Gigant skreślił wielką gwiazdę, by zrobić mu miejsce. Nie bez powodu kosztował fortunę
Od kiedy w 2011 roku Katarczycy zaczęli rządzić w PSG, drużyna z Paryża miała aż 14 bramkarzy. Był nawet taki czas, gdy Gianluigi Buffon wymieniał się z Alphonse Areolą, co na pewno nie budowało stabilności. Teraz znowu Paryżanie próbują znaleźć nowego lidera bramki. 23-letni Lucas Chevalier chce udowodnić, że Luis Enrique słusznie zrezygnował z Gianluigiego Donnarummy, choć niedawny hitowy mecz z Marsylią (0:1) zakończył się wywrotką Francuza.
Miał już w karierze kilka poważnych testów. W Lidze Mistrzów zagrał 11 razy i zatrzymał choćby Real Madryt w 2024 roku, kiedy był bramkarzem Lille. Wybronił wtedy m.in. sytuację sam na sam z Viniciusem, a w końcówce odbił uderzenie Jude’a Bellinghama z trzech metrów. Każdy, kto ogląda ligę francuską, zna jego talent. Z drugiej strony - Lucas Chevalier ciągle adaptuje się w nowej drużynie, a środowe starcie z Barceloną będzie dla niego największym sprawdzianem w tym sezonie.
Często o PSG mówi się, że to zespół bez słabych punktów, ale jeśli Hansi Flick będzie szukał jakichś mankamentów, to pewnie wskaże właśnie na bramkarza. Nowy golkiper mistrzów Francji podejdzie do tego spotkania dziewięć dni po tym, jak zawalił Le Classique na Stade Velodrome.
Pusty przelot
Była piąta minuta spotkania. Mason Greenwood dośrodkował z prawej strony, a Chevalier zaliczył pusty przelot. Wybiegł z bramki, próbując piąstkować, ale nie trafił w piłkę, którą z kolei dobrze uderzył obrońca Nayef Aguerd. Sytuacja ta przypominała niektóre akcje z przeszłości, kiedy Gianluigi Donnarumma miewał problem z grą na przedpolu. Nowy bramkarz miał być znacznie lepszy w tym aspekcie, ale tutaj ewidentnie zawinił, a co gorsza - jego drużyna przegrała.
To był wieczór, kiedy w Paryżu odbywała się gala Złotej Piłki, a nagrodę zgarnął Ousmane Dembele. Gdyby nie to, błąd 23-latka byłby dużo bardziej wyeksponowany w mediach.
Chevalier otwarcie mówi, że bramka PSG to bramka inna niż w Lille. W pierwszych dwóch spotkaniach Ligue 1 w ogóle nie musiał interweniować, bo rywale nie oddawali strzałów. W Paryżu musisz być bramkarzem momentów i to już pokazał, kiedy przeciwko Tuluzie w 3. kolejce obronił rzut karny. Zrobił to podwójnie w ciągu 60 sekund, bo sędzia nakazał powtórkę. Wcześniej był też pewny w serii rzutów karnych w Superpucharze Europy przeciwko Tottenhamowi, choć znowu fakt, że Francuzi wygrali, przysłonił jego błąd z pierwszej połowy. Nie jest więc to wzorowe wejście do nowego klubu. Dopiero hity w Lidze Mistrzów zweryfikują, czy Luis Enrique postawił na odpowiedniego człowieka.
Przyszłość Francji
Dla wielu fanów był to szok, kiedy mistrz Francji latem ściągnął nowego fachowca i podziękował Gianluigiemu Donnarummie. Co więcej, Chevalier został trzecim najdroższym bramkarzem świata po Kepie (za 80 mln euro do Chelsea) i Alissonie (za 72 mln euro do Liverpoolu). Piłkarz Lille kosztował 55 mln euro (40 + bonusy), choć nie zadebiutował jeszcze w reprezentacji Francji. Wciąż czeka na swoją szansę, mimo kilku powołań od Didiera Deschampsa. Według Luisa Enrique to jedynie kwestia czasu, kiedy jego podopieczny wygryzie Mike’a Maignana. We Francji panuje wręcz przekonanie, że Chevalier to przyszłość bramki “Trójkolorowych”. Przez trzy sezony w Lille udowodnił, że jest jednym z najlepszych fachowców w kraju, a teraz czas, by nieco bardziej poznała go Europa.
Kiedy w 2021 roku wspomniany Maignan przechodził do Milanu jako najlepszy bramkarz we Francji, Chevalier tkwił na wypożyczeniu w drugoligowym Valenciennes. Rok później mocno postawił na niego jednak Paulo Fonseca i była to jedna z najlepszych decyzji Portugalczyka. Chevalier debiutował jako 20-latek na wibrującym Stade Velodrome, a już tydzień później wybronił rzut karny w meczu z Lens. Kibice pokochali jego styl, niesamowity refleks na linii i to, że zawsze utożsamiał się z klubem. Dorastał na północy w Calais. Dla ludzi z tego regionu naturalnym wyborem jest kibicowanie Lille, ewentualnie Lens. Jako dzieciak ubóstwiał pomocnika Michela Bastosa.
- Wielokrotnie płakałem po porażkach - powiedział niedawno w wywiadzie dla magazynu So Foot.
Lepszy niż Gigi
Jego trzy ostatnie sezony w Ligue 1 pokazują, jak regularnie notuje progres. Gdyby zajrzeć w tabelę “uchronionych bramek”, posługując się statystyką xG, to liczby Chevaliera od 2022 do 2025 roku wyglądają następująco: 2,8, 6,5 oraz 8,7. Zdawał duże testy przeciwko Realowi, Atletico i Juventusowi. Do tego bardzo dobre gra nogami, co oczywiście było jego atutem, kiedy wziął go pod lupę Luis Enrique. Trenerzy w Lille mówili o nim, że jest bardzo silny psychicznie i nie zachowuje się jak 23-latek, a bardziej jak 35-latek, który swoje już w piłce i życiu widział.
- Znakomicie panuje nad emocjami — opowiadał w L’Equipe Bruno Genesio, obecny trener Lille.
Statystyki Francuza w Lidze Mistrzów są lepsze, jeśli zestawi się je z bilansem Donnarummy. Gigi mimo świetnego ostatniego sezonu “uchronił” zespół przed stratą 2,7 gola według xG. Chevalier ma tutaj 3,6. Poza tym to on lepiej grał nogami (28% udanych podań vs 15%). Mieli praktycznie identyczny procent skutecznych interwencji. Luis Enrique przed sezonem powiedział wprost, kto będzie jego numerem “1”, choć w przeszłości różnie z tym bywało i często powodowało to napięcia w drużynie - np. wtedy, kiedy w klubie był jeszcze Keylor Navas.
Bramka PSG od zawsze była wrażliwą kwestią. Najbardziej stabilną pozycję miał Salvatore Sirigu (78% rozegranych minut), ale było to w latach 2011-2015, czyli na samym początku ery Katarczyków.
Światła miasta
Chevalier jest świadomy, że błędy w PSG będą ważyć pięć razy więcej niż wpadki z Lille. W wywiadach opisuje siebie jako gracza, który błyskawicznie wstaje po porażkach, ma obsesję na punkcie meczowych rytuałów jak np. kolejność zakładania sprzętu i od zawsze jest introwertykiem.
- Od sześciu lat mieszkam sam i lubię to. Nie mam problemu z tym, by samemu chodzić do kina albo na plażę. Moi znajomi zwykle mają inny kalendarz pracy niż ja - opowiadał w So Foot. Środa w Lidze Mistrzów przeciwko Barcelonie będzie okazją, by przedstawić się jeszcze mocniej i być może przyciągnąć kilka kolejnych wywiadów.