Dużo kasy, nadziei i wątpliwości. W Manchesterze United płacą fortunę za potencjał. "Presja jest ogromna"

Dużo kasy, nadziei i wątpliwości. W United płacą fortunę za potencjał. "Presja jest ogromna"
Manchester United / Twitter
Kibice Manchesteru United wreszcie doczekali się wzmocnienia na jednej z najbardziej wyczekiwanych pozycji. Nowy napastnik, Rasmus Hojlund, zameldował się na Old Trafford i kosztował ogromne pieniądze. Choć 20-latek jest uważany za wielki talent, jego dotychczasowe liczby budzą uzasadnione wątpliwości.
Według Gianluki Di Marzio Manchester United zapłacił za Hojlunda 75 milionów plus bonusy. Z jednej strony mowa o 20-latku powszechnie uważanym za jednego z najbardziej perspektywicznych napastników na świecie. Z drugiej - o “dziewiątce”, która w ostatnim sezonie strzeliła zaledwie dziesięć goli. Nie można polemizować z tym, że “Czerwone Diabły” ściągnęły gracza o wielkim potencjale. Potrzebowały jednak skutecznego strzelca “na już”. Dlatego można zastanawiać się nad tym, czy rzeczywiście dokonały słusznego wyboru.
Dalsza część tekstu pod wideo

Snajper poszukiwany

Ostatni rok na Old Trafford upłynął pod znakiem ogromnego rozczarowania, jeśli chodzi o pozycję napastnika,. Sfrustrowany Cristiano Ronaldo odszedł w atmosferze skandalu. Anthony Martial kolejny raz dostał kredyt zaufania, by pauzować więcej niż grać. Wypożyczony na szybko Wout Weghorst okazał się za to nieskuteczną i nieprzystającą do standardów United ciekawostką. Jeszcze przed zakończeniem sezonu stało się więc jasne, że jeśli 20-krotni mistrzowie Anglii chcą poczynić progres, potrzebują nowego snajpera. Ciężar zdobywania bramek spoczywał w dużej mierze na chimerycznym Marcusie Rashfordzie, który co jakiś czas zacina się na dłuższe okresy. Drugi w klubowej klasyfikacji snajperów Bruno Fernandes strzelił na wszystkich frontach ponad dwa razy mniej goli (14 do 30) niż 25-latek. Brak drugiego godnego zaufania źródła trafień kilkukrotnie przysparzał United bólu głowy, a w obliczu rosnących ambicji będzie stanowił coraz większy problem.
Dlatego też nowego napastnika stawiano jako jeden z głównych priorytetów na letnie okienko transferowe. Wymarzonym nabytkiem był Harry Kane. Wysokie żądania Tottenhamu w połączeniu z ogromnymi oczekiwaniami piłkarza co do tygodniówki sprawiły jednak, że w czerwonej części Manchesteru zrezygnowano z transferu Anglika. Zamiast niego postawiono na opcję zdecydowanie młodszą i bardziej perspektywiczną, Duńczyka, Rasmusa Hojlunda. Problem w tym, że 20-latek to melodia przyszłości, a United przydałby się skok jakościowy tu i teraz. Pojawia się więc kluczowe pytanie: czy to odpowiedź na potrzeby utytułowanego klubu?

Nowy Haaland?

Nowy nabytek często porównywany jest w mediach do gwiazdora ich rywali zza miedzy - Erlinga Haalanda, który wziął Premier League szturmem i pomógł “Obywatelom” sięgnąć po historyczną potrójną koronę, strzelając aż 52 bramki. Co, poza naturalnym skojarzeniem nazwisk, o tym decyduje? Podobna budowa ciała, długie blond włosy, lewa noga, zbliżony styl gry… Nawet prowadzący Duńczyka w Atalancie Gian Piero Gasperini mówił, że jego podopieczny to gracz podobny do Norwega. Powszechnie wymienia się go też wśród największych piłkarskich talentów na świecie.
Jeśli jednak chodzi o liczby, delikatnie mówiąc, obaj panowie walczą w zupełnie innej wadze - nawet jeśli porównamy Hojlunda do konkurenta na tym samym etapie kariery. Wystarczy tylko wspomnieć, że młodszy z duetu ma na koncie 27 bramek w dorosłym futbolu: pięć dla FC Kopenhaga, 12 w barwach Sturmu Graz i dziesięć po transferze do Atalanty. Dla porównania Haaland w jego wieku zaliczał sezon z 40 trafieniami dla Salzburga i Borussii Dortmund, a przed 21. urodzinami 19-krotnie pakował piłkę do siatki w samej Lidze Mistrzów, gdzie Hojlund nawet jeszcze nie miał okazji zadebiutować.
Dorobek strzelecki i doświadczenie w wieku 20 lat nie pozostawiają złudzeń. Norweg w samych tylko ostatnich rozgrywkach strzelił niemal dwa razy więcej goli niż młodszy kolega w całej dotychczasowej karierze. Choć wielu fanów United zapewne chciałoby rzucać porównaniami i szukać nadziei na to, że na Old Trafford ląduje kolejny Haaland - na razie mowa o dwóch różnych ligach. Nie można oczywiście skreślać nowej “dziewiątki” “Czerwonych Diabłów”, ale klub zapłacił nie za obecną piłkarską klasę, a za potencjał - coś niepewnego, choć również posiadającego swoją cenę. Na Old Trafford trafia gracz potrzebujący wciąż oszlifowania, żeby wejść na najwyższy poziom. Taką opinię wyraził jeszcze w czerwcu jego menedżer z czasów występów w Austrii, Christian Ilzer:
- Ma niesamowitą mentalność i sposób gry, jest gotowy na klub z najwyższej półki. (...) Podobno zainteresowane nim są też [poza Napoli, z którym wówczas go łączono - przyp. red.] Manchester United i Bayern Monachium. Doradziłbym mu, aby został kolejny rok w Atalancie, żeby się rozwinąć i potem przenieść do ekipy z europejskiego topu - mówił na łamach “Calcio Napoli”.

Znak zapytania

Rozsądnie byłoby tonować oczekiwania wobec nowego nabytku United, ale niestety nie zawsze można sobie na to pozwolić. Jeśli “Czerwone Diabły” chcą walczyć o najwyższe cele, potrzebują gwarantu goli, zawodnika, na którym można oprzeć ofensywę. Dlatego Hojlund to ogromny znak zapytania. Nie sposób bowiem stwierdzić, ile można się po nim spodziewać. Wątpliwości może być wiele: poczynając od dotychczasowego dorobku strzeleckiego, na dostosowaniu się do wymagań Premier League skończywszy. Łatwo zwrócić uwagę na fakt, że zaledwie dwa z dziesięciu trafień w ostatnich rozgrywkach zaliczył w spotkaniach z ekipami górnej połowy tabeli Serie A (drugim Lazio i dziewiątą Bolonią). Choć w reprezentacji ma dobry bilans - sześć bramek w sześciu występach, lista “zdobyczy” również nie robi wielkiego wrażenia. Widnieją na niej Finlandia, Kazachstan i Słowenia.
Na tę chwilę można więc pytać, czy Duńczyk jest w stanie “unieść” ciężar odgrywania roli pierwszego napastnika na Old Trafford. Drzemie w nim jednak ogromny potencjał. Nie bez przypadku łączono go z Paris Saint-Germain czy Bayernem Monachium. Niemniej, związane z nim nadzieje dotyczą raczej dalszego rozwoju, a nie natychmiastowej jakości “na już”. Dlatego też, choć jednoznaczne krytykowanie takiego ruchu “Czerwonych Diabłów” należałoby uznać za malkontenctwo, wątpliwości są jak najbardziej uzasadnione. Wszak w United już nieraz ze zbyt dużym zaangażowaniem patrzyli w przyszłość, zapominając o teraźniejszości.
Presja w czerwonej części Manchesteru jest ogromna, a jej ciężar przytłoczył już niejednego zawodnika. Przed Hojlundem prawdziwy test ognia. Od tego, czy go zda, w dużej mierze zależeć będą losy nadchodzącego sezonu ekipy z Old Trafford. Poprzeczka, mimo wszystko, będzie zawieszona wysoko. Bo za takie pieniądze i w obecnej sytuacji należy oczekiwać, że w klubie pojawił się gracz gotowy stanowić wartość dodaną, a nie kolejny piłkarz, na którego trzeba będzie “czekać”.

Przeczytaj również