Dramat polskich piłkarzy. Brutalna informacja. "Tak źle nie było od dawna"

Dramat polskich piłkarzy. Brutalna informacja. "Tak źle nie było od dawna"
Mateusz Porzucek / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 06:38
Polsko, mamy problem. Nasi piłkarze odgrywają coraz mniejsze role w Lidze Mistrzów. Przebłyski biało-czerwonych w europejskiej elicie niestety nie są już przyjemną codziennością, a stają się coraz rzadszymi wyjątkami.
Zero. Dokładnie tyle goli i asyst zebrali polscy piłkarze w bieżącej edycji Champions League. Jesteśmy na półmetku fazy ligowej, zatem trudno mówić o przypadku czy nieszczęśliwym zbiegu okoliczności. Mamy niewielką liczbę naszych rodaków w klubach z LM, co nie zwiastuje przełomu w kolejnych fazach rozgrywek. Dominik Sarapata dopiero stawia pierwsze kroki w Kopenhadze. Karabach Mateusza Kochalskiego staje się małą rewelacją, ale raczej trudno oczekiwać od bramkarza bezpośrednich udziałów przy trafieniach. Chociaż z Kopenhagą zaliczył już asystę drugiego stopnia, więc kto wie. Wojciech Szczęsny wrócił na ławkę po rekonwalescencji Joana Garcii. Piotr Zieliński i Nicola Zalewski mają potencjał na notowanie G/A, ale na razie nie rozwiązali worka z bramkami i asystami. Największe nadzieje pokładamy w Robercie Lewandowskim, który, czego wszyscy żałujemy, znajduje się bliżej końca kariery niż jej początku. Tak źle nie było od naprawdę dawna.
Dalsza część tekstu pod wideo

Inna epoka

Po raz pierwszy od sezonu 2010/11 żaden Polak nie zaliczył gola lub asysty w pierwszych czterech kolejkach Ligi Mistrzów. Wtedy w europejskiej elicie mieliśmy ośmiu piłkarzy, przy czym Sebastian Boenisch nie rozegrał ani minuty w tamtej kampanii Werderu Brema. Na murawie pojawiali się za to Dariusz Dudka i Ireneusz Jeleń w Auxerre, Wojciech Szczęsny i Łukasz Fabiański w Arsenalu, Rafał Murawski w Rubinie Kazań, a nawet Tomasz Kuszczak i Jerzy Dudek. Bramkarz Manchesteru United zmierzył się z Rangersami i Bursasporem, a golkiper Realu Madryt dostał trzy kwadranse przeciwko Auxerre na zakończenie fazy grupowej.
Z największą uwagą mogliśmy wówczas śledzić poczynania bramkarzy Arsenalu, którzy nie mieli jednak szczęścia. W 1/8 finału “Kanonierzy” odpadli z wielką Barceloną Pepa Guardioli. Fabiański nie zagrał przeciwko Katalończykom z powodu kontuzji, Szczęsny też doznał urazu w trakcie dwumeczu. W efekcie między słupki musiał wskoczyć Manuel Almunia, czyli trzeci gracz w hierarchii.
Rozgrywki 2011/12 stanowiły preludium lepszych czasów. W Champions League zagrało wówczas dziesięciu Polaków, a jako ciekawostkę można dodać, że żaden z nich nie był biało-czerwonym rodzynkiem w swoim klubie. Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek uformowali trio w BVB, Adrian Mierzejewski, Paweł Brożek i Arkadiusz Głowacki grali wspólnie w Trabzonsporze, barwy Lille reprezentowali Ludovic Obraniak oraz Ireneusz Jeleń, a w Arsenalu nadal funkcjonował polski duet bramkarzy. W tamtej edycji “Lewy” i Błaszczykowski strzelili po jednym golu. W następnej zgromadzili łącznie 11, z czego niemal połowę przyjął Real Madryt. Lepsza era nadeszła.

Złota era

W kolejnych latach polscy kibice wreszcie mogli odpalać niemal każdą fazę Ligi Mistrzów w nadziei na obejrzenie trafień rodaka. A to w dużej mierze za sprawą historycznych wyczynów Lewandowskiego. Wciąż jeszcze żyjemy w czasach, które, nie bójmy się tego powiedzieć, będziemy wspominać przez dekady. Potrzebna byłaby duża dawka optymizmu, aby choćby pomyśleć, że jakikolwiek Polak otrze się o skalę osiągnięć obecnego kapitana reprezentacji.
“Lewy” od sezonu 2012/13 do 2022/23 za każdym razem strzelał co najmniej pięć goli w Champions League. Fantastyczna passa mogła trwać nawet dłużej, ale w rozgrywkach 2023/24 zebrał tylko trzy trafienia. Pamiętamy, że był to schyłkowy okres “Xavinety”, która nieszczególnie imponowała poza granicami Hiszpanii. Przybycie Hansiego Flicka wiązało się z wielkim odrestaurowaniem barcelońskiej “dziewiątki”. W poprzednich rozgrywkach Lewandowski huknął 11 trafień w 13 spotkaniach LM. W listopadzie ubiegłego roku skompletował dublet przeciwko Stade Brestois, przekraczając granice 100 trafień w rozgrywkach. Obecnie ma ich 105, ustępując jedynie dwóm największym gigantom, czyli Cristiano Ronaldo (140 bramek w Lidze Mistrzów) i Leo Messiemu (129).
Polscy strzelcy w Lidze Mistrzów to Lewandowski i długo, długo, ale naprawdę długo nikt. Drugie miejsce w krajowej klasyfikacji zajmuje Arkadiusz Milik z bilansem dziesięciu trafień. Trzeci Krzysztof Warzycha zdobył osiem bramek. Wszyscy pozostali biało-czerwoni łącznie nie przekroczyli 75 trafień, a sam jeden Robert ma ich 105. Przepaść, deklasacja.

Regres

W poprzednim sezonie Lewandowski zdobył 11 z 13 bramek wszystkich Polaków w LM. Swoje dołożyli też Łukasz Łakomy, który strzelił bardzo ładnego gola ze Stuttgartem, a także Jakub Moder, wykorzystując rzut karny przeciwko Interowi. Asysty zanotowali zaś Matty Cash, Kamil Piątkowski i Piotr Zieliński. W sumie w tamtej edycji wystąpiło 13 naszych, ponieważ trzeba też wspomnieć o Szczęsnym, Kiwiorze, Majeckim, Skorupskim, Urbańskim, Skórasiu i Zalewskim. Na papierze nie wyglądało to źle.
- Sam debiut w Lidze Mistrzów to spełnienie marzeń. Nie ukrywam, że jak leciał hymn, to miałem ciary. Zwycięstwo w tym meczu smakuje jeszcze lepiej - mówił Moder na antenie Canal+ Sport po triumfie 1:0 nad Milanem.
Przechodzimy jednak do bieżących rozgrywek, gdzie dorobek bramkowy Polaków w najważniejszych rozgrywkach klubowych na tę chwilę nie istnieje. Pustka. W czterech kolejkach nasi piłkarze rozegrali 1052 minuty, z czego 630 przypada na Kochalskiego i Szczęsnego. Spośród zawodników z pola na murawie pojawiają się jedynie Zieliński, Zalewski oraz Lewandowski. Przy czym gracz Atalanty zaliczył jedynie trzy kwadranse przeciwko Slavii Praga. W trzech pozostałych spotkaniach siedział na ławce lub leczył kontuzję. “Lewy” też musi walczyć o każdą szansę w Barcelonie. Z PSG i Club Brugge Flick wystawiał od pierwszej minuty Ferrana Torresa. W starciu z Olympiakosem Polak w ogóle nie wystąpił, ponieważ zmagał się z urazem. Pozostaje liczyć na to, że na dalszym etapie rozgrywek hierarchia na środku ataku “Blaugrany” ulegnie małej transformacji. W przeciwnym razie będziemy musieli uzbroić się w cierpliwość, czekając na przełamanie naszych reprezentantów.

Perspektywy na przyszłość

Licząc na gole Polaków w elicie, trzeba nadal spoglądać w kierunku Lewandowskiego. Nie wiemy jednak, czy w przyszłym roku wciąż będzie mu dane grać na poziomie Champions League. Opcja przedłużenia wygasającej umowy z Barceloną wciąż jest możliwa, ptaszki ćwierkają zaś o poważnym zainteresowaniu Milanu, który celuje w powrót na europejskie salony. Na tę chwilę trzeba jednak postawić znak zapytania w kontekście klubowej przyszłości najlepszego polskiego piłkarza w historii.
Pozostając w sferze delikatnych gdybań, można oczekiwać, że w przyszłym roku będziemy mieli liczniejsze grono przedstawicieli w Lidze Mistrzów. Feyenoord na obecną chwilę zajmuje w Eredivisie pozycję gwarantującą bezpośredni awans, a Moder powinien wrócić do treningów na początku przyszłego roku. Co parę tygodni pojawiają się doniesienia o możliwym transferze Sebastiana Szymańskiego, który nie miał jeszcze okazji zadebiutować w LM. Aston Villa Matty’ego Casha na pewno znów spróbuje zapewnić sobie miejsce w elicie. Kto wie, czy rewelacyjnie spisujący się w FC Koeln Jakub Kamiński nie przyciągnie uwagi klubów ze znacznie wyższej półki. Do tego dochodzi Porto z polskim murem obronnym oraz wiara w to, że np. Zieliński umocni pozycję w Interze.
Trudno nie odnieść wrażenia, że Liga Mistrzów stanowi dobre odzwierciedlenie stanu polskiej piłki. Od lat w niemal każdej edycji mamy grającego bramkarza, a powszechnie wiadomo, że to właśnie ta pozycja stanowi narodową specjalność. Pod względem ofensywnym niemal wszystko, co dobre, wiąże się z dorobkiem Roberta Lewandowskiego. 37-latek po raz pierwszy w karierze nie strzelił żadnego gola w pierwszych czterech kolejkach, więc “polskie” bramki właściwie kompletnie zniknęły. Oby nie na długo.

Przeczytaj również