Gwiazda Premier League chce rewanżu. Wielki powrót i gra o transfer za 100 mln. "Najważniejsze pół roku"

Gwiazda Premier League chce rewanżu. Wielki powrót i gra o transfer za 100 mln. "Najważniejsze pół roku"
Mark D Fuller / Focus Images / MB Media / PressFocus
Tylko Erling Haaland i Harry Kane strzelili w poprzednim sezonie Premier League więcej goli niż Ivan Toney. Napastnik Brentford wraca do gry po ośmiu miesiącach zawieszenia: stęskniony atencji i transferu do lepszego klubu. Można nazywać go niewdzięcznikiem, ale to on za chwilę pozwoli zarobić klubowi 100 mln funtów. To będą fascynujące miesiące. Żaden inny gracz w Anglii nie ma takiej chęci rewanżu.
Wyjdzie w sobotę na Gtech Community Stadium niczym aktor, który po długiej przerwie wraca na deski teatru. Zmierzy srogim wzrokiem defensywę Nottingham Forest, przeładuje magazynek, a potem jak najszybciej będzie chciał odstawić show. Toney nie ma dużo czasu. Koniecznie chce pojechać na mistrzostwa Europy. Marzy mu się zmiana klubu, ale nikt przecież nie ma pojęcia w jakiej jest formie po tak długiej pauzie. Ostatni mecz w Premier League rozegrał 6 maja przeciwko Liverpoolowi. Dwa tygodnie później, gdy Brentford sensacyjnie ograł Manchester City, siedział na trybunach, wiedząc, że w całym świecie dostał już łatkę hazardzisty.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ivan Toney
Mark Chapman/Pressfocus

Pusta przestrzeń

To będzie teraz chwytanie straconego czasu. Testowanie psychiki, dźwiganie presji i zacieranie złych skojarzeń, bo gra w zakładach bukmacherskich i pakiet 232 naruszeń przepisów FA mocno nadszarpnęły jego wizerunek. Toney zna swoją wartość, ale trzeba pamiętać, że wchodzi do drużyny, która przegrała w lidze ostatnie pięć meczów. Już tylko trzy punkty dzielą ją od strefy spadkowej, a lista kontuzji jest tak długa, że Thomas Frank najchętniej nakryłby się kołdrą albo zakopał pod ziemię. Kontuzje leczą Bryana Mbeumo i Kevin Schade, a jedyna sensowna alternatywa, czyli Yoane Wissa, poleciał na Puchar Narodów Afryki. Toney w tym momencie jest jak John Travolta w słynnych memach: rozgląda się po pustej przestrzeni, wiedząc, że tylko on może ją zapełnić.
Nie ma drugiego takiego przypadku w Europie. Mówimy przecież o zawodniku, który w poprzednim roku rósł w niewyobrażalnym tempie i któremu nagle sufit spadł na głowę. Gareth Southgate dał mu zadebiutować w reprezentacji Anglii dziesięć dni po jego 26. urodzinach. Był marzec, chwila przed bukmacherską katastrofą, ale w tamtym momencie wydawało się, że Toney ma wszystkie karty po swojej stronie. Gdyby nie przerwa w życiorysie, być może już teraz byłby w Arsenalu albo w Chelsea. Formę życia osiągnął w momencie największego życiowego dołu i dzisiaj musi to wszystko odtworzyć - z większym bagażem na plecach i w trudniejszych warunkach.

Plan odbudowy

Przez długi czas nie mógł nawet trenować w ośrodku treningowym klubu, bo takie były przepisy, nad czym lamentował choćby Gareth Southgate. Zaraz potem padły słowa o “piłkarskim więzieniu”. Zresztą sam piłkarz w podcascie “Diary of a CEO” opowiadał o tym, że przez chwilę odkochał się w piłce, przybrał na wadze i przestał wierzyć w siebie. Odpowiednią perspektywę przywróciły mu wakacje w Dubaju, na Ibizie i w Maroku. Zaczął też pracę z prywatnym trenerem Jimem Burnsidem. Dołączył też do swojego “sztabu” Allana Russella, byłego trenera napastników w reprezentacji Anglii. W sumie trzy razy odwiedził go w Nashville w stanie Tennessee. Russell w przeszłości indywidualnie pracował też z Dannym Welbeckiem, Eddiem Nketiahem i Divockiem Origim. Innymi słowy: napastnik Brentford znalazł się w dobrych rękach.
Można z tej historii ułożyć obrazek Toneya jako gościa, który nie zmarnował tych ośmiu miesięcy i który postawił wszystko, by wrócić w pelerynie superbohatera. Russell mówi, że cechą absolutnych mistrzów jest to, że perfekcji szukają nawet w najmniej istotnych rzeczach. Nigdy nie odpuszczają i taki właśnie jest Ivan. Rzuty karne zaczął wykonywać nie z 11 metra, ale z 12, żeby “zakotwiczyć” głowę w trudniejszych warunkach. Dzięki temu potem podczas meczów wszystko wydaje się łatwiejsze. Dopiero pod koniec września mógł już bez zakazów pracować w ośrodku treningowym Brentford. Razem z Thomasem Frankiem nakreślili 16-tygodniowy plan odnowy. Tym bardziej ciekawy jest dziś aspekt wdzięczności Toneya względem ludzi, którzy stali przy bym w trudnych chwilach.

Twardzi negocjatorzy

Chodzi o to, że nigdy piłkarz nie zyska na sympatii fanów, gdy zaraz po powrocie do gry, zaczyna wywiady od haseł: “Chcę grać w lepszym klubie”. W Brentford przez osiem miesięcy wspierali go i przywracali do formy. Potrzebują go teraz bardziej niż kiedykolwiek. Z drugiej strony: można zrozumieć Toneya, że przynajmniej nie mydli nikomu oczu. Latem zmienił agencję po to, by ta wyciągnęła go z klubu, co nie jest łatwe, biorąc pod uwagę, że Brentford raczej zatrzymuje piłkarzy niż ich sprzedaje. To nie jest taśma produkcyjna jak Brighton. Daniel Levy tak długo targował się o Davida Rayę, że w końcu miał dość. Udało się Arsenalowi, ale też na raty, bo zaczęło się od wypożyczenia.
Brentford ma opinię twardych negocjatorów. Ich ostatnie duże transfery wychodzące miały miejsce trzy sezony temu i byli to Ollie Watkins oraz Said Benhrama. Do teraz są to rekordy na Gtech Community Stadium, które czekają na to, by przebił je Toney. Thomas Frank mówi: “Nie sprzedamy go za mniej niż 100 mln funtów” i można się z nim zgodzić. Skoro Brighton potrafił przebić tę granicę, to dlaczego miałby nie zrobić tego Brentford? Oczywiście, Toney ma 27 lat, nie ma wieku Caicedo, ale też nie jest zawodnikiem, który zbliża się do końca kariery. Jeśli potwierdzi drugą połówką sezonu, że nie zgubił instynktu killera, to najlepsi zapłacą krocie za napastnika o tym profilu.
ivan toney brentford 2023
Mark D Fuller / pressfocus

Próba odkupienia

Odpowiednio przygotowany plan pozwala wierzyć w to, że już od pierwszego meczu Toney może być kimś, kto zacznie przesądzać o losach meczów. Jesienią brał udział w sparingach drużyny B, gdzie odhaczył choćby hat-trick przeciwko Southampton. W jednym ze spotkań prawie strzelił bramkę z połowy. Widać, że bucha pewnością siebie. Dalej jest piekielnie szybki. I ciągle ma zimną głowę, gdy przychodzi do kluczowego kontaktu z piłką i starcia jeden na jeden z bramkarzem.
Brentford bez Toneya poprawił procent posiadania piłki, ale oddaje średnio cztery strzały mniej na mecz. Procent zwycięstw spadł z 34 do 26. Ta drużyna jest w dołku, ale to tym bardziej będzie oznaczało klasę Anglika, jeśli zdoła wyciągnąć na powierzchnię. Mecz z Nottingham w normalnych okolicznościach pewnie zginąłby w tłumie. Nie miałby w sobie niczego ekscytującego dla przeciętnego fana, ale obecność Toneya dodaje mu wyjątkowy smak. On sam nie zdradza zakładanej na wiosnę liczby goli, choć ma ją dokładnie wbitą to głowy. Tak czy siak: zegar tyka. Wspaniale będzie obserwować ten wyścig po odkupienie.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.
ivan toney brentford 2023 trening
Mark D Fuller / pressfocus

Przeczytaj również