Fantastyczne wieści dla Realu Madryt przed El Clasico. Wrócił pan rozstrzygający
Takiego Jude’a Bellinghama jak w meczu z Juventusem chciałoby się oglądać za każdym razem. Anglik długo wracał do formy po operacji i kiepskim, jak na jego standardy, poprzednim sezonie. Na “Starą Damę” wyszedł prawdziwy on. Cały na biało. A teraz będzie chciał dać się we znaki Barcelonie. Transmisja El Clasico w tę niedzielę o 16:15 w Eleven Sports 1, początek studia z Barcelony o 14:30.
22 lata na karku, a wydaje się, jakby dawny przekroczył trzydziestkę. Nie dlatego, że wygląda staro albo zachowuje się ociężale na boisku. Nic z tych rzeczy. Przeciwnie. To oczywiście złudzenie, ale czasami ma się wrażenie, że Jude jest z nami od bardzo dawna i że przechodzi któryś już etap w swojej karierze. W Birmingham City obserwowaliśmy jego błyskawiczny rozwój, w Dortmundzie piłkarsko dorastał jako “ósemka”, a nawet “szóstka”, z kolei jego transfer do stolicy Hiszpanii i praca z Carlo Ancelottim sprawiła, że sprawdzał się jako fałszywa “dziewiątka”. Ten pierwszy okres w Realu Madryt wyniósł go na trzecie miejsce rankingu Złotej Piłki.
W drugim sezonie bardziej zmagał się z bólem niż z przeciwnikami. Ciągle przeszkadzał mu bolący bark i kontuzja, którą niósł ze sobą przez ponad rok. Do tego dochodziło chroniczne zmęczenie, bo Real grał na każdym możliwym froncie, a i reprezentacja Anglii wyciskała go jak cytrynę. W dodatku włoski szkoleniowiec musiał zmienić mu rolę, gdy do składu dołączył napastnik z krwi i kości, Kylian Mbappe. Efekt był następujący: na gorszej formie stracił zawodnik, ale też i drużyna. Teraz miało się to zmienić. I chyba się zmienia.
Nowa pozycja, nowe zadania
Xabi Alonso po raz pierwszy powołał go do kadry przy okazji premierowej kolejki Ligi Mistrzów, kiedy Real mierzył się z Olympique’iem Marsylia, ale przesiedział wówczas cały mecz na ławce rezerwowych. Pierwsze minuty w sezonie dostał w starciu z Espanyolem, kilkanaście przeciwko Levante przed derbami Madrytu. Na Metropolitano, ku zaskoczeniu wielu obserwatorów, wyszedł w pierwszym składzie i jedynie snuł się przez godzinę po murawie. Ledwo utrzymywał kontakt z kolegami z drużyny, fizycznie znacznie od nich odstawał i słusznie został skrytykowany. Oceniono go jako jedną z przyczyn porażki 2:5 z Atletico.
Szkoleniowiec “Los Blancos” szybko wyciągnął wnioski. Przeciwko “Rojiblancos” ustawił Bellinghama niemal jako drugiego napastnika, przez co kanibalizował się z Ardą Gulerem, drugim obecnie najważniejszym piłkarzem wicemistrzów Hiszpanii. W ostatnich spotkaniach Alonso przesunął Turka bliżej Aureliana Tchouameniego, wykorzystując jego kapitalne czucie piłki i napędzanie gry, a Jude’a ustawił między liniami. Teraz ma być kimś pomiędzy fałszywą “dziewiątką” z pierwszego sezonu, a “dziesiątką” z poprzedniego. Ultra wszechstronnym graczem, gotowym zarówno na poświęcenie w obronie, jak i skuteczne wbijanie futbolówki do siatki.
Efekty było widać już w spotkaniu z Juventusem. 22-latek pozostawał ciągle “pod prądem”, dostawał podania w okolicach 20. metra przed bramką Włochów i rozprowadzał napastników. Pomeczowe statystyki odzwierciedlają jego wpływ na postawę Realu. 93% celnych podań, dziewięć wygranych pojedynków, dwa kluczowe podania, a w defensywie trzy odbiory. I najważniejsze - decydujący gol, trochę w swoim własnym stylu. Jako jedyny poprawnie antycypował zachowanie piłki po strzale Viniciusa, pokonując świetnie dysponowanego tego wieczora Michele di Gregorio. Wrócił “Pan rozstrzygający”.
Rewolucyjne przysiady sumo?
Obecny sezon rozpoczął z komplikacjami. Kilka dni po powrocie z Klubowych Mistrzostw Świata przeszedł długo oczekiwaną operację barku, dlatego nie brał udziału w przygotowaniach całego zespołu. Od sierpnia koncentrował się na rehabilitacji oraz indywidualnych treningach. Niektóre były dość nietypowe.
Kiedy reprezentacja Anglii grała swój mecz z Łotwą, Bellingham został sfotografowany na boisku w Valdebebas podczas ciężkiej sesji treningowej, podczas której sprawdzał swoje możliwości przy dość rzadkim ćwiczeniu. To zaintrygowało dziennikarzy i kibiców futbolu na całym świecie. Zdjęcie, które udostępniono na oficjalnym koncie Realu Madryt na Instagramie, zdobyło już prawie milion polubień, a przedstawia Anglika w skoku, trzymającego kettle’a z zawieszonymi gumami wokół odważnika i stóp piłkarza. Nazwano to “przysiadem-sumo”.
To jeden z kilku nowych elementów zaimplementowanych przez nowego trenera od przygotowania fizycznego. Ismael Camenforte przybył do Madrytu z Leverkusen wraz z Xabim Alonso, wcześniej pracował z największym rywalem Realu, czyli Barceloną. To on zmienił na tym stanowisku Antonio Pintusa, którego obwołano głównym winowajcą zeszłorocznej plagi kontuzji, nawiedzającej wówczas kadrę “Królewskich”. Camenforte dostał na starcie pracy dwie misje: radykalne zmniejszenie napięcia treningowego u zawodników oraz doprowadzenie Jude’a Bellinghama do najwyższej formy. I zdaje się, że z obu projektów 41-letni wywiązuje się wzorowo.
- To jeden z najbardziej kompletnych piłkarzy na świecie. Ma w sobie głód bramkowy, wrócił do nas w swojej najlepszej odsłonie - mówił na konferencji po Juventusie trener Realu. Przerwa na regenerację dobrze wpłynęła nie tylko na organizm piłkarza, statystyki indywidualne i drużynowe. Okazało się, że reprezentant Anglii oprócz ciała, trenuje również umysł. Legendarny mental.
Główka pracuje
Ujawnianie swoich słabości nigdy nie jest grzechem. A najlepsi piłkarze świata zamiast prezentować swój “maczyzm”, mogą być dobrymi orędownikami zdrowia mentalnego. Apel Jude’a Bellinghama z okazji Światowego Dnia Zdrowia Psychicznego odbił się echem na całym świecie.
- Musimy zrobić więcej i przełamać tabu milczenia - apelował przy okazji prestiżowej gali Laureus Sport. - W moim przypadku również zdarzały się chwile, kiedy czułem się bezbronny, brakowało mi pewności siebie i potrzebowałem o tym porozmawiać. Ale zamiast poszukać wsparcia, próbowałem podtrzymać wizerunek sportowca-macho. To był błąd. Nie ma nic złego w przyznaniu się do słabszych momentów - przekonywał.
Słowa Bellinghama to cios we wstyd i w presję otoczenia, która bardzo często przytłacza, nie tylko wyrachowanych, zimnych sportowców, ale też coraz częściej młode gwiazdy, dopiero co oswajające się z trudną codziennością.
- Kiedy grałem w Birmingham, wchodziłem na Twittera, szukając opinii na swój temat. Gdy były pozytywne, czułem się podbudowany. Jednak, gdy pojawiały się negatywne, potrafiłem się zdołować. Postawiłem sobie pytanie: “Dlaczego pozwalam, by takie rzeczy na mnie jakkolwiek wpływały?”. Musiałem to zatrzymać - opowiada pomocnik Realu.
Bellingham trafił do awangardy piłkarzy, którzy głośno sprzeciwiają się hejtowi w sieci. Przed nim słyszeliśmy szczere wyznania Phila Fodena czy Alvaro Moraty, którzy apelowali o zajęcie się tą kwestią. Kiedy umysł nie działa prawidłowo, wszystko staje się trudniejsze, nawet pozornie łatwa rzecz, jak gra w piłkę. Należy to zrozumieć i wspierać.
Bellingham korzystając ze swojego talentu w najlepszy sposób wskazuje najprostszy sposób do strzelania goli, od niedawna też jest przykładem dla całej klasy społecznej. Sukces sportowca nie może być możliwy bez pełnej profesjonalizacji. A Bellingham to zawodowiec. Pełną gębą.