Grube miliony za piłkarza z… drugiej ligi. Chciał go tłum gigantów, zastąpi wielką gwiazdę

Grube miliony za piłkarza z… drugiej ligi. Chciał go tłum gigantów, zastąpi wielką gwiazdę
Adil Benayache / pressfocus
Dominik - Budziński
Dominik BudzińskiDzisiaj · 15:32
Za strzelanie goli dla Sportingu CP w kolejnym sezonie ma odpowiadać… Luis Suarez. 27-letni napastnik, który nazywa się jak jego bardziej znany kolega z Urugwaju, przenosi się do stolicy Portugalii za grube pieniądze, choć ostatnio występował tylko w drugiej lidze hiszpańskiej. Staje jednocześnie przed piekielnie trudnym zadaniem - zastąpić Viktora Gyokeresa.
Europa przywitała go w 2016 roku. Kolumbijczyk urodzony w Santa Marta, a mający za sobą lata spędzone w ojczystym Leones FC, znalazł się wówczas w kręgu zainteresowań hiszpańskiej Granady. Nie przychodził jednak jako gwiazda. Miał 19 lat, początkowo na zasadzie wypożyczenia trafił jeszcze do zespołu juniorskiego, potem pograł w klubowych rezerwach. Debiut w pierwszej drużynie? Wtedy nawet się go nie doczekał.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wypożyczenie za wypożyczeniem

W końcu, już po roku, zmienił otoczenie, zostając jednak na Starym Kontynencie. Trafił do angielskiego Watfordu, choć jedynie na chwilę. Co ciekawe, mimo że piłkarzem “Szerszeni” pozostawał oficjalnie przez trzy i pół roku, był w tym czasie jedynie wypożyczany do innych klubów. Reprezentował na tej zasadzie kolejno Real Valladolid, Gimnastic i Real Saragossa.
Przełomowy okazał się ten ostatni ruch. Kolumbijski napastnik rozegrał wówczas świetny sezon na zapleczu La Liga. W 39 meczach strzelił 19 goli i dorzucił do tego sześć asyst. Walkę o tytuł króla strzelców zakończył na drugiej lokacie, a jego rynkowa wartość urosła ponad dziesięciokrotnie.
Kilka miesięcy później potencjał Suareza dostrzegł też selekcjoner reprezentacji Kolumbii, który w listopadzie 2020 roku dał zadebiutować mu w meczu eliminacji mistrzostw świata, i to u boku takich graczy jak Luis Diaz, James Rodriguez, Duvan Zapata czy Luis Muriel.
Suarez szalał w Saragossie, a Watford, wciąż pozostający wówczas pracodawcą Kolumbijczyka, miał ciężki orzech do zgryzienia. Dać mu w końcu szansę? Znów wypożyczyć? Może sprzedać? Ostatecznie padło na ostatnią z opcji, choć dopiero po kilku miesiącach. Wychowanek Leones FC na jakiś czas wrócił do Anglii, ale gdy tam znów nie dostawał okazji do gry, ostatecznie spakował walizki.

Wielki powrót i francuski epizod

Stało się wtedy jasne, że jego ziemią obiecaną jest Hiszpania. W międzyczasie uzyskał nawet tamtejsze obywatelstwo. Co ciekawe, z Watfordu wyciągnęła go… Granada. Ta sama, która kiedyś puściła go wolno. Tym razem, chcąc naprawić swój błąd, musiała już sięgnąć głębiej do kieszeni. Cena transferu? 10 mln euro.
Suarez w końcu doczekał się debiutu na poziomie La Liga. Nie był to natomiast dla niego przeskok łatwy. Wcześniej jak szalony strzelał gole szczebel niżej, a tu nagle, grając dla jednego z outsiderów, musiał napocić się znacznie bardziej, by wpakować futbolówkę do siatki. W pierwszym sezonie zrobił to tylko pięciokrotnie. W drugim - osiem razy. Miał jednak swoje momenty. Jak w meczu z Realem Madryt, gdy zdobył bramkę kontaktową.
Latem 2022 roku kolumbijski napastnik stał się elementem transferowej ofensywy Olympique’u Marsylia. Klub ze Stade Velodrome ruszył wtedy na spore zakupy, wydając latem ponad 100 mln euro. Zakontraktował nie tylko Suareza, za którego zapłacił 10 mln euro, ale też m.in. Alexisa Sancheza, Cengiza Undera czy Mattego Guendouziego. Wykupił ponadto wcześniej wypożyczonego Arkadiusza Milika, choć akurat Polak chwilę później, jeszcze w tym samym oknie, odszedł do Juventusu.
Suarez zaliczył wówczas debiut marzeń. Podczas meczu pierwszej kolejki z Reims wszedł co prawda tylko z ławki, zmieniając w 62. minucie właśnie Milika, ale i tak zdążył jeszcze ustrzelić dublet. Mogło się wtedy wydawać, że Kolumbijczyk bez większego problemu odnajdzie się w machinie Igorda Tudora. Jak pokazała przyszłość, były to płonne nadzieje.
Szkoleniowiec Marsylii nieszczególnie cenił Suareza. Zaraz po jego imponującym debiucie znów posadził go na ławce. I nie wprowdził choćby na minutę. Potem taki scenariusz zaczął powtarzać się niepokojąco często. Jeśli Kolumbijczyk dostawał już swoje szanse, co nie działo się regularnie, to głównie jako zmiennik. Nie pomógł mu nawet błysk w meczu z Angers, gdy do gola dorzucił asystę.
- To dobry zawodnik, ale obecnie są inni, którzy bardziej pasują do naszego systemu - mówił wówczas szkoleniowiec Marsylii.

Wypromowany w drugiej lidze

Ratunkiem okazało się, nie pierwszy raz karierze Suareza, wypożyczenie. Tym razem do hiszpańskiej Almerii. Tam snajper urodzony w 1997 roku praktycznie z miejsca wskoczył do składu, choć przychodził zimą, w trakcie rozgrywek La Liga. Do ich końca w 21 meczach zdążył uzbierać cztery gole i pięć asyst. To wystarczyło, by klub z Andaluzji zdecydował się na wykupienie Kolumbijczyka za 8 mln euro.
Pech chciał, że on, po dobrym początku kolejnego sezonu, doznał poważnej kontuzji. Chwilę po tym, jak poważnie zranił dobrze znaną sobie Granadę, strzelając w meczu przeciwko niej hat-tricka, wypadł z gry na długie miesiące. Almeria, przez większość kampanii 2023/24 grająca bez Suareza, nie była w stanie poradzić sobie na boiskach hiszpańskiej elity. Zaliczyła bolesną degradację, tracąc do bezpiecznej strefy aż 17 punktów.
Kolumbijczyk nie zostawił jednak zespołu w potrzebie. Chciał pomóc w szybkim powrocie do La Liga, ale nawet jego kapitalny bilans 27 goli i ośmiu asyst w sezonie 2024/25 nie dał Almerii upragnionej promocji poziom wyżej. W półfinałowym dwumeczu barażowym lepszy był Real Oviedo.
Stało się natomiast jasne, że Almeria, grająca kolejny rok tylko na drugim poziomie rozgrywkowym, jest dla Kolumbijczyka po prostu zbyt mała. Trudno było zatrzymać piłkarza, którym według A Boli interesowały się tego lata m.in. Manchester United, Juventus, Liverpool czy Atletico Madryt.

Zastąpić Gyokeresa

Ostatecznie padło na zupełnie inny kierunek. Zastępcy dla Viktora Gyokeresa, który powędrował do Arsenalu, szukał bowiem Sporting CP. Klub ze stolicy Portugalii mógł sięgnąć głębiej do kieszeni, bo na sprzedaży Szweda zarobił zarobił ponad 65 mln euro. Mniej więcej jedną trzecią tej kwoty (22,2 mln euro) zainwestował zatem właśnie w sprowadzenie Suareza.
27-letni napastnik podpisał pięcioletni kontrakt, stając się trzecim najdrożej sprzedanym piłkarzem z hiszpańskiej Segunda Division. Więcej kosztowali jedynie Pedri (z Las Palmas do Barcelony) i Darwin Nunez.
Ten ostatni przypadek jest szczególnie ciekawy, bo ma z transakcją dotyczącą Suareza wiele wątków wspólnych. Obaj odchodzili z drugoligowej Almerii. Obaj w kierunku portugalskim. Urugwajczyk za 34 mln euro wędrował latem 2020 roku do lokalnego rywala Sportingu - Benfiki.
Teraz Suarez chciałby pewnie iść podobną drogą jak Darwin, który w Portugalii wypromował się na tyle, że kilka lat później zasilił Liverpool. Na niekorzyść Kolumbijczyka działa natomiast fakt, że do Lizbony rusza jako piłkarz już znacznie starszy, bo 27-letni. Nadal ma jednak czas, by podbić Europę. Nie jest przecież weteranem.
Dla Sportingu to z kolei trzeci najdroższy transfer do klubu. Więcej w przeszłości kosztowali jedynie Manuel Ugarte (z Famalicao za 24,5 mln euro) i wspomniany już Gyokeres (z Coventry za 24 mln euro).

Przeczytaj również