Dwa wielkie powroty do Lecha Poznań. Będzie kolejny? “Przydałby się drużynie”

Dwa wielkie powroty do Lecha. Będzie kolejny? "Przydałby się. Potrafi dać wiele"
Pawel Jaskolka / pressfocus
Piotrek - Przyborowski
Piotrek PrzyborowskiDzisiaj · 10:00
Temat powrotu wychowanków Lecha Poznań do klubu przewija się praktycznie co okienko transferowe. W przeszłości na Bułgarską powracali jednak nie tylko ci, którzy od małego uczyli się tu piłkarskiego fachu. Od lat zawodnicy chętnie po raz kolejny przywdziewają koszulkę “Kolejorza”. A tego lata mamy już dwa takie przypadki.
Akademia Lecha Poznań w XXI wieku wyszkoliła tłumy świetnych piłkarzy, którzy stanowili potem o sile nie tylko “Dumy Wielkopolski”, ale również reprezentacji Polski. Wielu z nich odnosiło potem sukcesy za granicą, ale niektórzy w pewnym momencie z najróżniejszych powodów decydowali się na ponowną zmianę klubowych barw. I przy okazji tego typu plotek medialnych kibice Lecha niejednokrotnie namawiali takich graczy do powrotu na Bułgarską, do ich piłkarskiego domu. W dopiero co rozpoczętym oknie transferowym na taki ruch zdecydowali się już dwaj zawodnicy - Mateusz Skrzypczak oraz Robert Gumny. Historia zna więcej takich przykładów. I nie zawsze chodziło tu wyłącznie o wychowanków.
Dalsza część tekstu pod wideo

Niektórzy nawet dwukrotnie

Z listy zawodników, którzy więcej niż raz dołączali do “Kolejorza”, moglibyśmy stworzyć naprawdę interesującą drużynę. Bartosz Bosacki, Dawid Kownacki, Rafał Murawski, Mirosław Okoński czy Bartosz Ślusarski to pierwsze z brzegu nazwiska piłkarzy, którzy zdecydowali się na taki ruch. A przecież wśród tej grupy znajdziemy nawet obcokrajowców takich jak Barry Douglas czy Dimitrije Injac. Wszyscy mieli swoje własne powody, dla których wracali na Bułgarską. Różnie przebiegały te ich drugie, a czasem nawet trzecie przygody w niebiesko-białych barwach.
- Te powroty często miały trochę inny charakter. Natomiast trzeba uczciwie przyznać, że żaden z nich nie zawiódł na całej linii, choć jedne były bardziej spektakularne, inne mniej. Bez wątpienia najlepiej wypadł powrót Mirosława Okońskiego z Legii Warszawa. Poznań stanął wtedy na głowie, aby go ściągnąć po służbie wojskowej i szybko okazało się, że było warto. Dopiero po powrocie Okońskiego Lech zdobył pierwsze w historii klubu trofea - Puchar Polski w 1982 roku, mistrzostwo Polski rok później i dublet w 1984 roku - opowiada nam Grzegorz Hałasik, dziennikarz Radia Poznań.
Opisany powyżej przypadek Okońskiego jest wyjątkowy, ale aby faktycznie przeanalizować te powroty, trzeba spojrzeć na ich kontekst. Taki “Kownaś” poprzez wypożyczenie znów zagrał dla Lecha, by odbudować swoją formę po kontuzji kolana i znów mieć szansę na regularną grę w Niemczech. Bosacki (za drugim razem) czy Murawski byli natomiast już doświadczonymi piłkarzami, którzy poznali smak gry za granicą, ale uznali, że to właśnie Bułgarska będzie najlepszym miejscem do kontynuowania kariery. Takie powroty były mniej zaskakujące, ale inne rzeczywiście okazywały niespodziankami dla kibiców “Kolejorza”.
- Piotr Reiss wracał do Lecha nawet dwa razy, za każdym razem jego kariera była w innym miejscu i chyba jego pierwszy powrót w 2001 roku był najbardziej zaskakujący - aczkolwiek dokąd miał wracać, jak nie do domu. Gdyby chciał, pewnie znalazłby jeszcze klub w Niemczech, który pozwoliłby mu odbudować karierę, ale uznał, że najlepiej będzie się czuł w swoim środowisku, gdzie będzie się na niego stawiało. Drugoligowy Lech potrzebował wtedy wielu impulsów - sportowych czy marketingowych, a pozyskanie Reissa naprawdę w tym pomogło. Z kolei powrót w 2012 roku miał już raczej na celu podsumowanie jego kariery, by skończył ją w klubie, w którym zaczął grać w piłkę - opowiada Hałasik.

Wrócą “na stare lata”

Pod tym względem powroty Skrzypczaka i Gumnego należy traktować inaczej. Pierwszy z nich odszedł z Lecha do Jagiellonii, aby nabrać tam ekstraklasowego doświadczenia, na co nie do końca mógł liczyć podczas pierwszego pobytu przy Bułgarskiej. Poznaniak z krwi i kości świetnie odnalazł się na Podlasiu, został liderem białostockiej defensywy, a na Gali Ekstraklasy uznano go najlepszym obrońcą minionego sezonu. “Guma” pięć lat temu trafił natomiast do Augsburga i przez długi czas regularnie grywał w Bundeslidze. Przez ostatnie półtora roku nie sprzyjało mu zdrowie, ale wcześniej wyrobił sobie solidną markę. Obaj ci gracze bez problemu mogliby więc znaleźć sobie kluby w niezłych europejskich ligach. Z pewnych względów zdecydowali, że to jednak Lech będzie dla nich najlepszym wyborem.
- Każdy wychowanek odchodzący z Lecha słyszy ponoć od Piotra Rutkowskiego, że jeszcze ma wrócić “na stare lata”. Transfer Skrzypczaka trochę to zmienił, bo wraca zawodnik wciąż młody, ale ta sytuacja pokazuje również, że w każdym wieku można ponownie zagrać przy Bułgarskiej. Lech od lat prowadzi udaną politykę wypożyczeń futbolowych młokosów, a przypadek Skrzypczaka pokazuje, że niektórzy pod względem piłkarskim rozwijają się po prostu nieco dłużej. Różnica polega tylko na tym, że zawodnika wypożyczonego można ściągnąć za darmo i często w każdym oknie transferowym. A jeżeli ktoś z klubu odejdzie, to później trzeba go odkupić. Niemniej, jak będzie warto, to Lech jest w stanie po takiego gracza ponownie sięgnąć - uważa Hałasik.
Oczywiście możliwości finansowe Lecha, podobnie jak całej Ekstraklasy, wciąż nie mogą się równać z wieloma zachodnimi klubami. Te stać na opłacenie wysokich kontraktów, które dla polskich ekip nadal wiążą się ze zbyt wielkim ryzykiem. Nie zmienia to faktu, że nasza liga i jej przedstawiciele dla wielu piłkarzy stanowią coraz ciekawszą alternatywę. Z sezonu na sezon wyższe zarobki, nowoczesne stadiony czy świetne opakowanie medialne sprawia, że zawodnicy często wolą grać bliżej domu niż tułać się po zapleczu którejś z zagranicznych lig. A w Lechu mają szansę na występy w europejskich pucharach i to do tego przed bardzo liczną publicznością.
- Gra w Lechu niesie za sobą wielkie zainteresowanie kibiców. Nawet w czasach, gdy klub borykał się poważnymi problemami organizacyjnymi, nie brakowało piłkarzy, którzy wybierali “Kolejorza”, bo wiedzieli, że tu rzeczywiście grają dla kogoś. Teraz Lech to klub poukładany, od czasu do czasu zdobywający trofea, więc nic, tylko grać, ale fakt - w Poznaniu trzeba być odpornym na presję - podkreśla nasz rozmówca.

Trzeba spojrzeć na realia

Na korzyść piłkarzy, którzy decydują się na ponowne występy w barwach Lecha, na pewno działa fakt, że doskonale wiedzą, z czym to się je i zdają sobie sprawę z wagi, którą niesie za sobą gra w “Kolejorzu”. Skrzypczak i Gumny jako rodowici poznaniacy rozumieją, jaką rolę odgrywa ten klub w mieście czy całym regionie. Taki romantyczny aspekt nie może być pomijany. Przecież nawet obcokrajowcy, który powracali na Bułgarską - jak właśnie Injac czy Douglas - mieli Lecha w sercu i to również dlatego postanowili raz jeszcze spróbować sił w poznańskim klubie. Apanaże finansowe to jedno, ale możliwość gry na wypełnionym po brzegi stadionie też stanowi dla takich graczy atrakcję.
I tym ważniejszy jest to aspekt dla wychowanków. Kibice Lecha chcieliby obserwować jak najwięcej ruchów takich jak transfery “Skrzypy” i “Gumy”. Teraz, kiedy “Kolejorz” szykuje się do eliminacji Ligi Mistrzów i na papierze tylko jeden wygrany dwumecz dzieli go od gry jesienią w europejskich pucharach, wydaje się to moment idealny, aby zaciekawić ofertą tego typu piłkarzy. Szczególnie że tego lata sytuacja kontraktowa kilku z nich wciąż pozostaje sprawą otwartą.
- W takich przypadkach trzeba się zastanowić, jakie są realne możliwości powrotu i w jakim stopniu dany piłkarz przyda się Lechowi. Najbardziej przydatny byłby teraz Dawid Kownacki, bo potrafi wiele dać w ofensywie na kilku pozycjach, ponadto tkwi w nim solidny lechowy pierwiastek i w negocjacjach można to wykorzystać. Sądzę jednak, że chyba jeszcze nie teraz. Powrócił Robert Gumny i jeżeli będzie zdrowy, powinien być solidnym sportowym zastrzykiem. Renoma Karola Linettego we Włoszech chyba przewyższa możliwości Lecha, ale kto wie - prędzej czy później on też może powrócić do “Kolejorza”. Powtórzę się - każdy przypadek jest trochę inny i trzeba wziąć pod uwagę wiele czynników: czy są finansowe możliwości, czy dany zawodnik przyda się drużynie, a może potrzebuje pomocy i można mu podać rękę? I czy moment kariery jest odpowiedni do powrotu - podsumowuje Hałasik.

Przeczytaj również