Flop Barcelony zachwyca po zmianie klubu! Wyczynia cuda. Z piekła do nieba

Flop Barcelony zachwyca po zmianie klubu! Wyczynia cuda. Z piekła do nieba
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 10:55
Był objawieniem brazylijskiej piłki, przeszedł do Barcelony, gdzie kompletnie zawiódł. Wykonał dwa kroki w tył i dziś znów imponuje skutecznością. Mało który 20-letni piłkarz może pochwalić się takim bagażem doświadczeń, jak Vitor Roque.
5:1, 4:1, 3:0 - to tylko niektóre wyniki Palmeiras w ostatnich meczach ligowych. Ekipa z Sao Paulo wyrosła na faworyta do zdobycia mistrzostwa Brazylii. Od kilku miesięcy jej liderem stał się zawodnik, na którym w Europie dość szybko postawiono krzyżyk. Vitor Roque przepadł w Barcelonie, a wypożyczenie do Betisu nie pozwoliło mu wrócić na właściwe tory. Dopiero powrót do ojczyzny sprawił, że “Tigrinho” znów pokazał pazury. W poprzednich dziesięciu występach zanotował dziesięć goli i dwie asysty. Niedawno w efektownym stylu skompletował dublet przeciwko RB Bragantino. W jednej z akcji miał wokół siebie sześciu rywali w polu karnym, ale nic sobie z tego nie zrobił.
Dalsza część tekstu pod wideo

Za wcześnie

Roque już jako 18-latek był gwiazdą ligi brazylijskiej. Przed przyjściem do Barcelony potrafił zanotować 21 bramek i osiem asyst w 45 spotkaniach Athletico Paranaense. Wróżono mu wielką karierę, więc transfer do europejskiego giganta nie wzbudził większego zaskoczenia. Początkowo zakładano, że przeprowadzka do Europy nastąpi latem 2024 roku. Transakcję przyspieszono jednak o pół roku. W połowie sezonu 2023/24 “Barca” miała miejsce w Finansowym Fair Play ze względu na długotrwałą kontuzję Gaviego, który zerwał wówczas więzadło krzyżowe. Zdecydowano zatem, że zwolnione środki w budżecie płacowym zostaną przeznaczone na “Tigrinho”. Problem w tym, że na tym kończył się plan Katalończyków.
Xavi ewidentnie nie miał zamiaru pochylać się nad rozwojem młodego Brazylijczyka. Tylko dwukrotnie wystawił go w pierwszym składzie, w tym raz na lewym skrzydle, a nie środku ataku. Robert Lewandowski w większości spotkań grał od deski do deski, a w kolejce do gry byli jeszcze Ferran Torres, Joao Felix czy Marc Guiu. Dla Roque zabrakło miejsca. W barwach “Blaugrany” rozegrał tylko 353 minuty, strzelając w tym czasie dwa gole.
- Vitor przyszedł do nas w styczniu. Moim zdaniem to był błąd, ale trener tak chciał. Pierwotnie zakładaliśmy, że trafi do Barcelony w połowie 2024 roku. Kiedy jesteś w takim klubie, musisz wiedzieć, jakie są wymagania. Jeśli za bardzo przejmujesz się tym, co pisze prasa, możesz wpaść w kłopoty - powiedział Deco na łamach Globo Esporte. - Sześć miesięcy, które spędził w Barcelonie, nie były dobre. Myślę, że nie byliśmy w stanie pomóc mu w odpowiedni sposób, nie zidentyfikowaliśmy kłopotów, z którymi się borykał. Wyjazd do Europy w tak młodym wieku jest skomplikowany, zwłaszcza kiedy mówimy o klubie pokroju Barcelony czy Realu. Ale taki jest futbol - podkreślił dyrektor “Barcy”.
Latem ubiegłego roku Roque został oddany na wypożyczenie do Betisu. Teoretycznie był to idealny kierunek - ofensywny zespół, brak topowego konkurenta w ataku, możliwość zebrania doświadczenia w Hiszpanii. Na papierze wszystko się zgadzało. Ale dobrze wiemy, że papier przyjmie wszystko. W Andaluzji Brazylijczyk dał się poznać wyłącznie jako piłkarz momentów. Miewał mecze, w których przypominał ducha, trudno było nawet zarejestrować jego obecność na murawie. Choćby w starciu z Legią w Lidze Konferencji został całkowicie schowany do kieszeni przez duet Pankov - Kapuadi. Takich słabszych występów było więcej, przez co w pewnym momencie Manuel Pellegrini stracił cierpliwość. Więcej szans zaczęli dostawać Cucho Hernandez i Cedric Bakambu.
- Dlaczego Roque gra mniej? Postrzegam go tak, jak każdego innego zawodnika. Musimy sporo rotować składem. Mamy szeroką kadrę, ponieważ inaczej trudno byłoby nam rywalizować. Wszyscy chcieliby grać w każdym meczu, ale to niemożliwe. Nie widzę jednak żadnego problemu z Vitorem - rzucił Pellegrini w połowie lutego.
Dwa tygodnie później Roque nie było już na Estadio Benito Villamarin. Opuścił szeregi “Verdiblancos”, gdzie zebrał siedem trafień w 33 występach. Za mały sukces Barcelony można uznać fakt, że zaliczyła dość niewielką stratę. Według wielu źródeł zapłaciła za napastnika 30 mln euro, a do Palmeiras sprzedała za 25,5. Dobrze wiemy, że Katalończycy potrafili ubijać już znacznie gorsze interesy. Chociaż z biegiem czasu kwota, którą zainwestowali włodarze z Sao Paulo, zaczyna prezentować się coraz bardziej atrakcyjnie.

Trudny start

- Deco powiedział, że być może to nie był dla mnie odpowiedni moment. Kiedy przechodziłem do Barcelony, wracałem po miesięcznej kontuzji, nie byłem w najlepszej formie, musiałem zatrudnić dodatkowych trenerów i fizjoterapeutów. Może dlatego tak się to ułożyło, a może z innych powodów. Nie staram się za dużo myśleć o przeszłości. Teraz skupiam się tylko na Palmeiras, przyszedłem tu, żeby grać i wygrywać trofea - powiedział na powitalnej konferencji.
Falowanie i spadanie to słowa, które przez długie miesiące stanowiły podsumowanie kariery Roque. Warto bowiem podkreślić, że jego powrót do Brazylii wcale nie był bajkowy. Zszedł szczebel, albo nawet kilka niżej względem poziomu w La Liga, jednak wciąż nie potrafił się przystosować. Początki w Palmeiras okazały się znacznie bardziej wymagające, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. W pierwszych 12 meczach nie strzelił ani jednego gola. Po jednym ze słabszych występów trener Abel Ferreira powiedział, że napastnik wygląda tak, jakby biegał z 50-kilogramowym obciążeniem. Portugalczyk był surowy, aczkolwiek nie przestał wierzyć w swojego podopiecznego, pomagając mu zdjąć ten ciężar.
- Vitor grał słabo i zdawał sobie z tego sprawę. Ocena czy krytyka to coś normalnego, ale czasem pewne rzeczy idą za daleko. W jego przypadku albo mamy wszystko, albo nic. Teraz wszyscy będą mówili, że znowu jest Pele. Ale nie jest Pele. To ten sam Vitor, który posiada wady i zalety - ocenił Abel Ferreira po premierowym golu 20-latka. - Ważne, żeby twardo stąpał po ziemi. Mówimy o bardzo zdolnym piłkarzu, który musi słuchać i dalej się uczyć. Poprawa nie nastąpi z dnia na dzień. Staramy się trafić w jego czułe punkty. Widzę, że to taki gracz, który lepiej gra, kiedy jest zły, to dodaje mu energii. Musimy odpowiednio go motywować, nastrajać - dodał trener.
Roque jest napastnikiem, którym rządzi prawo serii. Kiedy mu idzie, potrafi trafiać co mecz. W momentach bessy staje się nieprzydatnym i dość irytującym elementem składu. W Palmeiras zaliczył serię 12 meczów bez gola, następnie trafiał w trzech kolejnych spotkaniach, żeby później znów zaciąć się na 763 minuty. Okres posuchy zbiegł się w czasie z Klubowymi MIstrzostwami Świata, na których doszczętnie zawiódł. W trakcie całego turnieju oddał jeden celny strzał, miał średnio na mecz pięć podań i siedem strat. Ekipa Ferreiry dotarła do ćwierćfinału raczej pomimo, a nie dzięki niemu.

Tygrys na łowach

Trudno było wyobrazić sobie lepsze okoliczności do zaprezentowania światu swojego talentu. Roque nie skorzystał z okazji, ale na szczęście nie miał zbyt wiele czasu na rozpamiętywanie nieudanych występów. Palmeiras wróciło do zmagań na krajowym podwórku, a bohater tego artykułu odzyskał utraconą formę. Od kilku dobrych tygodni “Tigrinho” regularnie nęka rywali. W 11 z ostatnich 14 meczów brał udział przy co najmniej jednej bramce. Szczególny popis zaserwował w starciu z Internacionalem, kiedy już w pierwszej połowie skompletował perfekcyjnego hat-tricka. Strzelił prawą nogą, lewą i głową.
- Kiedy trafiłem do Palmeiras, nie potrafiłem zaprezentować swojej najlepszej wersji. W pewnym momencie zrozumiałem, że muszę jeszcze więcej trenować. Pracowałem w ciszy. Staram się poprawić każdy element gry. Teraz czuję się już znacznie lepiej - przyznał w rozmowie z TNT. - Przed meczem poprosiłem Boga o gola, a dostałem możliwość strzelenia trzech. Mogę tylko podziękować całej drużynie za pomoc. Przeżywam jeden z najlepszych momentów w karierze. Kolejne bramki poprawiają moją pewność siebie. Chcę skupić się wyłącznie na treningach i dobrej grze. Z pokorą podchodzę do kolejnych wyzwań - dodał po zdobyciu hat-tricka.
Można oczywiście deprecjonować poziom rywali w Brazylii. Ale 20-latek potrafił też błysnąć przeciwko zagranicznemu hegemonowi. Palmeiras wyeliminowało River Plate w ćwierćfinale Copa Libertadores, triumfując 5:2 w dwumeczu. Dwie bramki zdobył nie kto inny, ale właśnie niedoszły następca Lewandowskiego w Barcelonie. W walce o finał Roque i spółka zmierzą się z ekwadorskim LDU Quito. Faworyt tej rywalizacji może być tylko jeden.

Co dalej?

Roque jest najskuteczniejszym graczem lidera ligi brazylijskiej. Prezentuje tak wysoką formę, że słychać coraz więcej głosów na temat potencjalnego powołania do reprezentacji. Dotychczas ma on na koncie tylko jeden występ w seniorskiej kadrze. W marcu 2023 roku zadebiutował w sparingu z Marokiem, po czym zniknął z radarów. Teraz temat wraca, ponieważ Carlo Ancelotti nie ma zbyt wielu jakościowych opcji na pozycji numer “9”. Endrick praktycznie nie gra w Realu, Matheus Cunha nie jest klasycznym napastnikiem, Joao Pedro ostatniego gola strzelił w sierpniu, Richarlison też przygasł po udanym początku sezonu.
- To najlepsze Palmeiras, jakie w życiu widziałem. Nie chodzi o same wyniki, ale też styl gry. To przyjemność oglądać ich w akcji. A Roque zdaje wszystkie egzaminy. Naprawdę zasługuje na to, aby zostać sprawdzonym przez Carlo Ancelottiego. Skoro Richarlison jest powoływany, dlaczego nie dać szansy Vitorowi? Jest w tej chwili najlepszym napastnikiem w naszej lidze - przyznał dla UOL Walter Casagrande, były reprezentant Brazylii.
- Nie będę podejmował decyzji za Carlo Ancelottiego. Jeśli selekcjoner uzna, że Vitor powinien zostać powołany, to proszę bardzo. Na pewno musi podtrzymać swoją formę, strzelać gole, nadal nam pomagać. To młody zawodnik, który moim zdaniem dysponuje taką jakością, jak Endrick czy Estevao - stwierdził Abel Ferreira, cytowany przez CNN Brasil.
Jeśli młody piłkarz błyszczy w lidze brazylijskiej, momentalnie pojawiają się spekulacje o możliwym transferze do Europy. Jest obecnie taki jeden mocny klub, który rozgląda się za nowym napastnikiem, ponieważ dotychczasowy snajper obniża loty i ma już swoje lata. Chichot losu polega na tym, że Roque był już w Barcelonie i mógł ją opuścić z poczuciem straconego czasu. Teraz odnalazł swoje miejsce, z którego na pewno nie warto wyfruwać przy pierwszej lepszej okazji.
- Nazwisko Roque zaczęło znów krążyć wśród przedstawicieli wielu europejskich klubów. Ale sam zawodnik w tym momencie nie wyobraża sobie opuszczenia Palmeiras. Chce zostać i walczyć o możliwość gry na mundialu - zdradził Andre Hernan, dziennikarz ESPN.
Losy 20-latka potwierdzają, że w futbolu bardzo ważnym i jednocześnie rzadko spotykanym elementem jest cierpliwość. Kibice, działacze i trenerzy chcą mieć wyniki na już, a najlepiej na wczoraj. Jeden gorszy występ stanowi problem, każdy kolejny to tragedia. Brakuje w tym czasem chłodnej głowy i zrozumienia, że młodziutki zawodnik po zmianie barw i kontynentu potrzebuje nieco więcej czasu na rozwinięcie skrzydeł. Xavi sporadycznie stawiał na Brazylijczyka, Flick od razu go skreślił. W Betisie nieszczególnie zamierzano zaś pielęgnować wypożyczonego piłkarza, który formalnie nie był aktywem klubu.
Nie ma jednak takiego dołu, z którego nie dałoby się wygrzebać. Nieudane wojaże na Półwyspie Iberyjskim i mierny start w Palmeiras nie złamały, a jedynie wzmocniły Roque. Dziś “Tigrinho” znów jest boiskowym kocurem.

Przeczytaj również