Historyczny transfer Manchesteru City? Jest gorąco. Dogmatyk Guardiola porzuca ideały
Wszystko zdaje się zmierzać w jednym kierunku - Manchester City planuje przeforsować transfer niechcianego w PSG Gianluigiego Donnarummy. I choć wielu kibiców może być zdziwionych tą decyzją, ma ona swoje podstawy w pokrętnej logice taktycznego szaleńca Pepa Guardioli.
Gdyby ktoś w maju powiedział, że Włoch trzy miesiące po zwycięskiej kampanii w Lidze Mistrzów znajdzie się na wylocie z Paryża, zostałby co najmniej potraktowany jak niepoważny człowiek. Gigi nie był twarzą francuskiego triumfatora w finale Champions League, nie miał w starciu z Intrem za wiele do roboty. To on natomiast własnymi rękami gasił nadzieje trzech angielskich ekip: Liverpoolu, Aston Villi i Arsenalu. Czwarta wyciąga do niego dłoń, gdy niespodziewanie znalazł się na zakręcie kariery. To nie nagroda, a raczej wyraz podziwu ze strony Pepa Guardioli.
Protokół rozbieżności
Bomba wybuchła na dzień przed rozegraniem Superpucharu Europy. - Niestety, ktoś zdecydował, że nie mogę już być częścią zespołu i przyczyniać się do jego sukcesów. Jestem rozczarowany i zniechęcony - nawet bez ostatniego zdania oświadczenia Donnarummy jego rozgoryczenie byłoby zauważalne na pierwszy rzut oka. Klub wyraźnie dał odczuć swojemu zawodnikowi, że nie jest już mile widziany na Parc des Princes.
PSG latem podpisało kontrakt z nowym golkiperem Lucasem Chevalierem, wcześniej jednak miało dojść do kilku rund negocjacyjnych pomiędzy klubem a agentami Gigiego. Według pierwszej strony piłkarzowi została zaprezentowana świeża oferta “na lepszych warunkach”, ale została odrzucona. Co innego mówią przedstawiciele Włocha. Enzo Raiola, syn legendarnego menedżera Mino, przedstawił własną wersję wydarzeń.
- Przyjęliśmy ofertę poniżej obecnego wynagrodzenia, ponieważ Gigi chciał zostać. Potem zmienili warunki, więc przerwaliśmy rozmowy i zgodziliśmy się na powrót do stołu po finale Ligi Mistrzów. Skontaktowaliśmy się przed Klubowymi Mistrzostwami Świata, a oni potwierdzili chęć kontynuacji. Po dziesięciu dniach ciszy zakomunikowali, że już nie potrzebują mojego klienta. To olbrzymi brak szacunku - mówił w szczerym wywiadzie dla Sky Italia.
Wydaje się jednak, że to nie pieniądze, ani chytry klub czy nadmierne wymagania Donnarummy sprawiły, że przed 26-latkiem z hukiem zamknęły się bramy stadionu w Parku Książąt. Tak naprawdę wielu ekspertów jest zgodnych, że za całą operacją stało twarde stanowisko Luisa Enrique. Hiszpański szkoleniowiec przed starciem z Tottenhamem zrzucił maskę i potwierdził wszystkie dotychczasowe spekulacje: szukaliśmy kogoś o innym profilu. Profilu, który najwyraźniej teraz odpowiada jego rodakowi z Manchesteru City.
Bramkarskie rewolucje
Historia zatacza koło. Dziewięć lat temu Guardiola po raz pierwszy przekroczył mury budynków klubowych Manchesteru City i pierwszą decyzją, jaką podjął, było rozprawienie się z kwestią bramkarza. Postanowił skruszyć zabetonowaną przez kilka dobrych lat pozycję Joe Harta, odstawiając go od pierwszego składu na inaugurację Premier League. Ruch motywował względami sportowymi i taktycznymi. Pepowi nie spodobała się forma Anglika podczas EURO 2016, a jednocześnie pragnął mieć w bramce kogoś z lepszą pracą nóg, który mógłby pełnić rolę “ostatniego obrońcy” i “pierwszego pomocnika”.
To była decyzja rewolucyjna, która zyskała poklask wśród innych trenerów. Od tej pory wszystkie kluby czołowej piątki lig europejskich kładły większy nacisk na grę nogami u swoich golkiperów. Wcześniej w modzie był styl naśladujący Manuela Neuera, czujnego, szybko startującego do piłki z pola karnego, zatrzymującego dobrze zapowiadające się kontry przeciwników. W połowie zeszłej dekady to właśnie Niemiec stanowił synonim “grającego bramkarza”, natomiast od tamtego czasu trenerzy zaczęli wymagać czegoś więcej. Nie tylko powstrzymywania przeciwnika, ale też rozprowadzania akcji od tyłu.
Guardiola posłał Harta w diabły i w pierwszym sezonie korzystał z usług Claudio Bravo, który wprawdzie radził sobie z presją rywala, utrzymując się z futbolówką, ale jego podania, delikatnie mówiąc, nie spełniały oczekiwań. Rok później Manchester City zrealizował prośbę menedżera i sprowadził Edersona, Brazylijczyka, który miał uzupełnić układankę Pepa. Umiejętności pozwalały mu posłać piłkę niemal wszędzie, gdzie chciał.
W ciągu ośmiu lat spędzonych na Etihad Ederson zaliczył osiem asyst (w tym cztery w poprzednim sezonie), sporadycznie strzelał rzuty karne w konkursach jedenastek i przy okazji pobił też Rekord Guinnessa w najdłuższym wykopie piłki (75,35 metrów). Zyskał uznanie w oczach kibiców i na lata związał się z bramką City. - Gdybym został poproszony o grę w polu, myślę, że dałbym sobie radę - wspominał w jednym z wywiadów.
Ale dziś jego sytuacja wygląda zgoła inaczej. Niespokojny duch Pepa znów zaczął szukać nowych rozwiązań.
Wizja się zmieniła
Jego zainteresowanie Donnarummą mogłoby wskazywać, że porzucił swoje ideały, skoro chce rozstać się z Edersonem i spróbować sił ze specjalistą od gry na linii bramkowej. Być może potrzebuje kogoś solidniejszego w zatrzymywaniu strzałów. Obecny numer jeden popełnił kilka poważnych błędów w ostatnich sezonach, czasem też tracił plac na rzecz Stefana Ortegi, który pokazywał się z lepszej strony.
“The Citizens” poczynili już pewne kroki w celu wzmocnienia obsady bramki, pozyskując Jamesa Trafforda za 31 mln euro, ale dopiero kupno jednego z architektów sukcesów PSG trwale zabezpieczyłoby obsadę bramki. Gigi, choć krytykowany za niedokładne podania, wybijanie piłek w aut zamiast na głowy kolegów z drużyny i za niezdarne wyjścia do dośrodkowań, nadal zachwyca, a sposób, w jaki ratuje swoją drużynę przed utratą goli, prawie nigdy nie był kwestionowany.
W zeszłym sezonie Champions League obronił dokładnie 70% strzałów i wcale nie jest tak słaby z piłką przy nodze jak sugerują niektórzy krytycy. Jeśli porówna się jego procent dokładnych podań (85,4 w lidze) do trójki bramkarzy na kontrakcie Manchesteru City, to okaże się, że nieznacznie ustępuje jedynie Edersonowi (86,3%), a w tym konkretnym współczynniku jest wyraźnie lepszy od Ortegi (79.4%) i wspomnianego Trafforda (70,3%). Na plus Włochowi trzeba przypisać również bronienie rzutów karnych. W całej karierze “wyjmował” ponad 25% strzałów z 11. metra (dokładnie 15 na 58 prób).
Podpisując kontrakt z Manchesterem City, Gigi stałby się znaczącym nabytkiem, jednym z najlepszych transferów na Starym Kontynencie. Kapitan “Squadra Azzurra” wyceniany jest na ok. 40 mln euro, ale został mu już jedynie rok kontraktu, więc paryżanie zapewne byliby skłonni puścić go z dużym rabatem.
To byłby też przełom nie tylko w wymiarze sportowym, ale i geopolitycznym. Od czasu przejęcia zespołów pod zwierzchnictwo Emiratów i Kataru, jeszcze ani razu nie przeprowadzono transferu piłkarza pomiędzy obiema stronami. Ostatnimi zawodnikami, którzy przekroczyli Kanał La Manche i przenieśli się z Paryża do błękitnej części Manchesteru, byli Sylvain Distin oraz Nicolas Anelka w 2002 roku. Jeśli drużyny PSG i City spotkają się w obecnej edycji Ligi Mistrzów, na Francuzów może czekać niemiła niespodzianka: Człowiek z blizną przestanie kojarzyć się z legendarną rolą Ala Pacino, a zacznie z prawie dwumetrowym kolosem. Podobnie jak filmowy Tony Montana, Donnarumma też potrafi robić dobre interesy i pewnie zechce odegrać się na dawnych przyjaciołach.