Lech dołączył do niechlubnego grona. "Naprawdę, rzadko bywało gorzej"
Gdzie szukać pocieszenia dla Lecha? Ano w tym, że mogło być gorzej! Porażka 1:5, chociaż okazała, nie jest największą porażką polskiego klubu w eliminacjach oraz wstępnych rundach europejskich pucharów. Nie jest nawet największą na własnym boisku.
Lech z Genkiem zagrał fatalnie. Defensywa zespołu Nielsa Frederiksena rozjeżdżała się przy właściwie każdym ataku Belgów, co poskutkowało klęską 1:5. To jeden z najgorszych wyników, jeśli chodzi o występy polskich klubów w eliminacjach europejskich pucharów w XXI wieku.
Przeanalizowaliśmy ostatnie 24 lata i wyszło, że naprawdę rzadko bywało gorzej, a już zwłaszcza na własnym boisku. Bo owszem, nasi przedstawiciele potrafili zebrać niezłe lanie, ale zazwyczaj dochodziło do tego na wyjeździe. W meczach domowych klęska przynajmniej czterema golami przydarzyła się raptem raz i to uwzględniając eliminacje nie tylko do Ligi Europy, ale też Ligi Mistrzów i Ligi Konferencji. Wynik "Kolejorza" to zatem pokaźne antyosiągnięcie. Ale po kolei.
Zaznaczmy przy tym, że nie braliśmy pod uwagę spotkań w fazach grupowych. Wprowadzono je dość niedawno i dotarcie do nich zawsze wiąże się ze sporym wysiłkiem. Wcześniej zaś, aby formalnie wystąpić w europejskich pucharach, wystarczał jeden dwumecz.
Valencia 6:1 Legia Warszawa - Puchar UEFA 2001/02
Legia jechała do Hiszpanii w bardzo dobrych nastrojach - na własnym boisku zdołała zremisować z "Nietoperzami" (1:1), wcześniej zaś brutalnie rozbiła Elfsborg w dwumeczu (10:2). Rewanż na Mestalla był jednak prawdziwą katastrofą. Warszawiaków po prostu wdeptano w ziemię. Gdy zespół Rafaela Beniteza poczuł krew, to rozszarpał rywala na kawałki. Bawił się przy tym przednio, zdobywca każdej bramki był inny - po jednym golu strzelili David Albelda, Adrian Ilie, Miroslav Dukić, Pablo Aimar, Juan Sanchez i wreszcie Miguel Angel Angulo. Dla przyjezdnych trafił jedynie Stanko Svitlica, jednak uderzenie Serba trudno sklasyfikować nawet jako honorowe.
Dragomir Okuka, szkoleniowiec Legii, przyznał po meczu, że w przerwie miał ochotę wymienić cały zespół. Nic dziwnego, bo "Wojskowi" nie tylko przegrali wyraźnie, ale też zasłużenie. Valencia była o trzy klasy lepsza. Tak na papierze, jak i na boisku.

FC Porto 6:0 Polonia Warszawa - Puchar UEFA 2002/03
Rekord. W XXI wieku żaden z polskich pucharowiczów nie przegrał wyżej, ale czy można mówić o wielkim zaskoczeniu? FC Porto miało wtedy prawdziwą ekipę z Deco, Maniche, Jorge Costą, Helderem Postigą czy Paulo Ferreirą. Do tego prowadził ich Jose Mourinho. Po drugiej stronie znajdowała się zaś Polonia - niezła w polskich warunkach, jednak bez podjazdu do zespołu, który w następnym sezonie sięgnie po trofeum Ligi Mistrzów, a wcześniej zdobędzie Puchar UEFA. Dość powiedzieć, że w barwach warszawiaków biegali Sebastian Kęska i Mariusz Malinowski. To się, z całym szacunkiem, nie mogło udać.
W pierwszej połowie trafili Edgaras Jankauskas oraz Vanderlei, w drugiej zaś Maniche, ponownie Jankauskas, a na dokładkę dwukrotnie Postiga. To zamknęło kwestię awansu, chociaż, oddajmy Polonii należne, w Warszawie udało się Portugalczyków zaskoczyć. Tym razem FC Porto przegrało 0:2 po golu Antoniego Łukasiewicza i samobójczej bramce Ricardo Carvalho. W całym Pucharze dokonały tego jeszcze Panathinaikos i RC Lens.
Viktoria Pilzno 5:0 Ruch Chorzów - Liga Europy 2012/13
Przez lata polskie kluby przegrywały, ale niekoniecznie można było mówić o deklasacji. Zmienił to dopiero Ruch, który doznał jednej z najbardziej wstydliwych porażek w tym zestawieniu. Bo FC Porto czy Valencia to jedno, ale Viktoria Pilzno to zupełnie inna para kaloszy, a przynajmniej teoretycznie. W praktyce bowiem rywalizacja z Czechami okazała się niemożliwa. O ile w Chorzowie było tylko 0:2, o tyle na wyjeździe doszło do absolutnej klęski.
Wszystko rozpoczął samobój Macieja Sadloka już w 2. minucie. Przed przerwą dublet skompletował Michal Duris, a po niej bramki zdobyli Marek Bakos i Marek Hanousek, który kilka lat później dołączył do Widzewa Łódź. "Niebiescy" nie mieli szans, a Viktoria nie tylko weszła do fazy grupowej Ligi Europy, ale później zajęła w niej pierwsze miejsce, rozbiła Napoli i odpadła dopiero w 1/8 finału po potyczce z Fenerbahce.

Hannover 5:1 Śląsk Wrocław - Liga Europy 2012/13
Po wcirach dla Ruchu przyszła kolej na batożenie Śląska Wrocław, również w Lidze Europy, ale tym razem w IV rundzie eliminacji. Urzędujący mistrzowie nie byli w stanie sprostać warunkom narzuconym przez siódmą drużynę Bundesligi. Próżno jednak było spodziewać się innego efektu, skoro walkę o Ligę Mistrzów podopieczni Oresta Lenczyka zakończyli rozbici przez Helsingborgs (1:6 w dwumeczu). W starciu z Niemcami wszyscy skazywali Śląsk na porażkę, a ta była efektownych rozmiarów.
Na własnym boisku wrocławianie przegrali 3:5, zaś w rewanżu było jeszcze gorzej... chociaż zaczęło się bardzo obiecująco. W 10. minucie gola strzelił Przemysław Kaźmierczak, ale całą remontadę diabli wzięli, gdy w 20. minucie czerwoną kartkę obejrzał Tomasz Jodłowiec. Niedługo później Hannover wyrównał za sprawą Mohammeda Abdellaoue'a, a następnie po dwa trafienia dołożyli Szabolcs Huszti oraz Artur Sobiech. Polska wylądowała wtedy na 21. miejscu rankingu UEFA.
Karabach 5:1 Lech Poznań - Liga Mistrzów 2022/23
Lechowi dwukrotnie udało się dostać na tę niechlubną listę. Raz za sprawą meczu z Genkiem, raz za sprawą meczu z Karabachem. Potyczka z Azerami była kuriozalna z wielu względów. Legendarny występ zaliczył Artur Rudko, którego kibice najchętniej wywieźliby na taczce, a równie źle radził sobie sędzia Andrew Madley. Anglik uznał gola na 3:1, chociaż spalony gospodarzy nie podległa większej dyskusji.
Gdyby to najczęstsze słowo polskie, ale gdyby arbiter się wtedy nie pomylił, Lech może uniknąłby deklasacji w drugiej połowie. Przecież pierwsze spotkanie wygrał 1:0, a w rewanżu było 1:2, wszak wynik otworzył nie Karabach, ale "Kolejorz" za sprawą Kristoffera Velde. Niestety, po zmianie stron z mistrzów Polski zeszło powietrze, co gospodarze bezwzględnie wykorzystali. Najpierw Kevin Medina, następnie zaś - na przestrzeni kilku minut - Kady oraz Abbas Huseynov. W efekcie poznaniacy stracili szanse na Ligę Mistrzów już na etapie I rundy eliminacji.
Gent 5:0 Pogoń Szczecin - Liga Konferencji 2023/24
Do meczu w Belgii polskie kluby miały imponującą serię 12 meczów bez porażki w europejskich pucharach. Świetna passa została zakończona w brutalnym stylu, Gent po prostu Pogoń zmiażdżył. Aż trzy bramki zdobył Gift Orban, a do tego dublet dorzucił Hugo Cuypers. Odpowiedzi ze strony gości nie było.
Krytyka koncentrowała się przede wszystkim na młodziutkim Bartoszu Klebaniuku (obecnie trzecioligowy KSZO Ostrowiec), ale wina nie leżała wyłącznie po stronie bramkarza. Zawiodła cała "Duma Pomorza", bo ile porażki spodziewała się większość, o tyle jej rozmiary były zatrważająco wysokie. Trudno nie dostrzec więc oczywistej korelacji z meczem Genku z Lechem Poznań.

Rapid Wiedeń 6:1 Wisła Kraków - Liga Europy 2024/25
Austriacy trochę podpuścili Wisłę w pierwszym spotkaniu. Mecz w Krakowie zakończył się porażką, ale jedynie 1:2. Dzięki czerwonej kartce dla Bendeguza Bolli gospodarze mieli całą drugą połowę na to, aby wykaraskać się z 0:2. Udało się tylko częściowo, bramkę kontaktową zdobył Marc Carbo. Rewanż pokazał, że "Biała Gwiazda" nieprzypadkowo miała z Rapidem szansę tylko wtedy, gdy ten grał w osłabieniu.
Już w pierwszej połowie wiedeńczycy zapakowali gościom pięć bramek - trzy Guido Burgstaller, po jednej Dion Beljo oraz Serge-Philippe Raux-Yao. Po zmianie stron kolejne trafienie dołożył Christoph Lang i dopiero wtedy krakowian dopuszczono do głosu. Jedynego gola dla Wisły strzelił nieoceniony Angel Rodado, ale gdy piłka uderzona przez Hiszpana lądowała w siatce, cały zespół myślał już o rywalizacji w eliminacjach Ligi Konferencji.
Wisła Kraków 1:6 Cercle Brugge - Liga Konferencji 2024/25
W niej Wisła trafiła nieźle, bo na Spartaka Trnawa, którego w III rundzie zdołała pokonać po rzutach karnych. Tym samym o fazę ligową Ligi Konferencji zagrała z Cercle Brugge. Był to wynik dobry, należy przecież pamiętać, że mówimy o pierwszoligowcu, który stanął do rywalizacji z najmocniejszymi przedstawicielami cenionych lig Europy. Niestety, pierwsze spotkanie z Belgami odarło Wisłę z realnych szans na awans.
Zanim minął kwadrans, to Cercle prowadziło 2:0. Przed przerwą trafił jeszcze Christiaan Ravych, a po niej Kevin Denkey, Abdoul Kader Ouattara i wreszcie Kazeem Olaigbe. Wisła ponownie odpowiedziała tylko raz i ponownie za sprawą Angela Rodado. Niewykluczone, że gdyby wykrzesała z siebie więcej, gdyby nie dopuściła do najwyższej domowej porażki polskiego klubu w eliminacjach w XXI wieku, to miałaby awans. Wszak w rewanżu rozbiła Belgów 4:1.