Hazard już w Lille sprawiał problemy. "Liście" na treningu i hattrick na kacu. "Rażący nieprofesjonalizm"
W Madrycie wszystko idzie nie tak. W ciągu trzech lat nie zagrał w El Clasico ani minuty. Przepadł. Warto więc wrócić do korzeni i sprawdzić, gdzie tak naprawdę zaczęły się jego problemy. Już w Lille znajdujemy pierwsze przejawy rażącego nieprofesjonalizmu Edena Hazarda.
Dorosła kariera Edena Hazarda zaczęła się na północy Francji, gdzie zdobył mistrzostwo i puchar, dwukrotnie został najlepszym młodym zawodnikiem Ligue 1 oraz dwukrotnie najlepszym bez względu na wiek. W Lille rozbłysła gwiazda, która jeszcze przez długi czas błyszczała w Chelsea. Historia Belga w francuskim klubie jest również bardzo ciekawa pod kątem analizy jego obecnych problemów w Madrycie: Eden już na początku kariery nieuważnie podążał za formą, ignorował reżim treningowy, wpadał w problemy, czasem się przejadał, a czasem za dużo popił. A mimo to pozostał klejnotem swojego pokolenia.
Skargi do rodziców
Zanim jeszcze zaczął poważnie grać wiedział, że ma wyjątkowy talent, ale niekoniecznie przykładał się do pracy. 16-letni Hazard na treningach wyglądał tak nijako, że dyrektor akademii Jean-Michael Vandamme zadzwonił do matki Edena, aby “poważnie porozmawiać”. Jak w szkole. O niesfornym uczniu. Chłopak nigdy nie ukrywał braku entuzjazmu. Po prostu nie chciał ciężko pracować. Ćwiczenia z trzema-czterema kontaktami piłki? Nuda. Przecież wszystko można zagrać z klepki. Wiedział, że pewne rzeczy nie przyniosą mu żadnych korzyści.
Zatem jaki był sekret jego rozwoju? Wiele osób tłumaczy to “dobrymi genami”. Mama i tata Hazarda to zawodowi piłkarze, którzy po zakończeniu kariery (matka, nawiasem mówiąc, porzuciła sport z powodu ciąży) zostali nauczycielami wychowania fizycznego. Ale dziedziczność nie może wyjaśnić geniuszu sportowca. Nikt nie urodził się gotowym piłkarzem. Nawet najwybitniejszy talent na dłuższą metę nie zrobi furory bez porządnego przygotowania w okresie juniorskim.
Prawdopodobnie Eden rozwijał się, hm, samoczynnie, kierując się zwykłą pasją. “Lubię grać w piłkę. Czy to nie wystarczy?”. Jego fantastyczny postęp w pierwszych latach powodował to, że zaskakiwał sam siebie. Jeden z trenerów wspominał, że dając mu piłkę, z miejsca potrafił zrobić 500 żonglerek, gdy jego koledzy ledwo przekraczali 10.
Jednocześnie w tamtych czasach Hazard pokazywał pokorę. Nie kpił ze słabszych rówieśników i był miły nie tylko w gabinecie szefa akademii Lille. Pewnego dnia dziesięciolatkowie pojechali do sąsiedniej wioski na turniej młodzieżowy. W jednym z meczów Eden tradycyjnie odwrócił wynik w klasycznym stylu, otrzymując piłkę, mijając kilku rywali, bramkarza i pakując do pustej bramki. Podczas gdy wszyscy cieszyli się ze zwycięskiego gola, on podbiegł do sędziego, wyjaśniając, że bramka nie powinna być zaliczona. Bo pomagał sobie ręką przy przyjęciu futbolówki. Gola anulowano ku rozpaczy kolegów.
Przerastał całą ligę
Z całkiem niezłą reputacją awansował do drużyny seniorskiej. W Ligue 1 stał się legendą. Ci, którzy twierdzą, że współczesna liga francuska jest bezsensowną maszynką do mielenia mięsa i piekłem dla graczy z niezłym wyszkoleniem technicznym, niech zobaczą skróty z rozgrywek z lat 2007-2012. Hazard ujarzmił brutali, potrafił sobie radzić z bezmyślnymi amatorami ostrych wślizgów. Łączył w sobie łatwość poruszania się, omijał przeciwników podczas sprintów, oraz mobilność w ciasnych przestrzeniach, gdy potężni obrońcy otaczali Belga na flance. Oczywiście, nierzadko potrafili go zatrzymać, ale najczęściej przez banalne faule, zahaczanie, uderzeniem kolano w kolano czy twardy “masaż” kostki. Niemniej Eden unikał ciężkich kontuzji. Tak hartowała się stal. Popisy Hazarda w koszulce Lille zobaczycie TUTAJ. https://www.youtube.com/watch?v=VNgHyoERHmU
W ostatnich sezonach we Francji, kiedy był już liderem zespołu, zajmował pierwsze miejsce w Ligue 1 pod względem udanych dryblingów i odgwizdanych na nim fauli.
A jego głównym sukcesem było to, że zawsze trafiał na dobrych trenerów. Claude Puel oraz Rudi Garcia odznaczali się tym, że bardzo płynnie wprowadzali młodzież do dorosłego futbolu. Obaj chwalili Hazarda, pomagali w postępach i potrafili go krytykować. Na przykład Garcia sadzał Belga na ławce - tak prosta metoda motywowała piłkarza, który po powrocie na boisko grał dwa razy lepiej niż wcześniej. Puel zaś ujawnił inny ważny problem:
- Nie mogłem go zmusić do pracy bez piłki. Brakowało mu siły do gry obronnej, sporadycznie pojawiały się kłopoty z dyscypliną. Jednocześnie w wieku 17 lat robił niesamowite rzeczy. Potrafił okiwać 4-5 rywali w jednej akcji. Ten talent nie mógł się zmarnować…
Genialny i irytujący
W pewnym momencie Eden, wiedząc, że stał się niezbędny dla drużyny, pozwalał sobie na rzeczy, o których inni by nawet nie pomyśleli. Nasłynniejszy skandal w okresie gry dla Lille dotyczył jednak reprezentacji, a nie klubu. Selekcjoner Georges Leekens próbował bardziej popracować nad zawodnikiem, wznieść go na kolejny poziom. Tymczasem napastnik traktował zgrupowania kadry jak zabawę. W meczu eliminacyjnym do EURO 2012 przeciwko Turcji trener ściągnął Edena w 60. minucie, ten obrażony poszedł do szatni, zadzwonił do ojca i razem poszli jeść burgery pod stadionem, gdzie dalej toczyła się gra. Tak wybuchł skandal “Burgergate”. Hazard przez kilka miesięcy nie otrzymał powołania.
Kolejną problematyczną stroną młodego zawodnika były relacje w zespole. Są znane co najmniej dwa przypadki, kiedy treningi w Lille musiały zostać przerwane z powodu niesubordynacji Edena. Swojego pierwszego “liścia” otrzymał w wieku 16 lat. Od razu dwa. Od obrońców: Nicolasa Plestana i Francka Berii. Przyszły gwiazdor Chelsea zachowywał się zbyt arogancko, nie wypełniał zadań trenerów, celowo grał bez ochraniaczy. Postępował jak weteran wśród młokosów. Ktoś go w końcu musiał “wyprostować”.
W reprezentacji działy się podobne rzeczy. Gil Swerts, prawy obrońca, opowiada własną historię:
- Gdy Hazard kończył 17 lat, przyjechałem na pierwsze zgrupowanie. Miałem grać dokładnie przeciwko niemu. Na rozgrzewce wydawał się leniwy, lubił się śmiać, pomijał niektóre ćwiczenia. Pomyślałem, że schowam go do kieszeni. Po pierwszym sprincie sądziłem, że trener ściągnie mnie z treningu. Wszyscy mieli ze mnie bekę, porozumiewawczo kiwali głowami. Gość robił sobie ze mnie jaja. Nikt nie mógł go powstrzymać.
Sezon 2011/12. Ostatni w Lille, ostatni we Francji. Przed ostatnią kolejką “Les Dogues” byli pewni, że zajmą miejsce na pudle. Przed spotkaniem z Nancy wszyscy zaś wiedzieli, że będzie to finałowy akt Hazarda w tej koszulce. Rio Mavuba, kapitan Lille, pamięta wieczór przed meczem:
- Postanowiliśmy wszyscy iść na drinka. Małe picie, które trochę się przeciągało. Ale też bez przesady. Wszyscy grzecznie wrócili do łóżek przed północą. Oprócz Edena. On jeszcze rano bełkotał bez składu. Wystarczyło mu jednak 30 minut, by zdobyć hat-tricka. W niesamowitym stylu. Cieszynka po pierwszym golu mówiła wszystko.
Zostawił Lille jako uznany mistrz. Wszyscy przyzwyczaili się do jego stylu bycia, przekonali się do niego. Nie ma dyscypliny, wywołuje konflikty, jest infantylny, arogancki, ale jednocześnie nie stroni od ludzi. Lubią go. A przede wszystkim świetnie kopie w piłkę. Przynajmniej tak było do momentu, gdy nie trafił do Realu. W Madrycie nawyki pozostały, ale zgasła magia. W dodatku Belg znów musi odpocząć od piłki. W piątek pojawiła się informacja, że operacja kostki najprawdopodobniej wykluczy go z gry do końca sezonu.