w barwach Realu w tym sezonie rozegrał 10 spotkań i zdobył 14 bramek. Prowadzi w klasyfikacji strzelców zarówno w rozgrywkach krajowych, jak i w Lidze Mistrzów. Jasnym dla Brazylijczyka jest, że mógłby powalczyć co najwyżej o bycie godnym back-upem dla gwiazdy “Królewskich”.
Problem w tym, że Xabi Alonso lubi się bawić formacjami i niekoniecznie potrzebuje na boisku typowego egzekutora z silnym strzałem, czym specjalizuje się Endrick. Hiszpan preferuje technicznych piłkarzy, a za punkt honoru przyjął odzyskanie dla klubu Rodrygo, który popadł w niełaskę kibiców w poprzednim sezonie. Nadal wyżej w kolejce do grania od wychowanka Palmeiras pozostają też, co oczywiste, Vinicius czy Gonzalo Garcia, a jeśli widziałoby mu się grać na prawym skrzydle, musiałby wygrać rywalizację z Franco Mastantuono i Brahimem Diazem. Gdziekolwiek nie spojrzy, pozycja wydaje się być zabetonowana. Ale sezon jeszcze długi i w każdej chwili Endrick może dostać sygnał do wejścia.

Walka o mundial

Dużymi krokami zbliża się zimowe okno transferowe. Wielu więc sugeruje, że to dobry czas na rozwiązanie problemu Brazylijczyka. Tymczasowe wypożyczenie wydaje się odpowiednim wyborem. Już latem o sytuację nastolatka pytały takie kluby jak Olympique Marsylia, Real Sociedad, Bayer Leverkusen czy Napoli. Środowisko piłkarza wskazuje, że Endrick z zadowoleniem przyjąłby chwilową zmianę barw. Jedyne, czego potrzebuje, to minuty na boisku.
Wypożyczenie byłoby z korzyścią dla niego i reprezentacji. Musi zyskać na znaczeniu, jeśli chce przekonać Ancelottiego, obecnie selekcjonera “Canarinhos”, by zabrał go na Mistrzostwa Świata w 2026 roku. Włoch z góry twierdził, że nie zamierza zapraszać na zgrupowania piłkarzy, którzy nie grają i nie robi tu wyjątków dla nikogo. Ostatnio przekonał się o tym Neymar. Endrick w drużynie narodowej zadebiutował jeszcze przed ukończeniem 18. urodzin. Na razie może się pochwalić 14 występami i trzema bramkami. Czeka jednak na powtórne powołanie od marca.
Mając zaledwie 19 lat, napastnik nadal posiada mnóstwo talentu, ale jego rozwój został brutalnie zatrzymany. Cierpliwość w Madrycie również nie jest z gumy. Kontuzje, forma pozostałych napastników, najsilniejsza konkurencja na świecie sprawiają, że jego przyszłość na Santiago Bernabeu stoi pod dużym znakiem zapytania.

Przeczytaj również