Duet za 200 baniek nie działa. Nowy system odmienił giganta

Duet za 200 baniek nie działa. Nowy system odmienił giganta
PressFocus
Kacper - Klasiński
Kacper Klasiński11 May · 13:30
Nie wielkie transfery za ponad 200 mln, a “skromny” wychowanek i zmiana koncepcji gry. Okazuje się, że Chelsea potrafi pokazać lepszą twarz w środku pola. Z innym ustawieniem niż te najdroższe.
Ponad 100 milionów funtów zimą 2023 roku za Enzo Fernandeza. Ponad 100 milionów funtów pół roku później za Moisesa Caicedo. Chelsea ściągnęła dwóch środkowych pomocników, którzy plasują się w czołowej dziesiątce rankingu najdroższych piłkarzy w historii, ale ma problemy z ich optymalnym wykorzystaniem. Jak to zrobić? Odpowiedź na to pytanie nie wydaje się prosta. Zwłaszcza że w ostatnich tygodniach drużyna spisuje się zdecydowanie lepiej… pod nieobecność Argentyńczyka, gdy w jego miejsce przesunięty został Conor Gallagher. Na Stamford Bridge oglądamy interesujący paradoks, a Mauricio Pochettino ma sporą zagwozdkę.
Dalsza część tekstu pod wideo

200 mln nie pomogło

Środek pola to najważniejsza strefa boiska - serce, płuca i mózg drużyny. Wartościowi piłkarze w drugiej linii potrafią zapewnić kontrolę nad wydarzeniami na murawie. Często rewolucje w zespołach opierają się właśnie na wymianie środka pomocy. Z podobnego założenia wyszły też władze Chelsea, przeznaczające wielkie pieniądze na przebudowę drużyny. Ich dwa najdroższe transfery dotyczyły zawodników na właśnie tej pozycji. Najpierw z Benfiki ściągnięto argentyńskiego mistrza świata, Enzo Fernandeza. Pół roku później do klubu trafiła wschodząca gwiazda Premier League, Moises Caicedo z Brighton.
Gdy na starcie tego sezonu obaj mieli wreszcie zagrać obok siebie, nadzieje kibiców stały na wysokim poziomie. Pod wodzą nowego trenera, Mauricio Pochettino, z innymi wzmocnieniami, fani liczyli na zdecydowany progres względem poprzednich, rozczarowujących rozgrywek. Lista kłopotów i wątpliwości jednak nie zmalała. Duet z Ameryki Południowej miał być fundamentem drużyny na lata, lecz nie potrafił spełnić oczekiwań.
Caicedo zaczął od kilku poważnych błędów. Już w debiucie zaprezentował się z nienajlepszej strony, zaliczając budzące wątpliwości straty i prezentując karnego West Hamowi. Dwa tygodnie później rywale z Nottingham Forest odebrali mu piłkę, aby strzelić zwycięskiego gola na Stamford Bridge. Szybko zaczęły się docinki i pytania o zasadność kwoty transferu.
- Na początku czułem presję. W głowie siedziało mi, że chciałbym pokazać, co potrafię, uzasadnić wydane na mnie pieniądze - mówił Ekwadorczyk w rozmowie z klubowymi mediami.
Enzo miał już za sobą połowę sezonu w Londynie i nie zaliczał tak pokaźnych wpadek, ale wciąż był nierówny. Potrafił pokazać kawał świetnej piłki, aby następnie przepaść. Korespondowało to z chwiejnymi wynikami drużyny. Jak się okazało, wielka kasa nie dała gwarancji natychmiastowego skoku jakości, choć wciąż mowa o stosunkowo młodych, odpowiednio 22- i 23-letnich piłkarzach.

Zły pomysł?

Pochettino od początku zdawał się mieć jasny plan, jeśli chodzi o zestawienie środka pola zespołu. Gdy wszyscy byli zdrowi, stawiał na duet Fernandez - Caicedo, a przed nimi ustawiał Conora Gallaghera. Takie wybory przynosiły mieszane efekty.
Ekwadorczyk w zamyśle miał odgrywać rolę podobną do N’Golo Kante - “czyściciela”, wybieganego, nękającego rywali i odbierającego piłki. Argentyńczyk występował w roli przekaźnika, spinającego defensywę i ofensywę, przekazującego piłkę do przodu we wczesnej fazie akcji i dołączającego do ataków pozycyjnych. Anglik z kolei wychodził na pozycji “dziesiątki”, lecz nie pełnił funkcji kreatora, a raczej stanowił ważne ogniwo pressingu, gdy drużyna nie miała piłki. W fazie akcji zaczepnej miał za to wchodzić w pole karne w drugie tempo. Głównym “dyrygentem” linii ataku stał się rewelacyjny Cole Palmer, zaczynający nominalnie na prawym skrzydle, ale operujący z dużą swobodą.
Taka koncepcja miała jednak swoje mankamenty. Ofensywny pomocnik, który z natury niespecjalnie bierze udział w przekazywaniu piłki do graczy z ataku, jest de facto pasażerem. Fernandezowi i Caicedo brakowało z kolei siły fizycznej w bezpośrednich starciach z rywalami, choć pokazywali niemałą waleczność i pracowali w defensywie. Przeciwnicy umieli to wykorzystać. Dodatkowo Enzo i Moises lubią grę kombinacyjną i potrafią przyspieszyć akcję podaniem (to mocna strona zwłaszcza mistrza świata z Kataru), ale nie są piłkarzami gwarantującymi intensywność podobną do Gallaghera. Tej czasem również brakowało w ich strefie.
- Na papierze tworzyli świetną pomoc, która powinna funkcjonować bez żadnych problemów. Tak jednak nie było i nieraz brakowało im zwykłego zgrania, a także warunków fizycznych, co pokazywały starcia z silniejszymi rywalami (obaj mają poniżej 180 cm). Często w trakcie meczów Pochettino kombinował także zestawieniem z wysuniętymi zdecydowanie wyżej Gallagherem i Enzo, przez co na tyłach zostawał praktycznie sam Caicedo. Może gdyby to był Kante, to miałoby to jakiś sens, ale Moises nie jest jeszcze na takim poziomie, żeby samemu ogarniać cały środek pola. Często nie miał zbytnio komu podać piłki w trudnej sytuacji i stąd wynikały jego błędy - mówi nam Patryk Smyk, redaktor portalu kanalsportowy.pl.
Te aspekty, w połączeniu z nieskutecznością i błędami w obronie, sprawiały, że “The Blues” raz po raz notowali potknięcia, które uniemożliwiały im wyrwanie się ze środka tabeli. Od lutego punktują jednak dużo lepiej. W 12 poprzednich ligowych kolejkach przegrali tylko raz (choć wysoko, 0:5 z Arsenalem), a w ostatnich tygodniach pokazali naprawdę kilka świetnych meczów. Zbiegły się one z… urazem Enzo i kluczową zmianą, która potencjalnie obnażyła błąd w początkowych założeniach Pochettino.

Silnik do tyłu i jedziemy

Pod koniec kwietnia Fernandez postanowił poddać się operacji przepukliny. Problemy zdrowotne doskwierały mu już od pewnego czasu i miał nadzieję dotrwać jeszcze do końca sezonu. Wreszcie podjął decyzję o przyspieszeniu zabiegu, żeby zdążyć wykurować się przed Copa America. To otworzyło szansę na przesunięcie Gallaghera niżej - tam, gdzie, jak się okazuje, jest najbardziej przydatny dla zespołu. W ostatnich pięciu meczach Premier League duet Caicedo - Gallagher na “pivocie” oglądaliśmy czterokrotnie. Chelsea wygrała trzy ze wspomnianych czterech spotkań (Everton, Tottenham, West Ham), zremisowała jedno (Aston Villa) i zanotowała bilans bramkowy 15:2. Między nimi mieliśmy starcie z parą Caicedo - Fernandez: 0:5 z Arsenalem. Niewiele wcześniej przy takim samym duecie w pomocy oglądaliśmy remisy z plasującymi się w strefie spadkowej Sheffield United i grającym przez pół meczu w osłabieniu Burnley. Ten okres to próbka małej wielkości, ale wygląda na to, że wymuszona zmiana okazała się korzystna.
Cofnięcie Gallaghera oznacza umieszczenie silnika w samym centrum zespołu. Bo Anglik, ze swoim stylem, może pełnić funkcję właśnie kogoś na kształt motoru napędowego. Dodaje siły i intensywności, pomaga zdominować rywali, gdy nadrabiają ewentualne braki piłkarskie aspektami fizycznymi.
- Gallagher biega bardzo dużo, potrzebujesz takich piłkarzy. Jeśli porównasz go z Enzo i Caicedo, to jest zupełnie innym zawodnikiem. Robi dla Chelsea więcej, niż ta dwójka - mówił o nim William Gallas w wywiadzie sponsorowanym przez Lord Ping.
- Conor jest jak maszyna, wiecie? Lubię grać z nim i Enzo. Jeśli chodzi o Conora, to ma inną charakterystykę. Enzo to gracz bardziej ofensywny, a Conor bardziej defensywny i bardzo pomaga mi, gdy musimy odzyskać piłkę - opowiadał z kolei Caicedo w rozmowie z klubowymi mediami.
Ostatnie mecze “The Blues” potwierdzają te słowa. Wymuszona urazem Fernandeza zmiana pokazała, jak prosta roszada może pomóc uzyskać lepszy balans całego zespołu. Przesunięcie Anglika pod nieobecność Argentyńczyka sprawia, że bezpośrednio za napastnikiem ustawiony zostaje Palmer, więc z przodu nie ma spadku jakości, a za plecami “dziesiątki” pojawia się bardziej zbalansowany duet. W fazie rozegrania w centralną strefę boiska z kolei przesuwa się nominalny lewy obrońca Marc Cucurella i w nowej roli wygląda naprawdę solidnie. Zmiany w systemie wypadają więc pozytywnie i mają dobry wpływ na wyniki.
- Schodzący do środka Cucurella może okazać się zbawienny dla Pochettino w kontekście zachowania posady. Zespół ustawiony w taki sposób spisuje się fenomenalnie i jest dość nieprzewidywalny. Gdy Chelsea ma piłkę, Hiszpan towarzyszy Caicedo zabezpieczając środek pola, a Conor może wtedy podłączyć się do ataku i zaskoczyć rywala. Tak było chociażby z West Hamem, gdy zdobył bramkę i miał kilka innych groźnych sytuacji - Smyk zwraca uwagę na zmiany w grze zespołu.
Gallagher w środku pola pozwala także Palmerowi zejść tam, gdzie czuje się najlepiej, czyli na prawą stronę. Tam również towarzyszy mu Noni Madueke, który nieraz pomaga 22-latkowi i sam prezentuje się bardzo dobrze w ostatnich tygodniach.

Co z Enzo?

Teraz pojawiają się pytania. Jakie wnioski może z tego wyciągnąć Pochettino? Co to oznacza dla Fernandeza? Czy najlepszym wyjściem będzie po prostu ustawienie go wyżej, by miał więcej swobody w kreacji i korzystanie z Gallaghera w roli “silnika”? Lista opcji nie kończy się na tylko trzech nazwiskach, bo na Stamford Bridge mają wielu kontuzjowanych, czy dopiero dobijających się do pierwszego zespołu graczy.
- Trzeba pamiętać, że w klubie jest wielu innych pomocników. Lesley Ugochukwu i Romeo Lavia wracają po urazach. Na wypożyczeniu w Strasbourgu świetnie radzi sobie Andrey Santos, a w odwodzie pozostają kolejni młodzi: Cesare Casadei oraz usposobiony bardziej ofensywnie Carney Chukwuemeka. Jestem też ciekaw, jak prezentowałby się duet Caicedo z w pełni zdrowym Enzo. Argentyńczyk z powodu kontuzji od wielu miesięcy grał na zastrzykach przeciwbólowych. Mistrz świata ruszał się coraz bardziej ociężale i widać było spore braki fizyczne. Przed dokonywaniem osądów na temat tej dwójki w pomocy warto poczekać i sprawdzić, co zobaczymy, gdy Argentyńczyk dojdzie do pełni sprawności - komentuje Smyk.
Chelsea wciąż jest w trakcie przebudowy i wiele wątpliwości pozostaje bez odpowiedzi. Ale tutaj, trochę przypadkowo, okazało się, że środek pola może pomóc ustabilizować nie jeden z zawodników kupionych za ponad sto milionów funtów, ale wychowanek, który mimo wszystko pozostaje trochę niedoceniany.
- W nowym systemie trudno znaleźć miejsce dla Enzo. No, chyba że po kontuzji wróci do odpowiedniej dyspozycji fizycznej i pokaże podobną intensywność do Gallaghera, ponieważ pod bramką rywala nie jest aż tak groźny, jak Anglik. Nawet w przypadku sprzedaży wypychanego dla wygenerowania zysku koniecznego do spełnienia wymogów finansowych wychowanka, wypadałoby rozejrzeć się na rynku za pomocnikiem o podobnej charakterystyce - mówi Smyk. - Wątpliwe też, czy Argentyńczyk da radę w pełni go zastąpić w tej konkretnej roli. Nie wejdzie też w buty Cucurelli. Nie wyobrażam sobie, żeby w fazie bronienia Argentyńczyk regularnie cofał się i odgrywał rolę lewego obrońcy. Na szczęście ja nie muszę się tym martwić, ale Pochettino z pewnością nie będzie miał łatwego zadania, by stworzyć odpowiednią taktykę i wykorzystać w pełni potencjał każdego zawodnika - podsumowuje nasz rozmówca.

Przeczytaj również