Kompromitacja giganta kontynentu! Pierwszy taki przypadek od ponad 20 lat

Kompromitacja giganta kontynentu! Pierwszy taki przypadek od ponad 20 lat
IMAGO / pressfocus
Adam - Kowalczyk
Adam KowalczykDzisiaj · 10:30
Mistrzowie kontynentu, którzy wygrali trofeum po zmianie trenera w środku turnieju. Faworyci, których przewaga nad innymi drużynami wcale nie musi być taka oczywista, jak się wydaje. Egzotyka, odkrycia, absurdy i organizacyjne wpadki. Oto magia startującego właśnie Pucharu Narodów Afryki.
Powiedzmy sobie szczerze - trudno o bardziej barwny i kuriozalny turniej o takim stopniu rozpoznawalności. Co dwa lata na “Czarnym Lądzie” odbywa się prawdziwe piłkarskie święto pełne nieprawdopodobnych w skali europejskiego futbolu historii. I raz na dwa lata przychodzi moment, by niektóre z nich przypomnieć, dopisując nowe - bo i nadchodząca edycja na nudną się nie zapowiada.
Dalsza część tekstu pod wideo

Asystent, który wygrał mistrzostwo

Na marokańskich boiskach tytułu bronić będzie reprezentacja Wybrzeża Kości Słoniowej. Sama droga Iworyjczyków do triumfu na poprzednich mistrzostwach kontynentu to materiał na naprawdę niezły film dokumentalny. Zaczęli jako faworyzowani gospodarze, choć pierwsze dwa mecze na turnieju w ich wykonaniu nie porwały. Na start wygrali 2:0 z Gwineą-Bissau, później zaś ulegli 0:1 Nigerii. Światła lampki ostrzegawczej już wtedy można było się dopatrzeć, ale nie było ono na tyle intensywne, by przygotować kibiców na nadchodzący kataklizm.
W ostatnim meczu fazy grupowej WKS zostało zmiażdżone aż 0:4 przez Gwineę Równikową, prezentując serię katastrofalnych błędów w obronie. Tego nie dało się wybaczyć - oglądanie, jak silny personalnie gospodarz turnieju zbiera łomot od drużyny, której domeną jest brzydki, oparty na betonowej defensywie futbol, było przegięciem nawet dla kibiców, którzy zrobili prawdziwy raban w Abidżanie. Kadra była w mentalnej ruinie, a Jean-Louis Gasset nie wytrzymał presji, ustępując ze stanowiska selekcjonera. To miał być koniec.
Ale nie był. Iworyjczycy cudem awansowali do 1/8 finału jako szósta najlepsza drużyna z tabeli trzecich miejsc. Uratowała ich wpadka Ghany, która w szokujących okolicznościach zremisowała 2:2 ze słabiutkim Mozambikiem. Turniej więc trwał, a dowództwo nad rozbitą kadrą narodową awaryjnie przejął Emerse Faé. Dotychczasowy asystent Gasseta tchnął w ten zespół nowe życie - nieważne, jak trudnego WKS dostawało rywala, zawsze udawało mu się jakoś przecisnąć do kolejnej rundy. Broniący tytułu Senegal? Gol na 1:1 w końcówce i triumf po serii rzutów karnych. Ćwierćfinał z Mali? Gol na 1:1 w 90. minucie, zwycięstwo 2:1 po bramce w ostatnich momentach dogrywki. Później w półfinale pokonana Demokratyczna Republika Konga (1:0) i wreszcie, w meczu o trofeum, wygrana 2:1 z Nigerią. Niewiarygodny ciąg wydarzeń i cudowna klamra.

Faworyci… ale czy na pewno?

Dziś WKS zdaje się być jedną z najstabilniejszych drużyn, które podchodzą do rywalizacji w startującej dziś edycji PNA. Obok nich można wymienić dwóch głównych kandydatów do triumfu - Senegal i Maroko. Ci pierwsi dość szczęśliwie przebrnęli przez najtrudniejszy okres wymiany pokoleniowej, bowiem zdecydowanie mają już kim zastąpić starzejący się dawny trzon drużyny. Miejsce Sadio Mane spokojnie kiedyś może zająć 17-latek z PSG, Ibrahima Mbaye, w buty Kalidou Koulibaly’ego mógłby wskoczyć 20-letni Mamadou Sarr, zaś grający od kilku lat w lidze saudyjskiej Edouard Mendy może już czuć na plecach oddech Yehvanna Dioufa.
Piekielnie zdolnych senegalskich graczy młodego pokolenia jest jednak więcej - Lamine Camara, Malick Diouf, Habib Diarra… można wymieniać i wymieniać. W Maroku jest dość podobnie, i to nie tylko, jeśli chodzi o niepokonaną od dwóch lat w meczu o punkty kadrę Lwów Atlasu. “Lwiątka” też radzą sobie fantastycznie - zarówno na szczeblu U17, jak i U20 Maroko jest obecnie mistrzem świata. Wystąpiło też na zeszłorocznych igrzyskach olimpijskich w Paryżu, gdzie wywalczyło brązowy medal. Do całkowitego potwierdzenia dominacji brakuje jednego - triumfu w Pucharze Narodów Afryki, który w całej historii udało mu się osiągnąć tylko raz, w 1976 roku.
Biorąc pod uwagę wszystkie inne drużyny, wśród największych kandydatów do triumfu wymienia się jeszcze dwa inne kraje z Afryki Północnej - Tunezję i Algierię. Ci pierwsi, znani z pragmatyzmu i zorganizowanej defensywy, rozwijają się pod okiem nowego selekcjonera, tych drugich prowadzi zaś Vladimir Petković, czyli człowiek, który z sukcesami pracował w kadrze Szwajcarii. Patrząc, co dzieje się w reszcie ekip uznawanych powszechnie za najmocniejsze, trudno szukać innych wyraźnych kandydatów do trofeum.
Egipt jest bardzo zależny od formy Mohameda Salaha, o którego konflikcie z Arne Slotem w ostatnich tygodniach trąbiły piłkarskie media. Mali przegapiło najlepszy czas swojego utalentowanego pokolenia i ostatnio zawodzi przy każdej możliwej okazji. Nigeria jest drużyną-zagadką, która na brak jakości piłkarskiej nie może narzekać, ale jednocześnie potrafi prześlizgnąć się do finału wielkiego turnieju, by rok później z własnej winy nie awansować na mundial. Z drugiej strony brak awansu na mistrzostwa świata to nie to samo, co brak awansu do Pucharu Narodów Afryki, co z kolei można przypisać… Ghanie.

Kamerun Eto’o, czyli chaos

Tak, dobrze przeczytaliście - Ghana w startującym właśnie turnieju nie zagra. Odpadła w eliminacjach, zajmując miejsce za Angolą i Sudanem, co jest ogromnym wstydem dla całego kraju. Głośno mówi się także o Kamerunie, gdzie drugą kadencję w roli prezesa federacji zaczął Samuel Eto’o. 41-latek nie miał żadnego kontrkandytata, w efekcie czego wygrał wybory, zdobywając 85 na 87 możliwych głosów. To nie był jednak dobry znak, bowiem już podczas pierwszej kadencji legendarnego snajpera było widać, że jego główny interes nie leży w kwestiach sportowych.
Nie jest tajemnicą, że Eto’o ingerował i wciąż ingeruje w personalny skład kadry “Nieposkromionych Lwów”. Na miniony Puchar Narodów Afryki powołany został piłkarz z szemraną metryką, Wilfried Nathan Doualla. Zapisany jako 17-latek zupełnie 17-latka nie przypominał, ale nawet odrzucając przypuszczenia o sfałszowanym wieku, wiele rzeczy w kontekście tożsamości zawodnika się nie zgadzało. Tym bardziej, że na samym turnieju nie zagrał ani minuty, a jedyne nagrania, na których się pojawiał, to te przedstawiające, jak trzyma głośnik i tańczy wraz z innymi piłkarzami. Atmosferić.
Dopiero w marcu 2024 roku Kameruńska Federacja Piłkarska umieściła nazwisko Doualli na liście 62 zawodników, którzy mieli rzekomo sfałszowaną tożsamość lub wiek. Po tym fakcie gracz nie pojawił się w kadrze już ani razu, mimo że ostatecznie zarzuty cofnięto. W kontekście działań Eto’o to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej. Wystarczy spojrzeć na chaos, jaki wydarzył się w kadrze Kamerunu na trzy tygodnie przed turniejem. Nie dość, że dotychczasowy selekcjoner, Marc Brys, został zwolniony i zastąpiony trenującym lokalne Coton Sport Davide’em Pagou, to wśród powołanych na turniej zabrakło kilku dużych nazwisk. W kadrze nie znalazło się miejsce między innymi dla Andre Onany, Franka Anguissy czy Jacksona Tchatchouy, podczas gdy powołania otrzymali zawodnicy z ligi Demokratycznej Republiki Konga czy amatorskiej drużyny z brazylijskiej ligi stanowej.

Egzotyka i polskie wątki

Ale Puchar Narodów Afryki to nie tylko faworyci i gwiazdy. To także niespotykane przygody mniejszych drużyn, dających się zapamiętać kibicowi również z powodów pozasportowych. Po czterech latach przerwy na turniej wraca reprezentacja Komorów, dla której będzie to dopiero drugi występ na mistrzostwach Czarnego Lądu w historii. Ten debiutancki był zaś totalnie abstrakcyjny.
W pierwszej kolejce podopieczni Amira Abdou przegrali 0:1 z Gabonem, w drugiej ulegli 0:2 Maroku. Na zakończenie fazy grupowej sprawili ogromną sensację i pokonali 3:2 Ghanę, wyrzucając ją za burtę turnieju. Prawdziwe szaleństwo zaczęło się jednak dopiero w fazie pucharowej - ze względu na plagę COVID-19 w drużynie, w meczu 1/8 finału z Kamerunem nie mógł wystąpić żaden z trzech powołanych na turniej bramkarzy. Między słupkami stanął Chaker Alhadhur - lewy obrońca Ajaccio, mający 172 centymetry wzrostu. Zagrał w koszulce, na której numer musiał dokleić sobie… taśmą klejącą.
Co więcej, zagrał on naprawdę dobre spotkanie. Oczywiście jak na swoje możliwości. Zdarzały się momenty, w których instynktownie chował ręce za plecy lub wybijał piłkę głową, ale sam fakt, że Komory przegrały to starcie zaledwie 1:2, mówi już wystarczająco wiele.
Inną drużyną, którą czeka dopiero drugi występ na PNA w historii, jest Botswana. Tutaj można napomknąć o Thatayaone Ditlhokwe - środkowym obrońcy, który kilka lat temu testowany był przez Pogoń Szczecin. Obecnie ma 27 lat, gra w libijskim Al-Ittihad, a w kadrze “Zebr” pełni funkcję kapitana. Dla Gwinei Równikowej, jak co dwa lata, zagra z kolei Iban Salvador, czyli zawodnik znany polskim kibicom z Wisły Płock i Miedzi Legnica. Selekcjoner Demokratycznej Republiki Konga znalazł zaś w kadrze miejsce dla Steve'a Kapuadiego z Legii Warszawa. Niestety, w tym roku to jedyny reprezentanci Ekstraklasy na afrykańskim czempionacie, choć gdyby okoliczności ułożyły się inaczej, to prawdopodobnie mielibyśmy ich więcej.
Wielu angolskim kibicom nie podoba się fakt, że powołania na turniej nie otrzymał napastnik Radomiaka, Capita. Na listę rezerwową Senegalu dostał się Ousmane Sow z Górnika Zabrze, ale selekcjoner Pape Thiaw nie zdecydował się na skorzystanie z jego usług nawet wtedy, gdy z powodu kontuzji z kadry wypadli mu Ilay Camara i Assane Diao.
Pozostaje rozsiąść się w fotelach i czekać na godzinę 20:00 - to wtedy Maroko zainauguruje turniej meczem z Komorami. Jakie historie czekają nas w tym roku? Kto wie, smaczków już jest mnóstwo, więc na nudę na pewno nie będzie można narzekać.

Przeczytaj również