Jeden z najdziwniejszych meczów w historii. W ogóle nie powinno go być, FIFA nawaliła
Kilka godzin po finale Ligi Mistrzów UEFA zostanie rozegrany baraż o ostatnie miejsce na nowych Klubowych Mistrzostwach Świata FIFA. Baraż, który nigdy by się nie odbył, gdyby nie niekompetencja samej FIFA i to, że dostrzegł ją… jeden z klubów. Bo federacja sama nie wyłapała złamania własnych przepisów, a problem rozwiązała w co najmniej kontrowersyjny sposób.
31 maja o 21:00 czasu polskiego o zwycięstwo w Lidze Mistrzów zagrają Inter Mediolan i Paris Saint-Germain. Niedługo potem, o 4:30, o występ na Klubowych Mistrzostwach Świata powalczą amerykańskie Los Angeles FC i meksykański Club America. Ten mecz rzuca złe światło na nowy turniej FIFA. Otóż odbywa się, bo federacja najpierw nie zauważyła naruszenia swoich zasad, które zostało jej w końcu wytknięte, a potem zaczęła kombinować, pozostawiając spory niesmak i wątpliwości, czy… sama nie złamała własnych przepisów. Termin też jest nieprzypadkowy. Dla widzów z Ameryki zarówno finał LM, jak i wspomniany baraż odbędą się tego samego dnia. A Gianniemu Infantino zależy przecież, aby KMŚ przyćmiły europejską Champions League i przejęły jej miano największych rozgrywek klubowych na świecie.
Zaczęło się od wykluczenia
Słuchając o organizacji Klubowych Mistrzostw Świata w nowej formie, można czasem mieć wrażenie, że to nie do końca dopracowany pomysł. Wątpliwości mogą budzić zbyt wygórowane i kilkukrotnie obniżane ceny biletów, wymuszanie na klubach zabrania mocnych składów, zmiany w okienku transferowym, a także sam fakt, czy jest on potrzebny. Nic jednak nie może równać się z przyczyną organizacji dodatkowego meczu barażowego o ostatnie miejsce w rozgrywkach.
W marcu media na całym świecie obiegła informacja, że z KMŚ wykluczony został zwycięzcą Ligi Mistrzów strefy CONCACAF z 2023 roku, meksykański Club Leon. Powód? Złamanie zasad rozgrywek FIFA dotyczących kwestii właścicielskich. Ma on bowiem tego samego właściciela, co inny zespół z Meksyku biorący udział w KMŚ, Pachuca - zwycięzca tego samego turnieju w 2024 roku. Zgodnie z oświadczeniem FIFA z 21 marca, doszło do złamania punktu 10, paragraf 1 regulaminu KMŚ, stanowiącego w podpunkcie c):
- Żadna osoba lub przedmiot prawny nie może mieć kontroli lub wpływu w więcej niż jednym klubie biorącym udział w rozgrywkach, co rozumie się jako [m.in. - przyp. red.] posiadanie większości udziałów.
Oba kluby należą do zarządzanej przez Jose de Jesusa Martineza Patino Grupo Pachuca - posiadającej też większość udziałów m.in. hiszpańskim Realu Oviedo - więc nie było innego wyboru. Jeden z nich musiał zostać skreślony z listy uczestników. Padło na Club Leon. Czemu akurat tę drużynę, skoro zakwalifikowała się rok wcześniej od drugiej? Oficjalnego powodu nie podano. Może decydujący jest fakt, że Pachuca pozostaje w rękach obecnych właścicieli od 1995 roku, a drugi klub został zakupiony 16 lat później, ale to tylko dywagacje. Natomiast dziwacznych aspektów całego zamieszania znajdziemy więcej.
Hej, łamiecie własne przepisy!
Wspomnieliśmy już, że Club Leon wywalczył sobie miejsce na turnieju w 2023 roku - dokładnie 4 czerwca, bo wtedy pokonał Los Angeles FC w finale północnoamerykańskiej Ligi Mistrzów. Miało to miejsce jeszcze przed oficjalnym ogłoszeniem organizacji KMŚ w nowej formie. Doszło do niego 23 czerwca, a więc prawie trzy tygodnie później. Wówczas problemu jeszcze nie było. Pojawić się on miał dopiero 1 czerwca 2024, gdy po trofeum sięgnęła Pachuca. FIFA, co absurdalne, choć sama ustanowiła regulamin, nie zauważyła sprzeczności z zasadami. Zrobiła to dopiero jedna z drużyn. Licząc, że uda się dostać na wielki turniej przy zielonym stoliku, krzyknęła: Hej, łamiecie własne przepisy!
W listopadzie 2024 do Federacji zgłosiło się kostarykańskie Alajuelense - najwyżej sklasyfikowany zespół ze strefy CONCACAF, który według swojej interpretacji regulaminu miałby prawo kwalifikacji na podstawie rankingów klubowych (o tym później). Oficjalne oświadczenie brzmiało:
- Wzywamy FIFA do zapewnienia przejrzystości i prawidłowego stosowania własnych zasad oraz ochrony uczciwości rozgrywek. Bardzo ważne jest, aby udziału w nadchodzących Klubowych Mistrzostwach Świata nie brały drużyny objęte zakazem “modelu wieloklubowego” nałożonym przez samą FIFA przy określaniu zasad, bo narusza to zasady uczciwej rywalizacji. Jesteśmy przekonani, że FIFA będzie respektować swoje zasady (...).
Sprawa ciągnęła się miesiącami. Club Leon i Pachuca nie chciały ustąpić, Alajuelense żądało prawa gry w turnieju, gwarantującym nieosiągalne dla nich w żadnych innych warunkach pieniądze. Tymczasem na początku grudnia 2024 roku rozlosowano grupy z pierwotną listą uczestników.
21 marca 2025 roku Komisja Apelacyjna FIFA wreszcie ogłosiła, że Club Leon został wykluczony z turnieju. Działania mające na celu udowodnienie, że status właścicielski nie narusza przepisów, spaliły na panewce. Sprawa trafiła jeszcze do Trybunału Arbitrażowego do spraw Sportu w Lozannie, lecz wszystko wyglądało na przesądzone. Nie ogłoszono jednak od razu, kto zajmie miejsce meksykańskiej drużyny. Długo wydawało się, że otworzyły się drzwi dla Alajuelense, ale tutaj FIFA ponownie nabroiła.
Zagrają wbrew przepisom?
Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu, poza odrzuceniem argumentacji Club Leon, odrzucił również wniosek Alajuelense o przypisanie im miejsca na KMŚ. I tutaj pojawia się spora kontrowersja. FIFA zadecydowała, że rozegrany zostanie mecz barażowy o prawo gry na turnieju. Kostarykańczycy nie wezmą jednak w nim udziału. Zamiast tego zmierzą się w nim wspomniane: Los Angeles FC - zespół pokonany przez Club Leon w finale LM CONCACAF 2023 - oraz Club America, najwyżej sklasyfikowana drużyna klubowego rankingu strefy CONCACAF.
No i tu pojawiają się kontrowersje. Zgodnie z zasadami turnieju (punkt 11, paragraf 6):
- Obowiązuje limit maksymalnie dwóch uczestników z danego kraju z wyjątkiem przypadku, w którym więcej niż dwa kluby z tego samego kraju wygrają najwyższy rangą turniej swojego kontynentu w danym cyklu czteroletnim.
Właśnie z tego powodu na turniej jedzie Red Bull Salzburg (wyżej sklasyfikowane drużyny: Liverpool, RB Lipsk, Barcelonę, Napoli, Sevillę czy Milan “blokowała” wspomniana zasada). Przykładem określonego w przepisach wyjątku z kolei może być Brazylia, posiadająca aż czterech zwycięzców Copa Libertadores w latach 2021-24: Palmeiras, Flamengo, Fluminense i Botafogo.
(Ranking klubów strefy UEFA za lata 2021-24 wykorzystywany do klasyfikacji na KMŚ 2025 | Źródło: fifa.com)
Czego z kolei dotyczy kontrowersja? Otóż FIFA, wyznaczając uczestników barażu, złamała cytowaną zasadę. Zarówno Stany Zjednoczone (a właściwie Major League Soccer), jak i Meksyk mają aktualnie po dwa kluby na liście uczestników:
- USA: Seattle Sounders (zwycięzcy LM CONCACAF 2022), Inter Miami (zaproszeni jako “gospodarze” turnieju)
- Meksyk: Monterrey (zwycięzcy LM CONCACAF 2021), Pachuca (zwycięzcy LM CONCACAF 2024)
W przypadku LAFC można dopatrywać się uzasadnienia w fakcie, że to właśnie oni przegrali z Club Leon w finale w 2023 roku. Co więcej, zasady nie określają jasno, czy “gospodarz” jest wyłączony z limitu dwóch zespołów na kraj. Sprawa Club America prezentuje się już bardziej kontrowersyjnie. Meksykanie zostali zaproszeni do udziału w barażu jako najwyżej sklasyfikowana drużyna klubowego rankingu CONCACAF w momencie zakończenia tamtejszej edycji Ligi Mistrzów w sezonie 2024, która nie miała zagwarantowanego miejsca na turnieju. No, ale właśnie - można mieć wątpliwości, czy zgodnie z przepisami powinna dostać szansę walki o awans. W końcu LM CONCACAF wygrały trzy kluby z Meksyku, ale… America nie była jednym z nich.
Jeśli stwierdzimy, że nie powinna walczyć o awans jako trzecia drużyna ze swojego kraju, to na sprawę można spojrzeć na kilka sposobów. Jeśli o turniej gra LAFC i nie kłóci się to z zasadą limitu krajowego (czyli zakładamy, że Inter Miami jest z niego wyłączony), należałoby uznać, że o miejsce na nim powinno grać z Philadephia Union (4. miejsce w rankingu kontynentalnym z czerwca 2024). Jeśli uznajemy, że Inter liczy się do limitu, to po pominięciu wszystkich drużyn z USA i Meksyku dochodzimy do… wspomnianego Alajuelense.
(Ranking klubów strefy CONCACAF za lata 2021-24 wykorzystywany do klasyfikacji na KMŚ 2025. Brak drugiego miejsca wynika z dyskwalifikacji Club Leon | Źródło: fifa.com)
Czemu więc dopuszczono akurat Club America, a nie Kostarykańczyków? Oficjalnego stanowiska, rozwiewającego wszelkie wątpliwości co do interpretacji reguł, nie ma. Można za to się domyślać, że to rozwiązanie zdecydowanie bardziej korzystne, jeśli chodzi o potencjał marketingowy i zainteresowanie fanów. Mowa bowiem o klubie z ogromnym gronem kibiców, zaś Alajuelense to drużyna zdecydowanie mniej prestiżowa.
Cios w Ligę Mistrzów?
Całe zamieszanie rzuca złe światło na organizację turnieju i jego przejrzystość. FIFA, ustalając pierwotną listę uczestników, sama nie dopilnowała własnych przepisów. Uzupełniając ją, potencjalnie je nagięła i jeszcze stwierdziła, że zorganizuje dodatkowy mecz, żeby wykreować bonusowe “widowisko”. Do tego dochodzi też sprawa samego Club Leon. Klub ten oczywiście złamał przepisy, ale skoro początkowo został dopuszczony do gry, miał prawo się do tego przygotować. Do drużyny trafił m.in. James Rodriguez - można zastanawiać się, jak duży wpływ miała na jego decyzję perspektywa gry na wielkiej scenie.
Stawką nadchodzącego starcia LAFC z Club America będzie nie tylko sama możliwość uczestnictwa w Klubowych Mistrzostwach Świata, ale i pokaźne pieniądze. Pula nagród turnieju to miliard dolarów, a kluby ze strefy CONCACAF za sam udział mają zagwarantowane niemal 10 milionów dolarów. Nie można się więc dziwić, że Alajuelense robiło wszystko, aby wywalczyć możliwość przygarnięcia tej niebagatelnej dla nich kwoty.
Termin rozegrania barażu akurat w dniu finału Ligi Mistrzów UEFA (dla mieszkańców amerykańskich stref czasowych) również wydaje się wymowny. Co prawda odbędzie się on zaledwie dwa tygodnie przed startem turnieju, co daje ostatniemu kwalifikantowi bardzo mało czasu na przygotowania i inne sprawy logistyczne (ewentualny awans będzie oznaczał dla LAFC przeniesienie kilku meczów ligowych), jednak nowe KMŚ mają stanowić konkurencję właśnie dla europejskiej LM. FIFA chce przecież mieć nie tylko największy turniej reprezentacyjny, ale i klubowy na świecie. Aby dopiąć swego, trzeba więc zdetronizować najbardziej elitarne rozgrywki Starego Kontynentu.
Trudno oczywiście oczekiwać, że spotkanie mające na celu wyłonić 32. uczestnika KMŚ przyćmi finał Ligi Mistrzów Inter - PSG, ale może skraść choć odrobinę uwagi medialnej w najważniejszym dniu europejskiego sezonu klubowego. Wszak na oficjalnej stronie FIFA stwierdzono, że spotkanie to dołączy do panteonu najważniejszych meczów piłkarskich rozegranych w Los Angeles, m.in. obok… finałów męskich oraz żeńskich mistrzostw świata czy starcia o olimpijskie złoto.
Zakochany Infantino
Nowe Klubowe Mistrzostwa Świata to przecież nie tylko nowe rozgrywki, ale i skok na kasę oraz rozgłos. Turniej jest ten absolutnym oczkiem w głowie i sposobem na połechtanie własnego ego Gianniego Infantino, który chce dzięki niemu znaleźć się w centrum uwagi i na zawsze zapisać w historii - wszak nie bez powodu na trofeum można znaleźć nazwisko Włocha (i to nie w jednym, a w dwóch miejscach). Problem w tym, że sposób organizacji rozgrywek przypomina większość jego pomysłów na “upiększenie” futbolu z ostatnich lat. Dużo tu rzeczy nieprzemyślanych, dziwnych lub kontrowersyjnych. Pozostaje tylko liczyć, że chociaż pod względem sportowym czeka nas coś ciekawego.