Oto recepta na sukces ulubieńca Barcelony i całej Hiszpanii. "Niewielu to ma"

Oto recepta na sukces ulubieńca Barcelony i całej Hiszpanii. "Niewielu to ma"
MB Media/PressFocus
Ma zaledwie 18 lat, a już jest na ustach całej piłkarskiej Europy. Koledzy z kadry uważają go za przyszłą legendę, choć on sam pozostaje skromnym chłopakiem, który mieszka razem ze starszym bratem. Być może to właśnie Pedri odegra kluczową rolę w półfinale EURO z Włochami.
Luis Enrique nie wyobraża sobie reprezentacji bez niego. Pedri zdaje się być niezatapialny. W Barcelonie rozegrał ponad 50 spotkań w ostatnim sezonie, teraz bryluje na EURO, a za niedługo powalczy o medal na Igrzyskach Olimpijskich w Tokio. Nastolatek zachwycił Hiszpanię i ma przed sobą świetlaną przyszłość.
Dalsza część tekstu pod wideo

Chłopak z Teneryfy

Pedri, a właściwie Pedro Gonzalez Lopez urodził się 25 listopada 2002 roku w Tegueste, niewielkiej miejscowości portowej znajdującej się na Teneryfie. Jego rodzice prowadzili lokalne interesy, a on sam większość czasu spędzał ze starszym bratem, który też był zakochany w futbolu. Całe dnie mijały im na kopaniu piłki z kolegami po ulicach miasta. Nawet gdy wracali do domu, mieli u boku dziadka, który był założycielem lokalnego fanklubu FC Barcelony, tak więc sport nigdy ich nie opuszczał. Warunki były wręcz idealne, aby rozwijać swoją pasję. Nic dziwnego, że na Teneryfie wychowało się kilku naprawdę niezłych piłkarzy, między innymi Omar Mascarell, który jest dobrym przyjacielem Pedriego z dzieciństwa. Ich drogi rozeszły się jednak, gdy Mascarell trafił do szkółki Realu Madryt.
Co ciekawe, Pedriego również zaproszono na testy do Realu Madryt, jednak okazały się one prawdziwym koszmarem. Przede wszystkim ze względu na warunki pogodowe - choćby śnieg - tak zupełnie odmienne od tych na słonecznej Teneryfie. Ostatecznie rodzina Pedriego postawiła więc na stopniowy rozwój w dużo bardziej przystępnym Las Palmas. Ten, kto obserwował jego karierę za czasów gry w tym zespole, mógłby powiedzieć to samo, co Alvaro Morata kilka dni temu.
- Pedri wciąż mnie zadziwia. Gra tak, jakby mentalnie miał ze 40 lat. Są piłkarze, którzy potrzebują dużo czasu, aby poradzić sobie z presją, a dla niego to standard. Niewielu ma taką osobowość i nastawienie do pracy jak Pedri. Jestem pewien, że kiedyś będzie jednym z najlepszych piłkarzy w historii Hiszpanii - podkreślił napastnik Juventusu.
Być może to właśnie luz, którego nauczył się podczas gry na słonecznych Wyspach Kanaryjskich, jest największym atutem Pedriego. Piłkarze tacy jak Pedro, David Silva, czy Juan Carlos Valeron także urodzili się w tej malowniczej części Hiszpanii. Co ważne, technika każdego z nich była na naprawdę wysokim poziomie. Nie uszło to uwadze dziennikarzy, którzy już jakiś czas temu zapytali o to Pedriego.
- Najbardziej podobał mi się David Silva ze względu na pozycję, na której grał. Oczywiście Pedro również gra spektakularnie. Widziałem też wideo z Valeronem, który był kolejnym wspaniałym zawodnikiem. Nie chcę jednak wybierać drogi któregoś z nich, chcę stworzyć własną ścieżkę kariery i mieć dużo więcej szans na grę w reprezentacji - przyznał młody pomocnik FC Barcelony.

Proza życia

Pedri to bardzo rodzinna osoba. Od wypadów na miasto woli wieczory z bratem. Nie ma jeszcze prawa jazdy, więc po meczach często wraca do domu taksówką. Po jednym ze spotkań kamery na Camp Nou zauważyły nawet, że swój sprzęt trzyma w zwykłej, plastikowej reklamówce. Jak sam mówi, wcale nie ma przez to kompleksów, bo po prostu cały czas jest sobą, nie musi zakładać żadnej maski.
- Zawdzięczam wszystko swojej rodzinie, przede wszystkim wartości, które zostały mi wpojone w dzieciństwie. Mój brat zawsze był przy mnie, a moi rodzice zawsze dawali mi trafne rady. Brat do dziś ze mną mieszka i stara się, żebym twardo stąpał po ziemi. Często pomaga mi oraz motywuje, abym się ciągle poprawiał - przyznał w wywiadzie z dziennikiem "Marca".
Największą rolę w ukształtowaniu tego chłopaka wcale nie odegrała więc FC Barcelona, czy nawet reprezentacja Hiszpanii, a właśnie rodzina, do której wciąż czuje się bardzo mocno przywiązany. Styl życia Pedriego bardzo trafnie opisał także Pepe Mel, który miał okazję pracować z nim w Las Palmas.
- Pedri jest milionerem, ale zachowuje się jakby jeszcze o tym nie wiedział.
W tym jednym zdaniu zamknięta jest recepta na sukces tego niezwykłego gracza prosto z Wysp Kanaryjskich.

Serce i płuca

Żaden zawodnik uczestniczący w EURO 2020 nie przebiegł więcej od Pedriego. 18-latek jako jedyny przekroczył łącznie granicę 60 wybieganych kilometrów, czemu oczywiście sprzyjały dogrywki w starciu z Chorwacją oraz Szwajcarią. Przyglądając się statystykom, zauważymy także, że jest on na podium pod względem liczby kontaktów z piłką oraz zdobycia piłki w strefie obronnej przeciwnika. Jednym słowem, gdy Pedri nie ma przy sobie futbolówki, biega po boisku od bramki do bramki jak pitbul. Gdy dostaje jednak piłkę, zamyka ją w sejfie. Spokojnie mógłby więc reklamować pewną stronę z Mirosławem Oknińskim. Takich zawodników Luis Enrique ceni sobie najbardziej. Jego niezwykłą sympatię do Pedriego widać dosłownie na każdym kroku.
- Kiedy dostałem powołanie na Euro, nie miałem pojęcia, że będę graczem wyjściowego składu. Chcę cieszyć się z każdego dnia i zebrać przy okazji jak najwięcej doświadczenia. Selekcjoner budował we mnie pewność siebie od początku zgrupowania, więc czuję się znakomicie - powiedział na konferencji prasowej.
Dla Pedriego jest to dopiero drugie powołanie w karierze. Wcześniej odebrał telefon od Luisa Enrique tylko raz, podczas marcowego zgrupowania, na którym rozgrywano eliminacje do mistrzostw świata w Katarze. Postawienie na niego było autorskim pomysłem selekcjonera reprezentacji Hiszpanii. Enrique dostał wolną rękę i ułożył kadrę zespołu według własnych zachcianek. Media wytykały mu, że nie powołał żadnego gracza Realu Madryt, a co najważniejsze - nie skorzystał z usług Sergio Ramosa oraz Iago Aspasa. Obecność Pedriego w pierwszej jedenastce także okazała się sporym zaskoczeniem. "Lucho" miał przecież do dyspozycji wypoczętego Rodriego, który przecież sezonie wygrał mistrzostwo Premier League i doszedł aż do finału Ligi Mistrzów. Ostatecznie zawodnik został jedynie zmiennikiem Pedriego, a w niedawnym spotkaniu ze Szwajcarią pojawił się na boisku w 119. minucie meczu, co było bardzo wymowne.
Nie ulega wątpliwości, że Enrique stworzył swojego żołnierza w pełnym tego słowa znaczeniu. Tuż po spotkaniu ze Szwajcarią pomocnik zapytany o dramatyczną serię rzutów karnych z uśmiechem na ustach odpowiedział, że gdyby Luis Enrique nie zmienił go we wspomnianej 119. minucie, to z pewnością podniósłby rękę, aby wykonać jedną z jedenastek.

Co za dużo, to niezdrowo

W ostatnich dniach pojawiło się wiele spekulacji odnośnie powołania Pedriego na kolejny już turniej w tym roku, a mianowicie Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Pomimo uwag ze strony Barcelony, zawodnik najprawdopodobniej pojedzie do Japonii, aby walczyć o olimpijskie złoto. Teoretycznie nie ma w tym nic złego. Jeżeli spojrzymy jednak na fakt, że Pedri rozegrał w barwach FC Barcelony 52 spotkania, a podczas mistrzostw Europy spędził na boisku ponad 8 godzin, można zacząć się martwić.
To jednak temat na nieco późniejszą dyskusję. Na mecz z reprezentacją Włoch Pedri powinien być bowiem gotowy w stu procentach. Co więcej, od jego pojedynków z Marco Verrattim, Nicolo Barellą, czy Jorginho zależeć będą losy tego spotkania. Jeżeli Hiszpanom uda się zdominować środek pola, chyba mogą już powoli rezerwować bilety na finałowe starcie na Wembley.

Przeczytaj również