Gwiazdor Barcelony w tarapatach. "Przepadło wszystko"

Gwiazdor Barcelony w tarapatach. "Przepadło wszystko"
IMAGO / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz JankowskiDzisiaj · 09:33
Gwiazda FC Barcelony utraciła blask. Gracz, od którego swego czasu można było zaczynać układanie składu, teraz prosi się o ławkę rezerwowych. Z Julesem Kounde stało się coś niepokojącego.
Defensywa Barcelony jako całość prezentuje się mizernie, wiele spotkań zaczyna od 0:2 w plecy. Pressing szwankuje, pułapki ofsajdowe nie działają, a prawie każda kontra rywali pachnie golem. Widoczne problemy kolektywu nie zwalniają jednostek z odpowiedzialności za swoje błędy. A w liczbie popełnianych pomyłek zaczyna przewodzić Jules Kounde. Od kilku miesięcy Francuz wygląda tak, jakby stracił nie tylko wysokie umiejętności, ale też chęci do gry. Jest przygaszony, w wielu akcjach nieobecny. A przeciwnicy wykorzystują to raz za razem.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zakochany Kounde

Po pierwszych trzech latach Kounde w Barcelonie można było ze świecą szukać krytyków tego transferu. Wychowanek Bordeaux stał się integralną częścią drużyny, z którą zdobył już pięć trofeów, w tym dwa mistrzostwa. Kiedy trafiał na Camp Nou, przebąkiwał jeszcze o tym, że chciałby występować jako stoper. Z biegiem czasu zaakceptował jednak, że zespół potrzebuje go na prawej obronie. Ten sektor przez wiele lat pozostawał bowiem piętą achillesową “Blaugrany”. Aleix Vidal, Nelson Semedo czy Emerson Royal okazali się transferowymi pomyłkami. Paradoksalnie następcą Daniego Alvesa został… Dani Alves, który w 2022 roku na moment wrócił do klubu. W końcu jednak godnie zabezpieczono ten sektor boiska właśnie za sprawą byłej gwiazdy Sevilli.
W poprzednim sezonie Kounde mecze dobre mieszał z rewelacyjnymi. Grał pewnie w obronie i kapitalnie współpracował z Laminem Yamalem w fazie ofensywnej. Zaliczył cztery bramki i osiem asyst, co jest naprawdę solidnym wynikiem, jak na gracza o jednak bardziej defensywnym usposobieniu. Można też powiedzieć, że strzelił najważniejszego gola w dotychczasowej kadencji Hansiego Flicka. Finałowe El Clasico, 116. minuta w dogrywce, na tablicy wyników remis 2:2. Trudno wyobrazić sobie bardziej filmowe okoliczności na zostanie absolutnym bohaterem. Francuz właśnie wtedy posłał piłkę do siatki, zapewniając “Dumie Katalonii” triumf w Copa del Rey.
Pod koniec poprzednich rozgrywek Kounde pauzował z powodu kontuzji. Jego miejsce na prawej obronie zajął Eric Garcia, który wywiązał się z obowiązków m.in. w meczach z Interem czy w ligowym Klasyku. Hiszpana w dłuższej perspektywie traktowano jednak raczej jako alternatywę, a nie faktycznego kandydata do gry w pierwszym składzie. Latem klub przedłużył umowę z reprezentantem Francji do 2030 roku, co pokazywało, że może liczyć on na pełne zaufanie. I wtedy zaczęły się problemy.

Inny człowiek

Podczas okresu przygotowawczego Barcelona rozegrała mecze z dość letnimi rywalami. Sparingi z Vissel Kobe, Seoulem, Daegu czy Como raczej nie były najbardziej elektryzującymi wydarzeniami w świecie futbolu. Klasa przeciwników sprawiła, że dość trudno było wypaść negatywnie. A Kounde jednak w pewien sposób się to udało. Podczas presezonu zaprezentował się nawet nie tyle źle, ale po prostu apatycznie. Niby był na boisku ciałem, ale myślami chyba nie do końca. Dostrzegli to kibice, i przede wszystkim trener. Dotychczasowy filar stracił miejsce w składzie w pierwszych kolejkach sezonu.
- W ostatnich tygodniach Eric spisywał się bardzo dobrze i zasługiwał na grę. To wszystko. Jako trener muszę podejmować decyzje. Ale Kounde również jest świetnym zawodnikiem - mówił Flick pytany o rywalizację na prawej obronie.
Ostatecznie Kounde niezbyt długo wysiedział na ławce. Kłopoty na środku obrony sprawiły, że szkoleniowiec musiał przesunąć tam Garcię i przywrócić Francuza do tzw. once de gala. I akurat ta decyzja okazała się bardzo kosztowna w skutkach. W kolejnych tygodniach 27-latek częściej przeszkadzał niż pomagał drużynie. Jego firmowym zagraniem stało się zwlekanie z podaniem w środku pola, strata i kontra rywali zakończona golem lub w najlepszym przypadku groźnym strzałem. Warto podkreślić, że to nie był pojedynczy incydent. Ten sam piłkarz popełniał identyczne błędy w meczach z Sevillą, Realem Sociedad i Gironą.
- Musimy porozmawiać o Kounde. Przepadło wszystko, czym wyróżniał się w poprzednim sezonie. Nie jest już solidny w obronie, ani wystarczająco wpływowy w ataku. Wydaje się być rozkojarzony - pisał Javi Giorgetti z profilu Barca Universal. - Katastrofa Kounde musi jak najszybciej się zakończyć. Jest niepewny, zdezorientowany i bardzo daleki od optymalnej formy. Albo odzyska głód gry, albo będzie musiał wylądować na ławce - wtórował Xavier Bosch z Mundo Deportivo. - Widać u niego problemy fizyczne i niestabilność w obronie. Flick wciąż czeka na powrót Kounde w najlepszej wersji - dodał German Bona z dziennika Sport.

Lawina błędów

Na dziś Kounde nie jest żadną gwarancją jakości. Względem poprzedniego sezonu spadł jego współczynnik oczekiwanych asyst na 90 minut (z poziomu 0,15 xA na 0,04 xA), liczba kluczowych podań (z 1,02 do 0,74), progresywnych zagrań (z 5,15 do 4,26) oraz wygranych pojedynków w obronie (z 67% do 46%). Najgorszy pozostaje zaś aspekt, którego nie da się zobrazować liczbami, czyli poziom koncentracji. W większości akcji jest spóźniony, tu nie doskoczy w tempo do rywala, tam złamie linię spalonego. Do tego dołoży stratę w groźnym sektorze boiska. W ten sposób nie da się rywalizować na topowym poziomie.
Dziś nie ma lewoskrzydłowego, do którego kibice Barcelony nie podeszliby z pewną dozą obaw. Praktycznie każdy zawodnik może wyrządzić Katalończykom krzywdę, rywalizując na stronie, którą w teorii ma zabezpieczyć Kounde. W El Clasico Vinicius urządził sobie autostradę na lewym skrzydle, zabrał Francuza na wycieczkę kolejką górską bez pasów bezpieczeństwa. Oczywiście, w tym konkretnym przypadku mówimy o klasowym zawodniku, jednym z najlepszych na swojej pozycji w ostatnich latach. Ale podobnie wyglądało to, kiedy na Montjuic przyjechało zdziesiątkowane kontuzjami PSG i młodziutki Ibrahim Mbaye raz po raz “wkręcał” starszego rodaka.
Nie można też powiedzieć, że w mieście Gaudiego unosi się jakaś negatywna aura, która źle wpływa na poczynania 27-latka. Równie mizernie prezentuje się bowiem w meczach reprezentacyjnych. W październiku to jego pomyłka zakończyła się golem Kristiana Hlynssona i remisem 2:2 z Islandią. Ostatnio “Trójkolorowi” wygrali 4:0 z Ukrainą, ale gracz Barcelony ponownie zebrał sporo krytyki, ponieważ po prostu nie dał sportowych argumentów na swoją obronę.
- Kounde nie wygląda tak, jakby był w optymalnej formie. W aspekcie gry ofensywnej Malo Gusto zaoferował znacznie więcej - napisał dziennik L'Equipe, wystawiając “czwórkę” za mecz z Ukrainą. - Kounde grał bardzo, bardzo dużo. Kiedy nigdy nie odpoczywasz, to albo doznajesz kontuzji, albo twoja forma spada. Nie gra tak świetnie jak w poprzednim sezonie, ale cała Barcelona wygląda nieco gorzej. Nadal mu ufamy, widzę, że ciężko pracuje - ocenił Didier Deschamps.

Wypalenie

Selekcjoner Francji zwrócił uwagę na to, że Kounde to zawodnik eksploatowany do granic możliwości. Między listopadem 2023 i kwietniem 2025 roku nie opuścił ani jednego spotkania w klubie i kadrze. Rozegrał 104 mecze z rzędu, z czego większość od deski do deski. Seria zakończyła się dopiero przy okazji rywalizacji z Mallorką, którą przesiedział na ławce. Co ciekawe, tydzień później doznał kontuzji mięśniowej w pierwszej połowie starcia z Interem. Być może organizm nie był już przyzwyczajony do wybicia z rytmu gry co trzy dni. Ale na dłuższą metę nie dałoby się wytrzymać takiej intensywności.
- Z każdym rokiem gramy więcej, a odpoczywamy mniej. Od trzech, czterech lat ciągle o tym mówimy, ale nikt nie słucha piłkarzy, nie zwraca na nas uwagi. Nadejdzie czas, że jedynym rozwiązaniem będzie strajk, żebyśmy w końcu zostali wysłuchani. Wspominał już o tym Rodri, z którym się zgadzam - zaznaczył Kounde we wrześniu ubiegłego roku.
Niewykluczone, że to właśnie tu leży pies pogrzebany. Obrońca przez parę sezonów grał we wszystkich możliwych spotkaniach, prezentując dość wysoki poziom. Nie jest jednak Messim czy Ronaldo, którzy przez dekady potrafili utrzymać się na szczycie. W końcu musiał przyjść moment obniżki formy. Pozostaje kwestia tego, jak długo potrwa okres bessy, który rozpoczął się w okolicach lipca i trwa do dziś.
Przed przerwą reprezentacyjną “Barca” pokonała Celtę 4:2. Można było dojść do wniosku, że to właśnie w tamtym meczu odnotowano najlepszy występ prawego obrońcy Katalończyków w tym sezonie. Dlatego, że na tej pozycji zagrał Eric Garcia, a Kounde spędził w Vigo 90 minut na ławce. Obecnie to właśnie tak w teorii powinna prezentować się hierarchia w defensywie mistrzów Hiszpanii. Francuz najzwyczajniej w świecie nie zasługuje na regularną grę, dopóki nie wyśle wyraźnego sygnału powrotu do dawno utraconej dyspozycji.
Jest jednak pewien problem. Eric z powodzeniem może występować na prawej flance, ale przydałby się też jako stoper. W najbliższym spotkaniu z Athletikiem może nawet zastąpić na “szóstce” De Jonga, który będzie pauzował za czerwoną kartkę, albo kontuzjowanego Casado. Wąska kadra w połączeniu ze zdziesiątkowanym składem sprawia, że Flick ma ograniczone pole manewru. Z braku laku Kounde pewnie i tak będzie musiał grać w większości meczów od pierwszej minuty. A to dobra wiadomość, ale wyłącznie dla rywali Barcelony. Lewoskrzydłowi już stoją w blokach startowych, czekając na możliwość wykorzystania newralgicznego punktu w defensywie “Blaugrany”.

Przeczytaj również